Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Chciałbym zaprosić Was do prezentowania wierszy związanych z Warszawą. Będzie to miejsce spotkania w urokliwych zakątkach pięknego miasta. Miasta, jak mało które w dziejach, doznało losów tragicznych, ale i pięknych, wzniosłych. Związane z wybitnymi postaciami, a przecież wśród nich było wielu poetów.
Antologię wierszy o stolicy można podzielić na dwie części:
1. wiersze poetów sprzed II wojny światowej, tu: również okres okupacji i Powstania Warszawskiego, oraz,
2. wiersze poetów powojennych, w tym twórczość naszej Grupy.
Zachęcam do rozwinięcia tego wątku.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Rozpocznę wątek wierszem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pt. "Warszawa".

(Krzysztof Kamil Baczyński - poeta, zginął w Powstaniu Warszawskim, 4 sierpnia 1944 r., w pałacu przy pl. Teatralnym, dziś jest tu siedziba Warszawskich Pracowni Konserwacji Zabytków.)

KAMIL BACZYŃSKI

WARSZAWA

Bryła ciemna, gdzie dymy bute,
poczerniałe twarze pokoleń,
nie dotknięte miłości chmury,
przeorane cierpienia role.

Miasto groźne jak obryw trumny.
Czasem głuchym jak burz maczugą
zawalone w przepaść i dumne
jak lew czarny, co kona długo.

Wparło łapy ludzkich rojowisk
w głuchych ulic rowy wygasłe,
warcząc czeka i węszy groby
w nocach krwawych i w gromach jasnych.

Jeszcze przez nie najeźdźców lawa
jako dym się duszny przewlecze,
zetnie głowy, posieje trawy
na miłości, krzywdzie człowieczej.

Jeszcze z wieku w wiek tak się spieni
krew z ciemnością, a ciemność z brukiem,
że odrośnie jak grom od ziemi
i rozewrze niebiosa z hukiem.

Bryła ciemna, miasto pożarne,
jak lew stary, co kona długo,
posąg rozwiany w dymy czarne,
roztrzaskany czasów maczugą.

I znów ujął długo i rydel,
ciąć w przestrzeni i w ziemi szukać,
wznosić wieki i pnącze żywe
na pilastrach, formach i łukach.

I w sztandary dąć, i bić w kamień,
aż się lew spod dłoni wykuje,
aż wykrzesze znużone ramię
taki głaz, co jak serce czuje.

10.II.43 r.

cytat pochodzi z K.K.Baczyński "Po stronie nadziei, wybór wierszy", Świat Książki, 2004Michał M. edytował(a) ten post dnia 31.07.08 o godzinie 23:15
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Krystyna Krahelska

Hej chłopcy, bagnet na broń!

(t.Bagnet na broń!)

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka przed nami,
mocne serce, a w ręku karabin,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Jasny świt się roztoczy,
wiatr owieje nam oczy
i odetchnąć da płucom, i rozgorzeć da krwi,
i piosenkę jak tęczę nad ziemią roztoczy
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Długa droga, daleka, przed nami trud i znój!
Po zwycięstwo, my młodzi, idziemy na bój,
granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Ciemna noc się nad nami roziskrzyła gwiazdami,
Białe wstęgi dróg w pyle, długie noce i dni,
nowa Polska zwycięska jest w nas i przed nami
w równym rytmie marsza: raz, dwa, trzy!

Hej, chłopcy, bagnet na broń!
Bo kto wie, czy to jutro, pojutrze czy dziś
przyjdzie rozkaz, że już, że już trzeba nam iść.
Granaty w dłoniach i bagnet na broni!

Warszawa, 1943 r.

Wiersz znajduje się również w temacie
Kolumbowie walczącej Warszawy
- M.M.
Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.11.09 o godzinie 17:13

Temat: Warszawa w poezji

Skoro w tę stronę zmierzamy to koniecznie to:

Albert Harris
Piosenka o mojej Warszawie


Jak uśmiech dziewczyny kochanej,
jak wiosny budzącej się wiew,
jak świergot jaskółek nad ranem,
młodzieńcze uczucia nieznane,
jak rosa błyszcząca na trawie,
miłości rodzącej się zew,
tak serce raduje piosenki tej śpiew
piosenki o mojej Warszawie…

