Temat: Poezja religijna
Thomas Stearns Eliot
Środa popielcowa
I
Że nie mam już nadziei bym powrócił
Że nie mam już nadziei
Że nie mam już nadziei wrócić
W żądzy talentu i wiedzy człowieczej
Nie staram się już starać o te rzeczy
(Przecz ma skrzydła rozwijać orzeł podstarzały?)
Miałżebym się smucić
Po steranej potędze skazitelnej chwały?
Że nie mam już nadziei żebym zaznał jeszcze
W doczesnej dobie glorii niedołężnej
Że tak nie sądzę
Że wiem już że nie zaznam
Mocy znikomej a potężnej
Że już nie zbłądzę żebym pił
Gdzie drzewa kwitną tryska źródło nic bowiem nie wraca
Że wiem że czas to zawsze czas
Miejsce to zawsze i jedynie miejsce
A to co rzeczywiste jest rzeczywiste w czasie tylko raz
Miejsce ma tylko jedno
I że raduję się z takiego losu
I twarzy świętej się wyrzekam
Wyrzekam głosu
Że nie mam już nadziei wrócić
Raduję się że w kształt oblekam
Coś co napawa mnie radością
Do Boga modlę się by miał nad nami zmiłowanie
I modlę się bym mógł zapomnieć
O co zbyt długo sam się z sobą kłócę
Tłumaczę wciąż od nowa
Że nie mam już nadziei że powrócę
Niech odpowiedzą te tu słowa
Czemu to co się stało już się nie odstanie
A kara dla nas niech nie będzie zbyt surowa
Że nie są już te skrzydła by się puszczać w loty
Tylko powietrze młócić
Miarkę powietrza wyschłą już i lichą
Wyschłą bardziej niż wola mierniejszej lichoty
Naucz nas smucić się tym i nie smucić
Naucz być cicho.
Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej
Módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej
II
Pani, trzy białe lamparty siadły pod jałowcem
Z wiatrem dniowym obżarte do syta
Moich nóg serca wątroby i tego co zawierała
Pusta skorupa czaszki. I rzekł Pan
Ożyjąli tye kości? Ożyjąli
Te kości? A to co się zawierało
W kościach (bardzo już suchych) zaświergotało w odpowiedzi:
Dla dobroci tej pani
I dla jej gładkości, i dlatego
Że wielbi w medytacjach Dziewicę,
Świecimy jasnością. A ja zapoznany tutaj
Sprawy swoje powierzam niepamięci, a swoją miłość
Potomstwu pustyni i owocu tykwy.
To przez nie powrócą do życia
Moje flaki i włókna oczu i te niestrawne części
Które lampart wyrzygał. Pani przywdziała
Białą szatę, barwę kontemplacji. Szata biała.
Pokuty zapomnienia niech zazna biel kości.
Nie masz w nich życia. A jakom zapomniany
I zapomnianym będę, niechże się zapomnę
W takim oddaniu, w skupionym zamiarze. I rzekł Pan
Prorokuj na wiatr, na wiatr tylko bo tylko
Wiatr wysłucha. A kości śpiewały ćwierkając
Iż szarańcza im ciężka a mówiąc
Pani ukojeń
Cicha a bolesna
Rozdarta a cała
Różo pamięci
Różo zapomnienia
Sterana a ożywcza
Stroskana cichości pełna
Różo jedyna
Ogrodem się stała
Gdzie miłościom kres
Gdzie koniec udręki
Miłości niespełnionej
I gorszej udręki
Spełnionej miłości
Kres bezkresowi
Podróży bez końca
Wynik tego
Z czego nic nie wynika
Mowa bez słów
Wymowy słowo
Tobie Matko dzięki
Za Ogród
Gdzie miłości kres.
Świecąc śpiewały pod jałowcem rozwłóczone kości
Że mało dobrego uczyniliśmy wzajem dla siebie,
Dobrze nam tak pod drzewem w chłodzie dnia z błogosławieństwem piasku,
Niepomnym siebie, zjednoczonym na nowo
W spokoju pustyni. To ziemia, którą podzielicie
Losem. A podział ani jasność
Nie znaczą nic. To jest ziemia. Nasze dziedzictwo.
III
Na pierwszym wtórych ja schodów zakręcie
Widziałem gdy w dół się zwrócę
Swą własną w splocie z balustradą marę
Spowitą aury smrodliwej oparem
Jak z diabłem schodów zmaga się zawzięcie
Gdy ten pozór nadziei bierze i rozpaczy.
Na wtórym wtórych zaś schodów zakręcie
Splecionych gdy się toczą w dół porzucę;
Postaci znikły, czarna zaś stopni ruina
Zwilgła, szczerbata, śliniącego się starca usta przypomina
Lub pysk zębaty leciwego rekina.
Na pierwszym trzecich zaś schodów zakręcie
Okno krągłe wzbierało jak figa w czas letni
A za nim pastoralna scena głogi kwitną,
Ktoś barczysty w zieloną strojny i w błękitną
Barwę zaklina maj na starożytnej fletni.
Rozwiany ślicznie
włos, ciemny włos odwiany z ust, co dmą,
Włos i liliowy bez,
Ucieszny fletu głos i strój, nastroju ton i tan po trzecim schodów biegu,
Co nikną, nikną; moc bez nadziei bez
Rozpaczy, co się wspina po trzecim biegu schodów.
Panie! nie jestem godzien
Panie! nie jestem godzien
ale tylko rzecz słowo.
