Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Piosenka o zależnościach i uzależnieniach

(fragm.)

L.

Panie Boże ukrywający twarz w twarzy
Maryi przed każdym kto żądał Cię widzieć
i wzywał do wstawiennictwa najpóźniej
dzisiejszej nocy uczyń mnie uczyń poetą

Panie Boże najsłodszy z pokoi mojego dzieciństwa
z komnat moich staroświeckich ciotek Hryniawskich
i Argasińskich Ilnickich i Kwilińskich które zabrał
deszcz z samego rana by już nigdy nie zwrócić

światu uczyć mnie uczyń poetą
choć ja po dziś dzień wypatruję ich przyjścia

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki - poeta, urodzony w 1962 r. Opublikował: Nenia i inne wiersze (1990), Peregrynarz (1992), Młodzieniec o wzorowych obyczajach (1994), Liber mortuorum (1997), Kamień pełen pokarmu (1999), Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000, II wyd. 20003), Daleko stąd zostawiłem swoje dawne i niedawne ciało (2003), Przyczynek do nauki o nieistnieniu (2003), a także zbiór Poezja jako miejsce na ziemi 1988-2003 (2006), w którym znalazły się utwory z wymienionych książek. Ponadto wydał zapiski Zaplecze (2002) oraz książkę poetycką Dzieje rodzin polskich (2005), za którą otrzymał Nagrodę Literacką w Gdynia. Piosenka o zależnościach i uzależnieniach, z której pochodzi powyższy fragment (L.) wyróżniona została Nagrodą Literacką Gdynia oraz Nagrodą Literacką Nike 2009.[edited]Michał M. edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 22:12
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Julia Hartwig

Jasne niejasne


Najgorętsze uczucia
nie rodzą najlepszych wierszy
ani najlepszej muzyki
ani najwspanialszych obrazów
A jednak bez nich
nie powstałoby nic

Nie liczysz pisząc
a jednak wszystko jest policzone
nie kryjesz się
a jesteś ukryty
nie wystawiasz się na pokaz
a widzą cię i rozpoznają
Przyznaj
że jest w tym coś niejasnego

z tomu "Jasne niejasne"
(Wydawnictwo a5, Kraków 2009)
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Weselin Chanczew*

Poeta


Kolumbem bądź zawsze,
bądź Kolumbem przez całe swe życie.
Odkrywaj kontynenty i gwiazdy,
przestrzenie i ludzi;
zmieść w swym sercu
świat cały,
wszystkie drogi, co prowadzą nas w dal;
nie zaznaj spokoju,
szukaj ich wciąż,
a znalazłszy, ruszaj znów
w drogę daleką
ku krainom nie znanym.
Do ostatniego swego tchnienia
bądź zawsze Kolumbem
i własną śmierć swą powitaj
jak nie odkrytą ziemię,
jak nie znany ci kraj.

tłum. z bułgarskiego Anatol Stern

*notka o autorze w temacie Poezja kolei żelaznych
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.10.09 o godzinie 15:28
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Hugh MacDiarmid

Przyjaciółce i poetce


Z poetą jest jak z glistą podskórną, Dracunculus medinensis,
Która, próbując pomieścić mnożące się potomstwo,
Poświęca niemal każdy organ swojego ciała i oddaje siebie
(Jej pochwa zanika w wyniku rozrostu
Pożerającej wszystko macicy, a to poważny
Problem położniczy, samica potrzebuje więc
Cudownego urządzenia, Dzięki któremu mogłaby złożyć swój miot,
Tam gdzie miałby pożywienie i szanse przeżycia)
Oddaje się więc bez reszty dziełu macierzyństwa,
Będąc zaledwie jedną, wydłużoną rurką zapchaną maleństwami;
Patrząc: z pękniętego pęcherzyka, z małej, okrągłej ranki,
Wychodzi jej nieustraszona główka, po czym powoli
Wysuwa się z otworu gębowego
Piękna, delikatna i przezroczysta rurka, napina się i wylewa z siebie
Niezliczone potomstwo w odpowiedzi na bodziec działający
Nie na glistę, ale bezpośrednio na skórę jej żywiciela,
Z którym nie wiąże jej żadna struktura (a bodziec ten,
Och poeci, to tylko zimna woda!)... Wór powłokowo-mięśniowy
Służy jej za macicę, wypychając z otworu długą rurkę
Wraz z zawartością. A kiedy po wypadnięciu macica pęka
Jej wystająca, zwiotczała część kurczy się do rozmiarów nitki
(Całkowita pustka Aleksandra Błoka po napisaniu wiersza!)
Której nagłe wyschnięcie skutecznie i szczelnie
Zamyka ranę na jakiś czas... do chwili, gdy pod wpływem nowego bodźca,
Wychodzi nowa część macicy, pęka i opada,
Wyrzucając z siebie ponownie kolejną masę larw,
I tak trwa ten proces, aż cal po calu
Cała macica zostaje usunięta i poród jest zakończony.
Czy nie w ten sposób my, poeci, wydajemy na świat nasze płody,
Kiedy cali stajemy się narzędziem samobójczej sztuki,
I nicujemy się do siódmej skóry, popadając w sławę?