Warszawo, ty moja Warszawo!
Tyś treścią mych marzeń i snów,
radosnych przechodniów twych lawą,
ulicznym rozgwarem i wrzawą,
Ty wołasz mnie, wołasz stęskniona
upojnych piosenek i słów.
Jak bardzo dziś pragnę zobaczyć Cię znów,
o moja Warszawo wyśniona…

Jak pragnąłbym krokiem beztroskim
przemierzyć przestrzeni Twej szmat,
bez celu się przejść Marszałkowską,
na Wisłę popatrzeć się z mostu,
dziewiątką pojechać w Aleje,
Krakowskim się przejść w Nowy Świat,
i ujrzeć jak dawniej, za młodych mych lat,
jak do mnie Warszawo się śmiejesz…

Ja wiem, żeś Ty dzisiaj nie taka,
że krwawe przeżywasz dziś dni,
że rozpacz, że ból Cię przygniata,
że muszę nad Tobą zapłakać...
Lecz taką, jak żyjesz w pamięci
przywrócę ofiarą mej krwi,
i wierz mi Warszawo, prócz piosnki i łzy
jam gotów Ci życie poświęcić…
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Warszawa w poezji

Może nie wielka poezja, ale jakże uczuciowo, prosto i pięknie o naszej stolicy.

Marek Gaszyński

Sen o Warszawie


Mam tak samo jak ty
miasto moje, a w nim
najpiękniejszy mój świat -
najpiękniejsze dni.
Zostawiłem tam kolorowe sny.
Kiedyś zatrzymam czas
i na skrzydłach, jak ptak,
będę leciał co sil
tam, gdzie moje sny
i warszawskie kolorowe dni.
Gdybyś ujrzeć chciał
nadwiślański świat -
już dziś wyruszaj ze mną tam.
Zobaczysz jak przywita pięknie nas
warszawski dzień,
warszawski dzień,
warszawski dzień...

Sen o Warszawie – słowa Marek Gaszyński,
muzyka i wykonanie Czesław Niemen
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.03.12 o godzinie 09:23

Temat: Warszawa w poezji

... ale też z miłością Muniek Staszczyk i T.Love

Warszawa

Za oknem zimowo zaczyna się dzień,
Zaczynam kolejny dzień życia.
Wyglądam przez okno, na oczach mam sen,
A Grochów się budzi z przepicia.
Wypity alkohol uderza w tętnice,
Autobus tapla się w śniegu,
Przez szybę oglądam betonu stolice,
Już jestem na drugim jej brzegu.

Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje,
To kocham to miasto, zmęczone jak ja,
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje,
Gdzie wiosna spaliną oddycha.

Krakowskie Przedmieście zalane jest słońcem,
Wirujesz jak obłok, wynurzasz się z bramy,
A ja jestem głodny, tak bardzo głodny,
Kochanie, nakarmisz mnie snami.
Zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz,
Rozkwita na drzewach, na krzewach,
Ciekami z rzeki kompletnie pijany,
Chce krzyczeć, chce ryczeć, chce śpiewać.

Bo gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje,
To kocham to miasto, zmęczone jak ja,
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje,
Gdzie wiosna spaliną oddycha.

Jesienią zawsze zaczyna się szkoła,
A w knajpach zaczyna się picie.
Jest tłoczno i duszno, olewa nas kelner
I tak skończymy o świcie.
Jesienią zawsze myślę o latach,
Tak starych jak te kamienice,
Jesienią wychodzę z tobą na spacer
Przez pełne kasztanów ulice.

I patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje,
To kocham to miasto, zmęczone jak ja,
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje,
Gdzie wiosna spaliną oddycha.

T.Love - Warszawa
Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: Warszawa w poezji

W Kołysance jodłowej Jerzego Lieberta znalazłem tę wzruszającą Piosenkę - myślę, że większość (a może i wszystkie!...) lirycznych refleksji poety o naszej stolicy pozostało aktualnymi:

PIOSENKA DO WARSZAWY

"O! ty, młodości mej stolico..."
C. K. Norwid


Warszawo! ach któryż to raz
Od murów twoich biegłem precz -
W oddali nikł Zygmunta miecz,
Zamek królewski, Nowy Zjazd...

Po wszystkie czasy klnąc twój bruk,
Twój blichtr i szyk, twój gorzki chleb,
Zmykałem stamtąd, zachodząc w łeb -
Jakżem choć dzień wytrzymać mógł!

