konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Józef Czechowicz

Narodziny Gniezna


Był świt. Promyki słońca przeszywały las jak złote lance. Ptactwo
świergotało wśród liści. Rude wiewiórki skakały w koronach odwiecznych
drzew.

A dołem, po zielonym mchu, stąpały konie rycerzy. - W tej okolicy
chciałbym zbudować gród - rzekł Lech. - A gdzie? Może na tamtym
wzgórzu? - Może za tym moczarem? - Nie wiem jeszcze. Na znak
czekam. Bogowie zapewne dadzą znak jakiś... - odpowiadał książę.

Jechali dalej. Biały rumak Lecha stawiał nogi jak w tańcu. Dzwoniły
miecze i tarcze. - Może tu? - zapytał jeden z wodzów, gdy stanęli nad
brzegiem jeziora. Książę w zamyśleniu patrzył na kawał lądu,
stanowiący wyspę między trzema jeziorami. Stamtąd, spośród drzew,
dolatywał pisk jakiś i trzepot wielkich skrzydeł. Po chwili orzeł, biały jak
mleko wyfrunął pod chmury. - Tu - postanowił Lech - wyspa jest zawsze
dobra na budowę. Bo obronić ją łatwo. Orzeł to znak. Jeśli tu orły
mieszkają - i rycerze mieszkać mogą.

Na te słowa książęce rozłożyły się obozem wojska. Brzeg wody ustroił
się niezliczonymi ogniskami. Wkrótce echo poszło po lesie: stukały
siekiery, dzwoniły piły. - Na wyspie stanie zamek i gontyna bogom
na chwałę - rozkazywał Lech. - Za rzeką zbudujecie domy i wzniesiecie
wał.

Jeszcze tego samego dnia o zmierzchu ludzie księcia układali pierwsze
bierwiona przyszłych budowli.

Olbrzymy leśne, zwalone żelazem i ociosane z gałęzi, zamieniały się
z wolna w ściany wież, dworów i świątyń. - Jak nazwiemy nasz gród? -
- pytano. - Gniazdo orle znalazłem! Gniazdo! - krzyczał w zaroślach
ciemnowłosy chłopak, syn jednego z wodzów.

Książę ruszył koniem w stronę, skąd głos dochodził. Wodzowie i co
najprzedniejsi z drużyny pojechali za nim.

Chłopiec nachylony patrzył z zachwytem na białe, śnieżystobiałe
pisklęta.

Ktoś z drużyny rzekł: - Gniazdo znaleźli. Może by tak właśnie nazwać
gród: Gniazdo. - Ale nie orle to będzie gniazdo od dziś, jeno książęce.
Gniazdo. Gniazdo książąt. Gniazdo kneziów. Nazwijmy je: Kneźno -
- rzekł Lech. - Kneźno! Kneźno! Sława Lechów! Kneźno!

Długo w noc dymiły ogniska, przy których śpiewano radosne pieśni. Lał
się z dzbanów złoty miód. Konie rżały na polanach. Starzy wojownicy
bili teraz w tarcze, wołając radośnie: - Kneźno! Lech! Kneźno! Lech!

Te śpiewy, te okrzyki witały narodziny nowego grodu, sławnego miasta
Gniezna.

1936Ten post został edytowany przez Autora dnia 27.10.13 o godzinie 21:27
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Johannes Bobrowski*

Chrzest Peruna. Kijów 988


Strąćcie z pagórki w wody Dniepru
tego drewnianego boga
latającego w błyskawicach,
o chytrym i zezowatym,
a zatem złym obliczu,
przywiążcie go do końskiego
ogona i niech tonie w kurzu,
powiedział Włodzimierz.
Więc przyszli
z żelaznymi drągami ludzie,
przyszło dwunastu ludzi Włodzimierza,
zwalili boga, a on nie krzyczał,
i wrzucili go do rzeki.Płyń, władyko ognia.
I płynął.
Lecz nim odpłynął
odrzucił z gniewem kostur
na drewniany most. Przerazili się
obcy mnisi z długimi włosami.
Włodzimierz stoi na moście,0
widzi biegnących biedaków,
dzieci zbiegające z grobli.
Wyjdź z tej wody, krzyczeli.
Wyjdź na twój brzeg Gromowładny,
wołali mężczyźni.
Dosiądź ten kraj jak konia.Rzeka wciśnięta między brzegi
przez porohy przemyka Perun.
Potem, kiedy się nurt rzeki rozwiera
i pagóry ciągną w dal ku borom
w dzikim gąszczu, jawi się wiatr
spychając na mieliznę
płaczące zezowate oblicze.
Tam,
ognisty pozostał.
W mrokach,
za porohami Dniepru
podniósł się gromowładny
o nowym imieniu, Eliasz,
wysyłał burze, błyskawice,
złapał drewno, nadepnął na kostur,
jakby chciał wzniecić
ogień.Odtąd na moście
trwa wieczny spór. Biedacy
słyszą go mówiącego
w dźwięcznym drewnie.
Walczcie, powiada bóg,
walczcie, moje dzieci,
ja już nie wrócę.