tłum. z angielskiego Jerzy Jarniewicz

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Zwierzęta w ZOO i nie tylko tam
Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.03.14 o godzinie 00:34
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Jan Kochanowski

Do poetów


Jako Chiron, ze dwojej natury złożony,
Wzgórę człowiek, a na dół koń nieobjeżdżony,
Rad był, kiedy przyjmował do swej leśnej szopy
Nauczonego syna pięknej Kalijopy,
Naonczas gdy do Kolchów rycerze wybrani
Pławili się przez morze po kożuch barani:
Równiem wam i ja tak rad, zacni poetowie!
A jesli u Chirona cni bohatyrowie
Przyjmowali za wdzięczne wieczerzą ubogą,
Bo tam wszytka cześć była mleko z świnią nogą:
Nie gardźcie i wy tym, co dom ubogi niesie,
Bo jako Chiron takżeć i ja mieszkam w lesie.
Będzie ser, będzie szołdra, będą wonne śliwy;
Każecie li też zagrać, i na tom ja chciwy.
Owa prosto będziecie ze mnie mieć Chirona,
Tylko że ja nie włóczę za sobą ogona.

Jan Kochanowski (ur. 6 czerwca 1530 w Sycynie koło Zwolenia, zm. 22 sierpnia 1584 w Lublinie) – poeta polski epoki renesansu, sekretarz królewski. Najbardziej rozpoznawalny autor fraszek i trenów, "Odprawy posłów greckich", czy "Psałterza Dawidów". Zapisał się wielką czcionką w polskiej poezji.

(to tylko jako przypomnienie, wszyscy przecież wiedzą, kim był ów Poeta - przyp. M.M.)
Michał M. edytował(a) ten post dnia 22.11.09 o godzinie 17:42
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Alda Merini

Poeci pracują nocą


Poeci pracują nocą
kiedy czas ich nie pogania,
kiedy milknie hałas tłumu
i kończy się lincz godzin.

Poeci pracują w ciemności
jak nocne sokoły albo
słodkośpiewne słowiki.
I LĘKAJĄ SIĘ OBRAŻAĆ BOGA.

Ale poeci, w swojej ciszy,
robią więcej hałasu
niż złocisty nieboskłon gwiazd.

tłum. Magdalena Kamińska

w wersji oryginalnej pt. „Poeti lavorano di notte”
na stronie W języku Dantego


* * *

Niech będzie cisza na ziemi
wokół poety który umiera w rozpaczy
wolny od przebaczenia.
Bo któż przebaczy poecie
że patrzył na gwiazdy
że wierzył w trwałą miłość
jak w zaczarowane zamczysko?
Kto wybaczy poecie
że po latach palących klęsk
wyszedł z użycia
chociaż w zmysłach
pozostał zwycięzcą?

tłum. z włoskiego Jarosław MikołajewskiTen post został edytowany przez Autora dnia 07.03.14 o godzinie 00:35
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Krzysztof Adamczyk:
Charles Bukowski

znaczy chcesz być pisarzem?