A później - przez Kierbedzia most,
Warszawo! powracałem znów,
Nieśmiały, pełen tkliwych słów
I jakże czuły na twój głos...

Znajdźcie mi drugi taki gród -
Ten smętny czar, ten senny tłum,
Górnych i durnych pełen dum,
Niezłomnych wad, zabawnych cnót...

Znajdźcie mi drugi taki kąt,
Co tak sam w sobie - z siebie rad,
Ani ogląda się na świat...
I mówcie - jakże biec mi stąd?...

Coś solą w oku naszych miast,
Warszawo! kocham nóg twych rytm,
Twój spleen, twój lombardowy kwit,
Co oko piekł nie jeden raz...

Twój akcent, w uszach moich brzmi
I mimo klątw, krakowskich gróźb -
Kocham twe cuś i twoje ktuś
I czarujące zawsze ji...

Tu wschodzi laur, zakwita mirt,
Echem rozbrzmiewa wzdłuż i wszerz -
Lechonia żart, Tuwima wiersz
I Boya-mędrca z muzą flirt...

Ani tu Zachód, ani Wschód -
Coś tak, jak gdybyś stanął w drzwiach...
Tu krewnych mam - rodzinka, ach!
Forsytów naszych wdzięczny ród...

Tu snobów, czytelniku, wierz,
Królestwo! - o tym wiem coś sam:
Pewnego dygnitarza znam
I fabrykanta cukrów też...

Bóg z nimi!... Gwiazda twoja trwa
Jasna pośród rodzimych sfer -
...Gdzieś jakiś widok... jakiś skwer...
Jakaś znad Wisły wiotka mgła...

Uliczki wylot... pomnik... plac...
Gdzieś jakiś dom... gdzieś jakiś róg,
Na którym dzień bym marzyć mógł,
Czuły - pod bystrym okiem władz...

Ty myśli naszych, naszych serc,
Przeczuwasz dzieje, umiesz treść -
Listopad wiesz, majową wieść!...
I... duszno tu, tak prawdę rzec.

To pewne - nie ma w tobie zdrad,
Ty w oczy nasze patrzysz wprost,
A bruk twój wydać może głos,
Na dźwięk którego Norwid bladł...

O, miasto pierwszych moich łez,
Bladziutkich uczuć - słodkich drzazg,
Anielstwa mego, Bożych łask...
I pierwszych burz, i pierwszych klęsk!

Warszawo! twój dziś słyszę głos,
Gdy z szumem biegnie, rośnie wiew
Pośród huculskich wzgórz i drzew,
Dokąd mnie, nie chcąc, zagnał los.Zygmunt B. edytował(a) ten post dnia 09.08.08 o godzinie 10:20
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Julian Tuwim

Kwiaty polskie

(fragm.)

Nie miałem serca dla Warszawy,
Gdy opuszczałem miasto Łódź,
Polami sunął zmierzch zmurszały,
Pogrzebem w mgłę się pociąg wlókł,
Drogę mą w przyszłość zawieszały
Kotary ciężkich, starych dum,
Strach stukał we krwi, przemieszany
Z usypiającym stukiem kół,
A powróz wspomnień, mokry, szary,
Taszczył za sobą miasto Łódź,
Szedł brzęk żałosny przez obszary,
Nie Łódź - łódeczkę ciągnął sznur,
I pociąg trząsł się jak blaszany,
Dziecinny śród dorosłych dróg,
I zabierałem do Warszawy
Maleńki światek snów i zmór:
Te dwie, olbrzymie niegdyś szafy,
Gobelin płowy, zegar, stół
I gimnazjalnych klas koszary,
I ulic kurz, i fabryk mur,
I nieba łachman strupieszały,
I złote na nim gwiazdy złud
I po podwórzach bieg zdyszany
W poszukiwaniu gór i burz -
I już mnie z Łodzi do Warszawy
Nie pociąg, lecz karawan wiózł,
I jak żałobnych wieńców szarfy
Zwisały strzępy trosk i trwóg:
Że jestem biedny i myszaty
I że w mieszkaniu będzie szczur,
Ze ojciec coraz dalszy, starszy,
I jak ja przejdę przez ten grób?
Że matka roi swe koszmary
I wciąż nad biedną krąży kruk;
Że siostra płaszczyk ma zwiotczały
I kreskę krzywdy w kątku ust;
Że nie podołam sam wierszami,
Kamienie lepiej w Łodzi tłuc,
I po co jechać do Warszawy?
Ach, wrócić, wrócić na twój próg
I w świętych oczu twoich szafir
Wtopić swój los i ból, i trud -
I oto żalu depeszami
Telegraficzny szarpię drut,
A tobie w kinie lśniący szatyn
Wgaduje w uszko rychło ślub,
Silnymi łudzi rozkoszami
I rwie płaczące druty strun,
A szyby dziobie deszcz szurszawy
I pociąg sapie w szumie chmur,
I oszalałe widm orszaki
Podnoszą się ze słotnych pól...