tłum. Mirosław Kasjan

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 22.01.13 o godzinie 04:31

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Aleksander Puszkin

Rusałka


Nad jeziorem w głuchym borze
Umartwiał się mnich sędziwy,
W postach, modłach i pokorze
Kończył żywot świętobliwy.
Już łopatką w twardej glinie
Kopał kornie grób dla siebie
I o rychłą śmierć jedynie
Upraszał świętych na niebie.

Raz tedy latem na progu
Swojej chatynki zmurszałej
Pustelnik modlił się Bogu.
Wokół dąbrowy czerniały,
Mgła dymiła nad falami,
Zwolna płynął księżyc młody
Za jasnymi obłokami.
Mnich na ciche spojrzał wody.

Patrzy z lęku oniemiały,
Sam siebie pojąć nie może...
Widzi: fale zakipiały
I znów cicho na jeziorze...
Wtem... powiewna, pięknolica,
Bielsza od wczesnego śniegu,
Z wód naga staje dziewica
I milcząc siada na brzegu.

Patrzy na starego mnicha
l czesze włosy wilgotne,
A święty mnich drży i wzdycha
Widząc jej kształty zalotne.
Ręką wabi go, milcząca,
Głową potrząsa z oddali,
Wtem - jak gwiazda spadająca -
Ukryta się w sennej fali.

Nocą oka mnich nie zmrużył
I nie modlił się dzień cały,
Czas mu się okrutnie dłużył,
jej wdzięki go czarowały.
Księżyc wyjrzał przed wieczorem,
Na dąbrowach mgła osiada,
Znów dziewica nad jeziorem
Zjawia się piękna i blada.

Posyła mu żartobliwie
Całusy, po brzegu skacze,
W wodzie się pluska leniwie,
Jak dziecko śmieje się, płacze...
"Mnichu, mnichu, do mnie, do mnie!"
Wzywa starca, czule wzdycha,
Wtem w przezroczej fali tonie
I woda znów płynie cicha.

Na trzeci dzień w okolicy
Zaczarowanych wybrzeży
Mnich czeka pięknej dziewicy,
Między drzewami cień leży.
Zorza rozjaśniła wodę -
Ludzie próżno go szukali,
Tylko chłopcy siwą brodę
Widzieli w przezroczej fali.

przełożył Leopold LewinAnna B. edytował(a) ten post dnia 23.02.10 o godzinie 19:06
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Detlev von Lilencron

Legenda o świętym Mikołaju


Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.
I przyszły pod wieczór: Panie rzeźniku,
Głodneśmy, daj nam po kęsku i łyku!
A rzeźnik: Proszę was, kochane dziatki,
Będzie wam tu jak u własnej matki.

Weszły, do chlebka cieknie im ślina,
Wtem rzeźnik bierze je i zarzyna.
Kroi na drobne kawałeczki
I jak prosięcinę składa do beczki.
Tak troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

W siedem lat później święty Mikołaj
Do miejscowości tej wszedł niewesołej
I prosi: Dałbyś mi, panie rzeźniku,
Po kęsku mięsa i piwa łyku!
Gdzie troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

Proszę cię, wejdź, Mikołaju święty,
Chlebem i winem zostaniesz przyjęty!
Siadaj na ławie, proszę ciebie!
I już wecuje swój nóż na chlebie.
Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

Daj mi tej peklowiny troszeczkę,
Której od siedmiu lat masz tutaj beczkę!
Ledwie dotarło to do rzeźnika,
Już tylnym wyjściem ze sklepu umyka.
Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