Bukowski daje instruktaż, co zrobić by zostać pisarzem, poetą - trzeba po prostu czekać impuls, bo bez natchnienia, głosu wewnętrznego, pasji szukania w głąb siebie, bez zadawania pytań, na które może nigdy nie ma odpowiedzi, bez dostrzegania rzeczy wielkich w drobiazgach, nie warto sięgać po pióro, klawiaturę, szkoda wówczas czasu.Michał M. edytował(a) ten post dnia 11.06.12 o godzinie 11:19
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Małgorzata Kazimierczak

Marek Basiaga

* * *


tak mówić
aby śnieg rozkwitał w jabłoń
słowa
a człowiek przystanął pod niebem

spojrzeć w oczy
w nich odnaleźć
jedyny swój początek

przez chwilę
nie spisaną na straty

post przeniesiony na podstawie p. 1g) regulaminu
Zasady publikowania na forum grupy "Ludzie wiersze piszą..."
– M.M.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Derek Mahon

Wszystko będzie dobrze


Jakżeby miało mnie nie cieszyć kontemplowanie
chmur przecierających się ponad dymnikiem
i odbitego na suficie przypływu?
Będzie i umieranie, będzie i umieranie,
lecz nie ma co się w to zagłębiać.
Wiersze płyną od ręki same z siebie
A ukryte źródło to czujne serce.
Słońce się wznosi wbrew wszystkiemu
i dalekie miasta są piękne i pełne blasku.
Leżę tu w samym ogniu słońca
patrząc jak wstaje świt i przepływają chmury.
Wszystko będzie dobrze.

tłum. Piotr Sommer

w wersji oryginalnej pt. “Everything Is Going To Be All Right”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.12.09 o godzinie 21:34
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Leconte de Lisle

Do zmarłego poety


Ty, którego spojrzenia migotliwa rzeka
Od barw boskich do kształtów wieczystych spływała,
Od niebios wspaniałości do żywego ciała,
Śpij: pod pieczęcią nocy niech nie drży powieka.

Widzieć, słyszeć , odczuwać? – Proch i wiatr nas czeka.
Miłość? – Żółć jest ukryta w złocistym pucharze.
Jak Bóg, znużon, opuszcza swe święte ołtarze,
Tak Ty odejdź w materię, co bezmiar obleka.

Na twoje zgniłe kości, na cień grobu długi,
Niechaj, kto chce, wylewa łez posłuszne strugi;
Niech sławą, zapomnieniem obdarzą cię z wiekiem;

Lecz ja tobie zazdroszczę; w grobu cichej wnęce
Uwolnionyś od życia – i nie czujesz więcej
Wstydu, że myślisz; wstrętu, że jesteś człowiekiem.

1884

tłum. Hanna Igalson
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Johannes Bobrowski

Zawsze nazywać


Zawsze nazywać:
drzewo, ptaka w locie,
czerwonawą skałę, tam gdzie
rzeka płynie, zielona, i rybę
w białej mgle, gdy zmierzch
opada na lasy.

Znaki, barwy, to
gra, jestem zakłopotany,
może nie skończyć
się sprawiedliwie.

I kto mnie nauczy
tego, czego zapomniałem: kamieni
snu, snu
ptaków w locie, snu
drzew, w ciemności
wiodą rozmowy - ?

Gdyby tam Bóg był
wcielony,
i zechciał mnie powołać,
pochodziłbym,
poczekałbym trochę.

4. 2. 1961

tłum. Eugeniusz Wachowiak

w wersji oryginalnej pt. „Immer zu benennen”
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 03.01.10 o godzinie 09:51
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Delmore Schwartz

Ameryka, Ameryka!


Jestem poetą rzeki Hudson i tego, co z niej się wspina
świateł, gwiazd, mostów
A także mianowanym przez siebie laureatem Nagrody Atlantyku -
serc ludzi, którzy go przebyli
po Amerykę nową.

Wlokę się pod ciężarem chimer, nadziei zdobytych
w znoju chorej ekstazie zrywach
i ciągach nastroju, dziwach udziwnionych
Królestwa emocji, które trzeba dostrzec i przed którym ostrzec.

Bom jest poetą żłobka (w mieście)
i cmentarza (w mieście)
Gazem i jazzem tajemnego miasta w sercu i w głowie.
To pieśń naturalnej jaźni miasta Dwudziestego Wieku.