Tak dojechałem do Warszawy,
Gdy opuściłem miasto Łódź.Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.11.09 o godzinie 16:47
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Krzysztof Kamil Baczyński

Warstwy


Z pętli latarń jak wzrok ku tobie oderwać?
Oto miasto umarłe od żalu.
Ulicą przechodzi ślepy pies dozorcy,
a różowe suknie wracają z balów.
lokomotywy jesienią żółkną i sypią liście.
Po szynach zardzewiałych jaki pociąg odejdzie?
Oto mali chłopcy przynieśli nóż i słońce maszyniście,
a pusta drezyna brzęcząc odjeżdżała bezludna
i w pędzie
obrywa sczerwieniały liść - semafor.
Z szynku poeta wychodzi niosąc kota zabitego przez pijanych.
Kobiety są obce, obce jak stare fotografie ciotek.
Omijam zmierzch, idę do ciebie w małą zmyśloną uliczkę,
gdzie klon jesienny opada najprawdziwszym złotem.


Obrazek

Pałac Blanka, w którym w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego zginął autor powyższego wiersza.
W tym budynku mieściły się do niedawna Warszawskie Pracownie Konserwacji Zabytków, po przenosinach do Podzamcza - obecnie - Ministerstwo Sportu i Turystyki.
(foto. Michał Maczubski)Michał M. edytował(a) ten post dnia 15.08.08 o godzinie 07:46
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Warszawa w poezji

Jacek Dehnel

Warszawa


Tutaj mieszkali. Tutaj przewracali strony
nut tang na cztery ręce i słuchali kronik

przez radiolę w fornirze ze złotej czeczotki.
Z pokoju do salonu powietrza przechodzi

panna Hela lub Pola w eterycznej sukni,
gdzieś była Felcia czerpie prosto z byłej studni,

a martwe dziecko martwe recytuje nazwy,
wsłuchując się w szelesty bluzki z ektoplazmy.

Tutaj, trochę na lewo od gałęzi lipy,
na środku dwupasmowej, szumiącej ulicy

był kredens, w nim łyżeczki. A dalej spiżarka,
gdzie, bezpiecznie w skorupkach, ułożono jajka,

gładkie i nakrapiane. Potem było życie,
nie było trzech pięter i były piwnice,

a tu, gdzie mnie próbujesz pocałować chyłkiem
odłamek właśnie trafiał trzyletnią dziewczynkę,

a tu, gdzie mnie próbujesz całować ukradkiem,
odłamek właśnie trafiał jej skuloną matkę.

Warszawa, 21 VIII 2004

z tomiku "Wiersze (1999-2004), 2006
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.06.09 o godzinie 11:32
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Cyprian Kamil Norwid

Stolica



1

O! ulico, ulico...
Miast, nad którymi k r z y ż:
Szyby twoje skrzą się i świécą
Jak źrenice kota, łowiąc mysz.


2

Przechodniów tłum, ożałobionych czarno
(W b a r w i e s t o i k ó w),
Ale wydąża każdy, że aż parno
Wśród omijań i krzyków.


3

Ruchy dwa, i gesty dwa tylko:
Fabrykantów, ścigających c o ś z rozpaczą,
I pokwitowanych z prac, przed chwilką,
Co tryumfem się raczą...


4

Konwulsje dwie i dwa obrazy:
Zakupionego z góry n i e b a,
Lub - fabrycznej e k s t a z y
O - kęs chleba.

5

Idzie Arab, z kapłańskim ruszeniem głowy,
Wśród chmurnego promieniejąc tłoku;
Biały, jak statua z kości słoniowéj:
Pojrzę nań... wytchnę o k u !