Po co uciekasz, rzeźniku, rzeźniku?
Bóg ci wybaczy, skruszony grzeszniku!
I nie drgnął święty Mikołaj rzęsą,
Wygarnia z beczki różowe mięso.
Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

Obudź się, mięso, i śniadania wołaj!
Ja jestem wielki święty Mikołaj.
I jak ci nie podniesie trzech palców,
Tak wyskoczyło z beczki trzech malców.
Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

Wyspałem się! tak pierwszy zacznie.
A drugi: Ja też spałem smacznie.
A trzeci ziewnął i powiada:
Miałem o raju sen nie lada.
Raz troje dzieci, o! smutny losie,
W pole wybrało się zbierać pokłosie.

tłum. Robert Stiller

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

David Harsent*

Z legend


To był kraj gwałtu:
wybuchy i krwawiące zachody,
niewyjaśnione krzyki,
połyskujące szczątki
zaszlachtowanych zwierząt
uwięzłych w rozwidleniach rzek.

Wkrótce ścieżki zginęły
w paprociach; cierniste gałęzie
biły w nasze hełmy,
nasze jedwabie i gronostaje
wyglądały żałośnie. Był to
rodzaj poszukiwania.

Głęboko w lesie
napotkaliśmy mityczne dziecko;
nie było różowe,
jak nam powiadano, ani uśmiechnięte.
Cuchnęło zgorzeliskiem.
Było zielone jak lód.

Zostawiliśmy je tam – zły
omen, jak zachód słońca.

przełożył Jarosław Anders

*notka o autorze, wiersze w oryginalnej wersji językowej
oraz linki do innych przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 24.02.10 o godzinie 13:07

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Józef Bujnowski

Opowieść o Bałtyku


Złotą strzałą piasków Hel wbił się w Bałtyk po bełt,
od Inflant aż popod Rugię pieni się brzeg Pomorza -
u miodopłynnych Elby i Wisły delt
burzy się morze.

Czy to Swantewid na koniu o grzywie bielszej mleka,
co gryzie wędzidła i krzesa iskry błyskawic?
Jakiż to wicher dyle Arkony zwleka?
Nieba, czy się ma palić?

Wiozą korsarskie korwety w skóry odzianych wikingów,
rwą się płótna pod wicher, słońce się krwawi i topi -
a woda - burzy się, kąsa bałwanów błękitną klingą,
gniewna czerwieni się w słońcu, zda się, najeźdźców zatopi.

Na burtach dębowych tratew wiosła kołyszą się śpiewnie,
barcie pachnące żywicą, pszenicy złote stągwie -
i pieśń flisacka o srebrnowiślanej królewnie
płynie bijąc o brzeg i białych chmur chorągwie.

A potem - po wielu latach - dzielnic rozdartych na ćwierci,
znów iści się półcud w srebrze fal i ułańskich podków -
ludzie wydarci życiu - rycerze wydarci śmierci
znów zaślubili morze - morze słowiańskich przodków,

Pod ściętych dębów pniami gajów święconych bogom
kłębi się morze i czerni, trąca o brzeg i płynie -
- Za jakąż cenę - pyta - Gdańsk jest oddany wrogom?
i - jakie burze poskromi młody przyczółek Gdyni?!

Znowu korsarskie korwety w żelazo zakutych Gotów
wbiły się krwawym cierniem w pierś błękitnej załogi -
- Czyżby to była zapowiedź rugijskich gontyn powrotu?
- Czyżby ofiary krwi żądały bałtyckie bogi?

Bo z walki - na śmierć i życie - życie lub śmierć jest zapłatą,
aż życie równa się niebu - takie błękitne, jak morze -
I - jakże wyrwać z historii wrześniowe dni Westerplatte?!
- - - - - - - - - -
- Od Inflant aż popod Rugię pieni się brzeg Pomorza.