Prawdą jest, choć częściową, że miasto to "tyrania liczb"
(To zaśpiew jaźni miejskiej metropolitalnej i metafizycznej
Powstałej z pierwszych dwóch Wojen Światowych Dwudziestego Wieku)

To miasta jaźń, co spoziera jednym rozjarzonym oknem w drugie
Gdy kwadraty i szachownice błyskają nocą na olbrzymiej
Tafli mroku i majaczącymi żółto światełkami grobów
Skrywających tyle istnień. To jest mózg miasta
Który patrzy i mówi: więcej: więcej i więcej: wciąż więcej.

tłum. z angielskiego Grzegorz Musiał

w wersji oryginalnej pt. „America, America!”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 07.03.14 o godzinie 00:37
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Ryszard Mierzejewski:
Delmore Schwartz

Ameryka, Ameryka!

Ryszardzie, dziękuję za przedstawienie powyższego wiersza. Miałem bardzo miłą lekturę. Ma niesamowitą wewnętrzną strukturę, zupełnie jak wody rzeki Hudson wpływając do Atlantyku, jako metafora tłumów z całego świata, którzy szukają szczęścia na nowym lądzie.
Pozdrawiam, Michał.Michał M. edytował(a) ten post dnia 11.06.12 o godzinie 11:20
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Michał M.:
Ryszard Mierzejewski:
Delmore Schwartz

Ameryka, Ameryka!

Ryszardzie, dziękuję za przedstawienie powyższego wiersza. Miałem bardzo miłą lekturę. Ma niesamowitą wewnętrzną strukturę, zupełnie jak wody rzeki Hudson wpływając do Atlantyku, jako metafora tłumów z całego świata, którzy szukają szczęścia na nowym lądzie.
Pozdrawiam, Michał.

A ja dziękuję, Michale, za trafny komentarz. Rzeczywiście, ten wiersz jest niesamowity, uderza już podczas pierwszej lektury. Następne - wciąż odkrywają nowe pokłady znaczeń i prowokują do refleksji. Inną sprawą jest znakomity przekład Grzegorza Musiała - z zawodu lekarza medycyny - tego i innych wierszy z Jego antologii "Ameryka, Ameryka!", wyróżnionej coroczną nagrodą Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych w 1994 roku. Aż dziwne, że ten ze wszech miar oryginalny i wybitny poeta znany jest w Polsce dotąd jedynie w wąskich kręgach literackich.
Pozdrawiam i zachęcam do lektury innych wierszy Delmore'a Schwartza na naszym forum - RyszardRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.01.10 o godzinie 13:01
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Leopold Staff

Poeto!


Poeto! Gardź oklaskiem mas,
Miej za nic sławę!
Biegnij wciąż naprzód, wyprzedzając czas,
Jak szybkobiegacz kurzawę!

z tomu "Barwa miodu", 1936
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Ryszard Mierzejewski:
Michał M.:
Ryszard Mierzejewski:
Delmore Schwartz

Ameryka, Ameryka!
[...]
A ja dziękuję, Michale, za trafny komentarz. Rzeczywiście, ten wiersz jest niesamowity, uderza już podczas pierwszej lektury. Następne - wciąż odkrywają nowe pokłady znaczeń i prowokują do refleksji. Inną sprawą jest znakomity przekład Grzegorza Musiała - z zawodu lekarza medycyny - tego i innych wierszy z Jego antologii "Ameryka, Ameryka!", wyróżnionej coroczną nagrodą Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych w 1994 roku. Aż dziwne, że ten ze wszech miar oryginalny i wybitny poeta znany jest w Polsce dotąd jedynie w wąskich kręgach literackich.
Pozdrawiam i zachęcam do lektury innych wierszy Delmore'a Schwartza na naszym forum - Ryszard

Rzeczywiście, wielu jest poetów poza wąskimi gronami literatów i poza stowarzyszeniami. Wiele antologii zawiera nazwiska nieznane szerszemu czytelnikowi. A wiersze Delmore'a Schwartza są niezwykłe chyba właśnie dzięki przekładowi Grzegorza Musiała. Sięgnąłem po każdy z nich, raz jeszcze dziękuję za wyjątkową lekturę, pozdrawiam -
Michał
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Jacques Prévert*