6

Idzie pogrzeb, w ulice spływa boczne
Nie-pogwałconym krokiem;
W ślad mu pójdę, g e s t e m wypocznę,
Wypocznę - o k i e m !...


7

Lub - nie patrząc na niedobliźnionych bliźnich lica -
Utonę myślą wzwyż:
Na lazurze balon się rozświéca;
W obłokach?... k r z y ż !Michał M. edytował(a) ten post dnia 03.09.08 o godzinie 23:54

konto usunięte

Temat: Warszawa w poezji

Jarosław Iwaszkiewicz

Jesień w Warszawie


W alejach białe obserwując pieski,
Oglądam spadające chrupliwe kasztany,
Którymi się zachwycał gdzieś tam Miłaszewski.
Gdybyż park na błękitno był pomalowany!

Ultramaryny dreszcze na szarym asfalcie!
Szaro się podesłała pod stopy ulica.
Ćmy złotych liści, tylko się nie spalcie:
Stolica!

Mgliste aleje i miękkie futerka,
Niskie obłoki, smak węgierki chłodnej.
Chodniki: dziwna dymów, serc rozterka.
O jakiż jestem głodny!

Pomiędzy już nadpsute zabłąkane dalie
Rzymianka-warszawianka, jak z chaty Ewandra,
Syn żołnierza wita, przeginając talię
Na posiniałym placu szaro - Aleksandra.

Za chwilę znowu jesień i Nowy Świat w mgłach,
Wąska, wąska, tasiemna ulica.
Kameralne koncerta grywać będzie Bach.
Stolica - ha, stolica.

Gdzież tu zasadzić wszystkie swoje kwiaty
Między Ziemiańską, Kruczą a belferką,
Zaczarowane uciekając lato
Zaklęło w przedmiot marzeń przelotną kasjerkę.

Cóżem Ci, o Warszawo, ty Wiedeński Dworcze,
Uczynił szarobury, żeś wskazał godzinę,
Gdy wszystkie moje myśli bujne i dozorcze
Spłynęły i samotną odkryły głębinę.

"Maj" się mój gdzieś w Kijowie między Oktostychy
Płonący wydał - zasię śmieszył w Picadorze.
Nowogrodzkiej ulicy rów sinawo-cichy
Czasami tylko w głębi daje żółte zorze.

Rozstąpcie się, o domy, rozjedźcie, tramwaje,
Przez trzeciomostu wiadukt przejrzysty i miodny.
Zejdź mi z oczu, widoku siwy i łagodny.
Dążącemu przez dziwnie pojmowane kraje.

Cóż wy mi poradzicie, na pomnikach wieszcze?
O dziewczynki, marzące o srebrnej epolet!
Za mną wrota, przede mną nieskończone wrota
Otworzą się na błękit, na siność, na fiolet!!...

Niech się raz przecie śmiga z pajęczyn odmota,
Niech palmy złotowonne, niech obudzi strusie,
Różowy żagiel wznieci na morza obrusie,
Precz mi wszystko, co męstwo tamuje i gnębi!

Precz, przyjaźni: ja w krwi chcę przepaścistą głąb
Izochimenów zamknąć tęczowe widoki!
O morza, morza, morza ziąb -
I czarna piano gorącej posoki!

konto usunięte

Temat: Warszawa w poezji

Antoni Słonimski

Alarm


"UWAGA! Uwaga! Przeszedł!
Koma trzy!"
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren - w oktawy
Opada - i wznosi się jęk:
"Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!"

I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.

To gdzieś dalej. nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszzce bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
"Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!"

Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony - armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym "Marsylianki"!

Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?

Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!Krystyna B. edytował(a) ten post dnia 17.11.08 o godzinie 12:44
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Warszawa w poezji

Marian Ośniałowski

Saska Kępa

Saska Kępa zielenieje
tańczą panny i złodzieje

Saska Kępa zielenieje.
Wiersze moje kwitnijcie...

Niebieska łódź na Wiśle.
Tyle chciałbym przemyśleć.

Nad mostami mew skarga.
Jestem struną, którą wiatr targa.

Zielona łódź na Wiśle.
Nikogo nie przemyślę.

Rozkwitają bzy, przekwitają bzy.
Każda zima mija, poschną wszystkie łzy.

z tomu „Kontrasty”, 1958Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 10.08.09 o godzinie 08:45
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Warszawa w poezji

Władysław Broniewski

Ulica Miła


Bronisławowi Linkemu

Ulica Miła wcale nie jest miła.
Ulicą Miłą nie chodź moja miła.