IV
Która się przechadzała w dwojakim fiolecie
Między zmierzchem a świtem
Przechadzała się między rzędami zieleni
Co się odcieniem niejednakim mieni
W bieli, w błękicie Maryi koloru,
O błahej rozprawiając sprawie
I w niewiedzy i w wiedzy wiekuistego doloru
Sunęła pośród innych co się przechadzali,
Zanim doda sił źródłom źródełka orzeźwi w trawie
Ochłodzi suchą skałę utwardzi piaski białe
W błękicie ostróżki, w błękicie Maryi koloru,
Sovegna vos
Otóż i lata schodzą na tym i unoszą
Skrzypeczki precz i fletnie, i wracają życie
Skroś łzy, skroś biały dym obłoku łez, łez lat, co życie
Tchną nowej miary w dawny rym. Odkupcie ten
Zły czas. Odkupcie wzniosły sen,
Te sny w obrazach nieczytelnych gdy
W kanakach wloką jednorożce pozłacane mary.
Siostra milcząca w bieli i w błękicie
W całunie pośród cisów, za ogrodowym bożkiem,
W którego fletni podmuch sczezł, chyląc głowę bez słowa uczyniła znak
A trysło źródło i zaśpiewał ptak
Odkupcie ten doczesny świat, ten sen
Ten słowa znak co niesłyszalne, niewysłowne
Nim
Tchnienie otrząśnie tysiąc szeptów z cisu
Po tym wygnaniu
V
Gdy już stracone między straconymi,
Umilkłe między umilkłymi,
Niesłyszalnego pomiędzy słowami
Słowa się nie wysłowi, nie usłyszy;
Jeszcze to międzysłowie, niesłyszalne Słowo,
Pozostaje Słowem nie w słowie, Słowem w osnowie
Świata i gwoli świata;
A świeciła ta światłość w ciemnościach, a świat
Wciąż się w obliczu Słowa niestały obracał
Wokół stałego środka, wokół Słowa ciszy
Ludu mój! cóżem ci uczynił.
Skąd słowo wziąć, skąd słowo wziąć i gdzie
Zabrzmi? Nie stąd, tu nie dość ciszy,
Ani na wyspach, ani w morzu, ani
Gdzie stąd ląd, pustyni piaski albo dżdże,
Bo tym co chodzą w mroku
Czy dzień czy noc nie masz dobrego czasu
Dobrego miejsca
Żeby łaski
Zaznali ci co unikają wzroku
Nie masz radości czasu wśród hałasu tym co słyszą wrzaski lecz nie głos
Alboż pomodli się siostra w żałobie
Za tych co chodzą w mroku, którzy wybrali cię a przeczą tobie
Którzy rozdarci między rok a rok, czas a czas, godzinę a godzinę, słowo
A słowo, moc a moc, za tych co z daleka
Czają się w mroku? Alboż pomodli się siostra w zadumie
Za tę dzieciarnię co u bramy czeka
Co nie ucieka ale modlić się umie:
Modlić się za tych co wybrali ale przeczą
Ludu mój! cóżem ci uczynił.
Alboż siostra w całunie wśród cisów zieleni
Za tych pomodli się co bluźnią jej wśród cieni
Co nie ulegną chociaż przerażeni
Wyznają wobec świata i zaprą się wśród skał
W tej ostatniej pustyni wśród ostatnich w błękicie skał
W pustyni wśród ogrodu w ogrodzie wśród pustyni
Suchej zapiekłych bruzd wypluwając z ust zapiekłą pestkę jabłka
Ludu mój!
VI
Choć nie mam już nadziei bym powrócił
Choć nie mam już nadziei
Choć nie mam już nadziei wrócić
Waham się między stratą a intratą gdy
W krótkim przesmyku się zbiegają sny
U zbiegu snów w półmroku pomiędzy narodzeniem a skonaniem
(Zmiłuj się Panie) choć nie pożądam tych pożądać rzeczy
W wielkim oknie gdzie morze granity kaleczy
I wciąż szybują białe żagle w morze, szybują w przestworze
Niezłomne skrzydła
A utracone serce zastyga i znów
Cieszy się z głosów morza z utraconych bzów
I śpieszy się upomnieć znów duch mdły
O nawłoć o utracony zapach morskiej mgły
O ten głos którym woła
Przepiórka o siewkę która kreśli koła
I puste kształty tworzy ślepe oko
W kościanej bramie otwartej szeroko
A węch woń piasku słoną chwyta znów
To czas napięcia między skonaniem czas a narodzeniem
To miejsce samotności u zbiegu trzech snów
Wśród błękitu skał
Lecz gdy strząśnięte z cisu głosy porwie wiatr w pustkowie
Niech inny cis otrząśnie się odpowie.
Wielebna siostro, matko święta, o duchu źródła, o duchu ogrodu,
Nie dopuść drwiną łudzić się nam lichą
Naucz nas smucić i nie smucić się żałobą
Naucz być cicho
Nawet wśród tych skal
To On jest pokój nasz
I nawet wśród tych skał
Siostro, matko
I duchu rzeki, duchu morza
Nie daj mi się rozłączyć z Tobą
A wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie.
1930
tłum. Adam Pomorski
w wersji oryginalnej pt. „Ash Wednesday”
w temacie Poezja anglojęzyczna
fragment ( cz. I) w innym tłumaczeniu, Jacka Nowaczyka,
w temacie Wiersz na taki dzień, jak dzisiaj, a całość w tłumaczeniu
Jerzego Niemojowskiego
dalej, w tym samym temacie.
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 09.03.11 o godzinie 21:14