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Bolesław Leśmian

Baśń


Strzeliło srebrne słońce
Nad siną gór korono,
Obłokiem purpurowym
Na dwoje przekreślone.
U samych progów lasu
Lśnią rzeki blade tonie,
A wietrzyk po nich chodzi
I wodę czerpie w dłonie...
Zanucił jakiś ptaszek
I martwy w kwiaty spada...
Na brzeg rusałek wiotkich
Wybiega wnet gromada -
A ciała ich - zielone,
A warga się czerwieni,
Jak właśnie o poranku
Tęczowy liść jesieni!
Zdradliwych oczeretów
Twarde i ostre wstęgi
Stopy im poraniły
W ciemnozielone pręgi.
Lecz piersi im rozpiera
Śmiech pusty i uparty
I błyska rząd szmaragdów
Spod wargi wpółotwartej...
Światełka złotych oczu
Rzucają blask dokoła
I tonie w złotym świetle
Twarz cała - okrom czoła!...
A z boru staruch leśny
Wynurza kark otyły...
"Witajcie, swawulnice!
A coście dzisiaj śniły?"
I piersi mchem porosić
Łopuchem wciąż okrywa,
A w brodzie jakaś pliszka
Zastrzegła mu nieżywa.
I w krąg go otoczyły
Rusałek korowody...
"A siadajże, dziaduniu,
Na pniaku - wedle wody!
Kończ bajkę rozpoczętą,
Niech wątek się wyjaśni!
Już setny maj się zbliża,
A ty nie kończysz baśni!"

Na pniaku staruch usiadł
I gładzi włos zielony,
Aż z brody martwą pliszkę
Wyciągnął - zadziwiony...
"Tfu! martwa pliszka w brodzie!
Niedobra to oznaka:
Ktoś znowu przerwie bajkę!
Już dola moja taka!
Cóż robić! Ciągnę dalej,
Lecz, by nie popsuć wątku,
Pieszczotki moje wodne,
Zaczynam od początku:

"Lat tysiąc chyba temu
Królewna piękna żyła,
Co serce miała złote,
A w sercu smutków siła!
Raz - z okien swego zamku
Wyjrzała w świat daleki,
Wyjrzała i zasnęła,
Zasnęła jak na wieki!
I przyszedł rycerz młody,
A zbroja na nim szczera..."
Tu - urwał nagle staruch
I trwożnie się oziera:
"Ktoś idzie... Słyszę kroki...
Ha! martwa pliszka w brodzie...
Ja schowam się na drzewie,
A wy się skryjcie w wodzie!"

Szmer kroków wciąż się zbliża,
W całym go słychać lesie -
To rycerz w swych objęciach
Królewnę śpiącą niesie...
I niesie ją, i tuli,
I zrywa z lic zasłonę,
I do ust jej przyciska
Swe usta rozpalone...

Skoczyły wnet rusałki
Do rzeki - w samo słońce,
Co w wodzie się odbiło
Złociste, pałające!
I widać jeno w dali
Ich głowy rusałczane,
Z główkami lilii wodnych
Bezładnie przemieszane!

A wietrzyk pląsający
Słów ich odnosi echa
Do dziada, co na drzewie
Przez liście się uśmiecha:
"Nieznośny, nudny dziadu!
Któż bajkę nam wyjaśni?
Już setny maj się zbliża,
A ty nic kończysz baśni!”

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Tadeusz Miciński

Baśń


Śpią wierzchołki gór
w fioletowej mgle -
tajemniczy bór
ukołysał mnie -
i przytulił mnie -
usynowił mnie -
i do siedmiu cór
powiódł w białej mgle.
Błyszczy zamek szklanny
na czarnym ostrowie -
a kwitną dziewanny
i maków pąsowie...

Na bawolim zagrał rogu siwy groźny Bór -
wypłynęło na jezioro siedm królewskich cór.
Ta Bez serca, jako hiacynt, jak hiacynt różowy,
a Z wężami - jak lilija - lilija anielska;
nad Umarłą szybowały krogulce i sowy,
a Zaklętą owionęły mórz głębokich zielska.
Dumna rozpacz - na harfie lazurowej grała,
Kwiat niewoli - łańcuchy do gwiazd przykuwała,
a Nieznaną - tęczowe kryją mi welony
i jak pierścień Saturna, grają złote dzwony.

Do łodzi mię proszą na bezchwiejne tonie -
i kwiatem paproci operlają skronie -
i płyną wśród skał pod mostem kamiennym -
idzie pacholę z krzyżem promiennym.Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 26.02.10 o godzinie 17:52

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Heinrich Heine

Lerelei


Sam nie wiem, co mnie tak gnębi,
Czemu mi smutno dziś.
Wspomnieniem dawnej legendy
Natrętna powraca myśl.

Coraz to ciemniej i chłodniej,
Spokojny płynie Ren -
Szczytom ostatnie śle ognie
Dogasający dzień.