Domy, domy, domy surowe,
trzypiętrowe, czteropiętrowe,
idą, suną, ciągną się prosto,
napęczniałe bólem i troską.
W każdym domu cuchnie podwórko,
w każdym domu jazgot i turkot,
błoto, wilgoć, zaduch, gruźlica.
Miła ulica.
Miła ulica.

Na ulicy Miłej jest zakład pogrzebowy,
obok jatka i sklepik z balonem wody sodowej,
naprzeciwko - klinika lalek, naprawa parasoli...
Perspektywa rzeźnickim nożem przecina oczy. To boli.
Jezdnią, po kocich łbach, trąbiąc pędzi pogotowie,
To pod trzynastym powiesił się fryzjer, który miał źle w głowie:
czytał powieści detektywne, chciał zostać aktorem,
wiecznie coś deklamował albo śpiewał piskliwym tenorem.

Moja miła, ty nie wiesz, jak źle
ulicą Miłą błąkać się we mgle,
niosąc bezdomne marzenie i nie napisany wiersz.
No, powiedz, miła, czy wiesz?

To nie była dusza fryzjera, to był anioł prawdziwy,
jak z trampoliny wzbił się z ulicznej perspektywy,
leciał na białych skrzydłach i ponad każde podwórko
rzucał bawiącym się dzieciom jedno bialutkie piórko,
dzieci piórka anielskie rączkami chwytały, chwytały,
a wtedy z ciemnego nieba spadł śnieg anielsko biały.
Ludzie, ludzie, ludzie wieczorni gorliwie dreptali piechotą,
anioł zniknął, dzieci posmutniały, zostało błoto.

W nocy nad ulicą Miłą - gwiaździsta ospa.
W nocy na ulicy Miłej - rozpacz.
Wiele troski zobaczysz, miła, przechodząc miastem,
ale najwięcej na ulicy Miłej pod numerem trzynastym.

W suterenie pogrzeb.
Niedobrze.
Na parterze
płacze wdowa po fryzjerze.
Na pierwszym piętrze - plajta, komornik. A na drugiem
Służąca otruła się ługiem.
Na trzecim piętrze rewizja - mundurowi, tajniacy.
Na czwartym czytają "Kurier Warszawski" - "poszukiwanie pracy".
Na poddaszu dziewczyna dziecko dwudniowe zabiła.
Miła ulica.
Ulica Miła.

Na ulicy Miłej ani jedno drzewko nie rośnie,
na ulicy Miłej - w maju! - ludzie nie wiedzą o wiośnie,
ale cały rok hula perspektywa łysych gazowych latarni,
łbem waląc w mur cmentarny.

Moja miła, ja tą ulicą nie chodzę,
choćby mi było po drodze.
Nawet kiedy do ciebie się śpieszę,
nie idę ulicą Miłą,
bo kto wie, czy się tam nie powieszę.
Małgorzata B.

Małgorzata B. Ale to już było.....

Temat: Warszawa w poezji

JERZY ŻUŁAWSKI

ŁAZIENKI


Poszedłem do Łazienek. Park królewski stary
Drzemał w słońcu i ciszy. Na zwierciadle wody
Wsparłszy białe, w marmurze wykowane schody,
Pałac lśnił przez zielonych gęstych drzew konary.

A z drzew na białe barki nimf, na strojne panie,
Na przechodniów tłum barwny, gwarny uśmiechnięty
Leciał gęsty liść żółty, przedwcześnie zwiędnięty,
Tu – gdzie niegdyś królowie mieli swe mieszkanie…

I tak mi się zdawało, że w tym parku słyszę,
Przez gwar rozmów idące i przez nieba ciszę,
Łkanie jakieś nieśmiałe, głuche, przytłumione

- Z drzew, czy z nieba, czy z ziemi… Tłumy rozbawione:
Snadź to drzewa, gdy wiatr je niewidzialny ruszy,
Płaczą tak… a bez echa w niewolników duszy?

konto usunięte

Temat: Warszawa w poezji

Konstanty Ildefons Gałczyński

Wielka radość w Warszawie


Dziennikarze gazetom,
a gołębiom gołębie,
kolejarze poetom,
chmury chmurom na niebie;

wiatr wiatrowi na ucho,
kwiaty kwiatom na trawie
i już wszystkim wiadomo,
co się stado w Warszawie:

Wielka radość w Warszawie,
bo Starówka znów stoi,
człowiek oczom nie wierzy,
istny cud, drodzy moi;

wszystko takie jak dawniej:
dachy, rynek i księżyc,
tylko jeszcze barwniejsze,
tylko jeszcze piękniejsze.