* * *


To nie ja
to kwiaty które widziałem
śpiewają
to nie ja
to wino które wypiłem
śmieje się
to nie ja to miłość którą zgubiłem
płacze

tłum. z francuskiego Ewa Fiszer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie W języku Baudelaire’a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 23.02.14 o godzinie 03:01
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Glyn Hughes*

Dedykacja


1

nowo narodzonemu
co będzie musiał wyobrażać sobie
czas, gdy ludzie nie chodzili po księżycu;

2

wrzodowcom
w schludnych garniturach, mającym długą przerwę obiadową,
rozluźniającym na noc swe krawaty;

3

dziewczętom, delikatnym jak wschodząca mgła,
co snują się wracając z lekcji

(i w lesie pełnym słońca rozchylają bluzki)

które się stają kobietami na Kursach Wieczorowych,
które zastanawiają się, dlaczego wyszły za mąż;

4

wdowie podążającej za swym kaszlem
bo jest już stara i za dużo wypaliła
albo za długo pracowała wśród wilgoci
i była zbyt beztroska, skąpa lub za biedna, by ją suszyć;

5

religijnej sąsiadce, która chce
aby jej pranie, próg i dzieci
uzyskiwały coraz czystszą biel
(z końcem każdego ranka
jej pranie dźwiga się z bezkształtu
aby się oddać – bardziej niż ona –
podmuchowi wiatru);

6

kobiecie, z którą dzielę
jedno oko, usta,

do której aby wejść nie muszę mieć paszportu –
jak kiedy wraca się do domu.

tłum. Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Być poetą...

Marco Antonio Campos*

Responsorium za hotel “Richelie”


Ta historia już się wszystkim opatrzyła.
Cóż bardziej banalnego, niż powiedzieć,
że jakiś latynoski poeta nacierpiał się w Paryżu;
nie odnosi się to bynajmniej do latynoamerykańskich poetów
z oficjalnego rozdania, tych sztywniaków w dyplomacji czy na Sorbonie,
co to bez tchu, w transie opiewają Ogród Luksemburski,
i zmierzch nad Sekwaną – poezja bateaux-mouches, blichtru i tanich efektów,
pisywana przez nadętych pozorantów lub snobów z szesnastki,
tych, którzy wykrzykują „ach! jakiż to stylowy talerz, madame!”
lub „nadzwyczajny film dzisiaj widziałem!”.
Krytycy od wykrzykników, delektujący się tą swoją kulturą
na luksusowych obrusach z plamami błota i krwi,
popijający, ze znawstwem kiperów, przednie wino z roku
najlepszych zbiorów. To ci, co zapowiadają, że nie będą przyjaźnić się ze swoimi,
ponieważ chcą się wprawiać w języku i przestawać z Francuzami.
Ale ten, ale ten człowiek był inny. Ale ten
był kimś wielkim, naprawdę wielkim,
należał do biedaków, albo raczej trzymał stronę
wygnanych z woli nieszczęścia.

Był inny niż wszyscy, był smagnięciem mrozu
w lipcowym słońcu. Był nocą, której czara się przebrała.
Od przyjazdu do Paryża śmierć trzymała go na muszce,
miłosiernie traktując chłodem i głodem.
Nalewała mu do miski chorób i osładzała życie jak mogła.
Była przy nim, gdy drzemał w metrze, w parkach,
na Bożych posadzkach, i jadł, zdawało mu się, że jadł,
choć bez Voltaire’a i Pascala, choć nie było rozmnożenia ryb,
a i wina zaledwie kropelka, garść rzeżuchy, łodyżka bazylii.
Była przy nim, który na zawsze przylgnął do wspomnienia matki, Bolesnej,
on – jej obrońca, Chrystus, kołysany do snu przez Goyę,
on – jak dziecko, gdy pisał wiersze, z dala od tafli stawu,
od łabędzia, od skrzydlatego wachlarza madame Mallarmé.
Jego anioł stróż ubierał się i płakał jak Peruwiańczyk,
ukazywał mu się przy stoliku lub przy barze w „Le Dôme”
czy „La Coupole”, pod kasztanowcem, płacząc bez łez nad brzegiem Sekwany
lub przy moście La Tournelle, lecz tych dwóch nie zwykło ze sobą rozmawiać.
Jego sprawy: rzeczy najprostsze, rzeczy, papierosy i kawa, pióro,
w którym zabrakło atramentu, albowiem „jasne, przecież powiedziałem...”