Dziewica cudna - wysoko
Na skalny wyszła głaz,
Płonie klejnotów jej złoto,
Lśni złotych włosów blask.

Czesze je złotym grzebieniem
I w tęskny zawodzi ton:
Bije melodia nad Renem
Jak czarodziejski dzwon.

Żeglarza, co łódką sunie,
Zniewolił dziki jej żal:
Już patrzy do góry, ku niej -
Oddany na łaskę fal.

Żeglarzu - twa łódka w końcu
Pryśnie o głazu skraj:
Swą pieśnią urzekającą
Zabija Lorelei...

przełożył Stefan Zarębski

Do śpiewaczki
wykonującej dawną romancę


Wciąż myślę o tej czarodziejce,
Jak moje oko ją ujrzało.
Ledwie śpiew rozległ się uroczy,
Serce zalała słodycz, oczy
Powilgotniały, łza się toczy:
Sam nie wiem, co się ze mną działo.

Jakby przez sen, w izdebce matki
W dzieciństwie znów ujrzałem siebie:
Tak u niej siadywałem właśnie
Cicho pod lampą, gdzie najjaśniej,
Poczytać przecudowne baśnie,
A wicher nocą grał po niebie.

Już baśń ożywa i z mogiły
Zrywają się rycerskie serca:
Pan Roland konno tutaj bieży,
Pod Roncevaux się z wrogiem zmierzy,
Ale w zastępie cnych rycerzy
Jest i Ganelon, przeniewierca.

Podstępnie Roland powalony
Ledwie oddycha, krew zeń płynie:
Jeszcze w swój róg potężnie dmucha,
Lecz zanim Karol go wysłucha,
Bohater musi oddać ducha:
I z nim pospołu sen mój minie.

Bezładny hałas przerwał nagle
Wyśnione moje widowisko.
Prysła legenda, żegnaj sławo!
Oklaski pomieszane z wrzawą,
Ludzie wołają: „Brawo! Brawo!”
Śpiewaczka kłania się nam nisko.

przełożył Andrzej DołęgowskiAnna B. edytował(a) ten post dnia 26.02.10 o godzinie 18:13

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Flavia Cosma

Baśń


Nie mówiłam ci nic o kwiatach,
Chciałam cię zadziwić, gdy otworzę okno,
Ale drzewa połyskiwały odrażającymi rybami
Śliskie gąsienice pożerały się wściekle nawzajem,
W powietrzu ciężko pulsowały błękitne meduzy.

Nie to zamierzałam ci pokazać;
Byliśmy przerażeni, bezbronni –
I nagle zdjął nas wstręt, bo przemieniliśmy się
Sami w ryby o olbrzymich głowach
I ciałach prawie bez koloru.

A ja chciałam ci mówić o kwiatach,
O wiotkich trawach pachnących słodko jabłkami;
Cóż, kiedy ze zwalonych pokoi pozostały tylko framugi,
Cieknie po nich woda i pełzają bezgłośnie ślimaki.

Teraz pływamy na ślepo w ogromnym akwarium,
Pośród leniwych, białych, podstępnych sieci;
Bezpowrotne zagubienie pogrąża nas we śnie –
I zasypiam ogołocona ze skrzydeł.
Nie będę ci już mogła opowiadać
Baśni o elfach, nimfach, rusałkach...

przełożyła z rumuńskiego Irena Harasimowicz-Zarzecka
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Rafael Alberti*

Padał deszcz, padał, padał...


Dla Anette
w całym wdzięku jej młodości


Padał deszcz, padał, padał, jak w jesieni
pada w lasach nad morzem. Tego popołudnia
nie było w lesie nic, nic oprócz wody,
która zachłannie wbiegając pomiędzy
liście, spijała ziemię.
Wśród mokrych cieni, łagodne, maleńkie,
wpół wychylały się blade korony
małe, dziecinne grzyby zadumane.
Znieruchomiałe, drzewa były tylko
samymi pniami śpiącymi. Dziewczyna
spokojnie lasem niemym przechodziła.
Nagle dostrzegło ją drzewo. Gałęzie
w dół zbiegły chciwie, pożądliwie... Nigdy
nikt już nie poszedł do tamtego lasu.