1953
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Warszawa w poezji

Robert Hass

Parki Warszawy


Deszcz uwielbia popołudnie, a wysokie lipy
tam gdzie szeroka aleja 3 Maja
przecina Aleje Jerozolimskie (jest rok 1922)
wyżłobiły zielone kanały prosto w lato.
Ponad zakurzonym brukiem, ledwie ciemniejącym
pod przechodzącymi chmurami, ponad dzwoniącymi tramwajami
i lśniącą taflą Wisły odbijającą połamane kształty
drzew i chmur i mostów z powrotem w niebo,
ponad figurą Matki Boskiej na ulicy Miodowej,
ponad kościołem Świętego Krzyża, gdzie serce Szopena
w połyskującej srebrnej szkatule powoli zamienia się w proch,
ponad kioskami pełnymi plakatów Klary Bow i Chaplina
i Valentino w roli Szejka, ponad przeludnionymi kamienicami
stłoczonymi wokół podwórzy, ponad nowymi budynkami czynszowymi
o mansardowych dachach, wiedeńskich oknach,
płaskorzeźbach Tutanchamona,
i wysmukłych jak sylf kobietach wtopionych w szkło, siąpi lekki deszczyk.
Pada na Ogród Saski, bzy i jabłonie
na trawiastej skarpie, i na park Ujazdowski
z jego rozlewiskiem stawów, gdzie czarnodziobe łabędzie
wiosłują dostojnie pod łukami wąskich kładek,
a młody syjonista czyta książkę na drewnianej ławce.
Pada na Ogród Botaniczny, gdzie magnolie,
kwitnące, opróżniają czarę czystej białej bezczynności.
Pada też lekko na Łazienki
i na pałacyk o kremowych ścianach
i kolumnowych portykach migoczących w rozszerzających się
krążkach-w-krążkach tworzonych przez krople deszczu
na powierzchni zatoczki i na pióra słowików
ukrytych w krzewach wiązu i na wykuty w brązie pomnik króla Stanisława
w słodkim zapachu oranżerii, gdzie woda opływa
cętkowane marmury schodów amfiteatru,
gdzie Paderewski dyrygował Brahmsa, i nawet dzieci,
goniące się po trawie we wszystkich kierunkach
lub kręcące się w kółko z rozpostartymi ramionami aż do upadku
od zawrotów głowy, stanęły przy nagłym tęsknym tonie
skrzypiec, i słuchały. Jest lato, gdy to piszę
w północnej Kaliforni. Czyste powietrze, płonące niebo sierpniowe,
płochliwe gajówki Audubona świergoczące na sosnach.
Czytałem stary przewodnik turystyczny, który znalazłem
oprawiony w twarde ciemnoniebieskie okładki o tłoczonych pozłacanych napisach,
w antykwariacie w tym górskim miasteczku.
Zawiera dedykację: “Od Kazimierza dla Hildy,
z cierpliwą nadzieją i głębokim szacunkiem. Wróć,
moja droga. Powinnaś zobaczyć dzwon w Krakowie”.
Dzieci sprzątają ze stołu, wyciągają ręczniki kąpielowe
na plażę. Kongres ma przerwę, strażnicy śpią
koło ambasad. Nawet mordercy mają wakacje.

tłum. Dobrosława i Janusz Zalewscy

konto usunięte

Temat: Warszawa w poezji

Marianna Bocian*

Odczucie i realność


Warszawa... musica humana brzmi w obrocie historii jak Jeruzalem
wiedzą o tym którzy przeciekli w dym i głąb kanałów znacząc
nadzieję życia bez zająknięcia pełnią młodych lat
przekwitali w owoce ofiary i nieodgadnioną przyszłość
świat przekraczali w rozpędzie przeskakując
nieruchome granice i mosty rzezi na Pradze
miasto... brzmi jak petardy metafor wojna domów i ślubne samochody

Warszawa... wiele tu ze stygmatu Troi i tandetnej sielanki
(nie masz cwaniaka... za żelazną bramą... kup pan pałac.. k...)
jest godzina 2.43 stoję na dziwnej ulicy która jest bezuliczna
bez pamięci we mnie p o z o r n a
cichość jakby szare mury zamieszkiwały tamte ofiary
a to mowa miasta które posiada samo siebie
i brzmi jak słowo w zaklętym kole zegara
nie ujawnione
jakby pod stopami zrastały się znów korzenie w Tamto
co Teraz przerasta – na co tu czekam? –
wiem: to miasto pozostaje
nie kończąca się frazą „Naprzód Warszawo...”