I któregoś dnia zasnął w nocy lub
obudził się rano w pokoju hotelu „Richelieu”
(przy ulicy Moliera 20, w pierwszej dzielnicy)
i mieszkał tam przez wiele lat, w gorszych momentach
przeprowadzając się do innych pomieszczeń, tak samo
podejrzanych i nędznych jak to,
żywiąc się słowami Jana i Mateusza,
bo chleba miał zaledwie okruchy.
To stąd, z czwartego piętra, widział po drugiej stronie
ulicy pokój, w którym spała Georgette.
Patrzył na nią, czekał i marzył.
Georgette mieniła mu się w oczach: księżycowo,
czerwcowo, czasem twarzy użyczał jej anioł.
Poznali się, żyli ze sobą, był od niej zależny (od jej
mieszkania i pieniędzy), podróżowali, zdawało im się, że cierpią
wspólnie, ich ślub odbył się pewnego dnia w roku 1934.
Przyjaciele Vallejo nazywali ją mitomanką,
histeryczką, furiatką, sadystką. I być może
mieli nawet rację. Ale dzięki temu ta historia
jest fascynująca. Taka już ona była. Tak to było, lecz bez niej
Vallejo nie dotarłby nawet do Abrahama,
I światu by nie objawił, co jest wewnątrz liścia,
On, błogosławiony materialista, ze swoją Historią
i Robotnikiem, ukrytym pod książką, on, któremu śniło się piekło,
by mógł żyć zaświatami świata na tym świecie.

Jest poniedziałek, w październiku 1995 roku. Przyjeżdżałem
tu wiele razy, ale dzisiaj widzę, że chorują francuskie kasztanowce
i fałszywe pieprzowce peruwiańskie.
Może powinienem to powiedzieć inaczej, poczekajcie.
Hotel „Richelieu” (wisi ogłoszenie) będzie wyburzony,
a na jego miejscu powstanie inny, sześciopiętrowy,
o tej samej nazwie. Zdążyłem na ostatnią godzinę.
Może ostatni już raz siedzę na parapecie
wielkiego okna, a konsjeż czy administrator budynku
patrzy na mnie jak na włóczęgę lub szaleńca.
Ale nie ma konsjeża, administratora.
Patrzę przez okno na schody,
po których Vallejo wchodził tysiące razy.
Te schody nie zaprowadzą go na czwarte piętro,
a z pokoju nie zobaczy dziewczyny,
która pewnego ranka, pozdrowiwszy go, krzyknęła
do matki, że niemowa nie już niemową.
Ale to znana historia, już się opatrzyły
opowieści o ubogich poetach,
którzy światło poranka witają pod kasztanem,
Sekwana zaś żegna się z nimi beznamiętnie.

tłum. Krystyna Rodowska

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

wiersz jest też w temacie W wynajętych pokojach
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.02.10 o godzinie 23:24
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Być poetą...

Jerzy Górnicki

Struna harfy


Chciałbym rozpinać strunę
pomiędzy niebem a ziemią,
po której iskra pobiegnie do góry
i zapali rubiny kryształów
na czarnym sklepieniu nocy.

Chciałbym napinać strunę
w palcach twoich marzeń,
słuchać irlandzkich ballad
rozwianych warkoczem poezji
po polach pachnących trawą.

Chciałbym zaciągnąć strunę
na maszcie białych żagli,
przecinać losów fale,
słuchać śpiewu niemych syren
i topić pierścień ze złotem dnia.

Chciałbym być struną upiętą
we włosach twojej harfy,
czuć drgający zapach muzyki
na skórze białej gładkości
i czekać na krople gorącego deszczu.

Warszawa, czerwiec 2002

z tomu "Struna harfy"

Wiersz ten jest także w temacie Poezja i muzyka - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 28.02.10 o godzinie 02:10

Następna dyskusja:

Przysiądź z poetą na ławce




Wyślij zaproszenie do