1957

tłum. Irena Kuran-Bogucka

notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 28.02.10 o godzinie 17:01

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Bolesław Fac

Legenda Piasta


Przyszli goście
sumienni
świadkowie stołu wierni
Dokoła siedli pospołu
z podniosła gestykulacją
z chaty wyniosą jadło

Przyszli goście
jak święci
skrzydła im rosną nad świecznik
Aniołom dziecko się kłania
głowę pod nóż ustawia
Oj biada bogini Łada

Koło gości się łamie
pulchnym ciałem kołacza
Biegną na skrzydłach boso
pod puszczy niebiosa

A pacholę w płacz.

z tomu „Zegar w brzuchu Jonasza”, 1980

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Zbigniew Herbert

Z mitologii


Naprzód był bóg nocy i burzy, czarny bałwan bez oczu, przed którym skakali nadzy
i umazani krwią. Potem w czasach republiki było wielu bogów z żonami, dziećmi, trzeszczącymi łóżkami i bezpiecznie eksplodującym piorunem. W końcu już tylko zabobonni neurastenicy nosili w kieszeni mały posążek z soli, przedstawiający boga ironii. Nie było wówczas większego boga.

Wtedy przyszli barbarzyńcy. Oni też bardzo cenili bożka ironii. Tłukli go obcasami
i wsypywali do potraw.

z tomu "Studium przedmiotu", 1961

Próba rozwiązania mitologii

Bogowie zebrali się w baraku na przedmieściu. Zeus mówił
jak zwyk1e długo i nudnie. Wniosek końcowy: organizację trzeba
rozwiązać, dość bezsensownej konspiracji, należy wejść w to racjonalne
społeczeństwo i jakoś przeżyć. Atena chlipała w kącie.

Uczciwie - trzeba to podkreślić - podzielono ostatnie dochody.
Posejdon był nastawiony optymistycznie. Głośno ryczał,
że da sobie radę. Najgorzej czuli się opiekunowie uregulowanych
strumieni i wyciętych lasów. Po cichu wszyscy liczyli na sny,
ale nikt o tym nie chciał mówić.

Żadnych wniosków nie było. Hermes wstrzymał się od głosowania.
Atena chlipała w kącie.

Wracali do miasta późnym wieczorem, z fałszywymi dokumentami
w kieszeni i garścią miedziaków. Kiedy przechodzili przez
most, Hermes skoczył do rzeki. Widzieli, jak tonął, ale nikt go
nie ratował.

Zdania były podzielone; czy był to zły, czy przeciwnie, dobry
znak. w każdym razie, był to punkt wyjścia do czegoś nowego, niejasnego.

z tomu „Napis", 1969

wiersz jest też w temacie Antyczne korzenie cywilizacji
Marta K. edytował(a) ten post dnia 09.03.10 o godzinie 08:12

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Krzysztof Kamil Baczyński

Wina


Wśród drzew, co są jak płaskie, zielone motyle,
święty Jerzy cwałuje po czerwonej ścieżce
na koniu, co się wznosi, a za nimi w tyle
czeka mała dziewczynka, włosy ma niebieskie.
Smok się wydął i oczy błękitne wyłupił,
zanim go dopadł rycerz - trzykroć blaskiem rzucił
i zginął. Głupi smoku: o rycerzu głupi,
to wszystko takie krótkie, a już się nie wróci
ani sobie pełzanie po zaklętych sadach,
ani sobie modlitwa w czarnych winogradach.
Truchło leży, paruje z niego zieleń śliska,
jeszcze się gwiazdki jakieś z łusk przebitych sypią,
i rycerz zadumany stoi, mieczem błyska,
tak pół czuje niepokój, a pół gorzką litość.
Cóż to, mała dziewczynko o niebieskich włosach,
czemu płaczesz? smok leży, zabit twój gnębiciel.
Nasłuchujesz oddechów jego w nocy głosach?
Wspominasz to niezdarne, smutne, smocze życie
i że śpiewałaś czasem jak potok szczęśliwie,
wsparta na jego miękkiej, wypłowiałej grzywie?
I wraca święty Jerzy tam, gdzie lasu smuga
kończy się i zaczyna trakt suchego pyłu,
a na postojach ciemnych marzy mu się długa
smocza szyja przebita i oczy, co były
wypukłe i żałosne, i głos, i łzy słyszy,
i gorzko płacze zbrodni pod sklepieniem ciszy.

grudzień 1942 r.

wiersz jest też w temacie O smokach i innych potworach
Anna B. edytował(a) ten post dnia 09.03.10 o godzinie 18:46