Warszawa... ma wiele w sobie z pornografii nocnych uciech
lokale nie dla ubogich tu za noc wysoko płacą
obcą walutą... o czym mówią tandetne szlagiery?
Ballady o szewcu Kilińskim nie śpiewa już nikt
i zmałpowane tango z Paryża i to wielkie żarcie
w korytach nieustająca rewia do wysokich stołków
i ciągły gruz rosnący w niebo gwiaździście
przeraźliwie jasne cienie czyichś czołgów...
cisza... i nagle słyszę rwący się stuk serca
- - Maurycy... tak... nie może zasnąć po śledztwie
... cienie profesorów wyprowadzanych pod bagnetami...
po bruku
taczka z Łukasińskim... kordon żołnierzy cara...
któryś jak żołnierzowi salutuje... tylko
zacięte twarze z salonu Targowicy
zamykam oczy jeśli nie wyruszę nie oderwę źrenic
wrastających w beton stóp nie wydostanę się
z ogrodu objawionej prawdy i legendy

Warszawa... zajadła jak ból wstydu po salonach
miasto pozornej miłości w katarynkowych szczebiotach
a tu nagle znak ociemniałego anioła wychlusnął
z żył Linkego – wiem! – przeszłość istnieje z pozycji
teraźniejszości i brzmi jak ofiara i konstelacja
grzechów o których milczeć znaczy gotować się do kroku
w ogień wyzbyty zdradliwej perspektywy

Warszawa... miasto którego nie zna stary ląd Europy
jest jak upadek i scalenie Troja padła
Warszawa wstała tragiczniejsza o Jestem
to znaczy przypominam sobie winy bo to miasto
bywa magnesem dziś Marek Hłasko powrócił do swoich
im bliżej jej źródeł tym bardziej wzrasta opór
...krzyżują się światła... ulica jak każda ulica...
za godzinę stanie się giełdą póz
paradą gry wyprzedażą pozorów
... maską... wymianą obniżonych słów
za którymi pozostanie tamta Cena... Santa Polonia...
i wystarczy tu bruk błysk źrenic a powszechnej ofiary
nie odmówi nikt... znów cień Baczyńskiego pomknął
przez Plac Teatralny... dokąd tak Boże?
nie zdążyłam krzyknąć... zgrzyt... rozległ się jednakowo
trwożliwy głos: gdzie się kurwa pchasz na czerwonych światłach!
świata ślepoto ślepoto nie widzisz? - -
to prawda panie władzo... ja nie widzę tego co tu jest
ale co się upotencjalnia... czuję zrastanie...

Warszawa o 7.00 rano czasu europejskiego
brzmi w radiowozie trzeźwo mandatem za 200 złotych polskich
nic za darmo... przytomnieję... Warszawa brzmi jak Warszawa...
ja jak ja... wlokę się do serdecznej Baśki Sadowskiej
słyszę: niech nas w końcu przestanie dzielić
ta czerń... niech nas w końcu przestanie dzielić...

biały dzień jak pieluchy na balkonach

z tomiku „Odczucie i realność”, 1983

*notka o autorce i linki do innych jej wierszy
w temacie W harmonii z przyrodą
Marta K. edytował(a) ten post dnia 28.04.12 o godzinie 07:10

konto usunięte

Temat: Warszawa w poezji

Matthias Kneip*

Warszawa


Gdzie Nowy Świat
młodych ludzi
wiedzie ku staremu

do kawiarenek
na mogile
czasu który przeminął

przeł. Małgorzata Półrola

*Notka o autorze w temacie Góry, poezja i my
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 09.06.09 o godzinie 16:53

Następna dyskusja:

Gwiazdy, planety, kosmos w ...




Wyślij zaproszenie do