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Maria Pawlikowska- Jasnorzewska

Hejnał, czyli odnowienie legendy


...Słyszycie hejnał? Gra w południe.
Lecz kiedy tradycyjnie urywa się nuta
Na pamiątkę tatarskiej celnej strzały, wiemy,
Że to nie ostrze z łuku skośnookich jeźdźców,
Ale widok wiejących w pobliżu kościoła
Czarno-białych sztandarów powalił strażnika
Jakby ciosem topora, w nagłej świadomości,
Pod modrym polskim niebem, na krakowskim rynku...

z tomu „Róża i lasy płonące”, 1940
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Józef Ratajczak*

Mitologia


Pierwsze, co posiadł, to jabłoń,
miał z nią ogród na pniu
kwiatami maja osnuty;
siódmy pot ją podźwignął
ze zgniłej zieleni, z gleby,
pchnął w górę koronę słabą,
by niebo gałęzią przebić.

Z ziemią spłodził pszenicę:
do każdej bruzdy przywarł
przewróconej na wznak,
ziarno rzucając pod nogi
w trzewia, po których kroczył;
wschodziły pędy, żniwo
przypadło mu nagle do oczu.

Wtedy ze sznurem na krtani
piwsko przywołał, gospodę
pełną poduch brzuchatych
i z wypuszczoną pościelą
zadbał o mnie na oślep:
pędziłem nazajutrz a nim
w koniu, w ziemi, we wrzosie.

z tomu „Ballada dziadowska”, 1973

*notka o autorze w temacie Być poetą...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 13.03.10 o godzinie 15:45

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Anna Podczaszy*

Legendy


Przerwano mi tak skutecznie, że muszę odwrócić
kartę. Ta jest czystsza, zmieciono popiół,
i spokój.

Pojemność mojego płuca rośnie z okrążenia
na okrążenie: 3200, 3300, 3500. Dmę w trąbę
jerychońską, w przychodni sportowej zapewniają,
że mogę biec – dłużej, szybciej, dalej

od tego miejsca, gdzie zaczyna się inna baśń.
Odtąd dotąd, granice, poza którymi legendy
pisane są w innych językach,

których nie rozumiem. Nie wchodzę w zakres
rażenia. Zbieram się z popiołów,
unoszę, ashes to ashes, dust to dust, obróć się

do mnie, wtul twarz, rozpal, zgaś
żar w ustach, rozgryź ten orzech, który mi rośnie
jak niepotrzebny ząb, jak niechciana mądrość,
do której nie dorosłem,

jak do legend, które powstaną się bez względu
na to, w jakim języku wyszeptane zostanie zaklęcie:
abrakadabra, hokus pokus.

z tomiku "danc", 2000

*notka o autorce, inne jej wiersze oraz linki w temacie
Współczesna poezja polska - najmłodsze pokolenie
Anna B. edytował(a) ten post dnia 15.03.10 o godzinie 21:12

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Jerzy Ficowski

Isztar zstępująca w noc


"Ku ziemi bezpowrotnej, w krainę ciemności
Isztar, córa Księżyca, znijść postanowiła..."
(z "Zejścia Isztar do Podziemi")


Poprzez puste trójkąty
oczodoły opatrzności
sypał się asyryjski piach
na wieży babel wzniosłość
gdzie w pocałunkach
zmieszały się nasze języki

Szła Isztar zstępująca w noc

Przez ławice ryb błogosławiące potop
srebrnymi wotami łusek
przez wszędobylską asyrię szła
z kraju Ochry do ziemi Sepii
klinowym pismem kroków
zapisująca każdy rudy zachód
by się utrwalić w jego glinie

Szła Isztar zstępująca w noc

Przechyla pełną amforę
gilgameszowej nocy
poi mnie czarnym mlekiem
Mamy więc dom pod skrzydłem sowy
na szybkobieżnych ścieżkach mrówek
i babilony czułych milczeń
bez słowa znaku i bez liczby

Szłaś Isztar zstępująca w noc

Każdy krok obnażał cię z przeszłości
gwiazdy wkręcały się w twe włosy
grzebykiem liter babilońskich
wyczesywałaś z włosów gwiazdy
Dopóki dobrze jesteś sobą
póki nie wyszłaś na powierzchnię
pisać najdalszy ciąg eposu
na glinach dróg
dopóki
przedłużam noc
swym własnym cieniem
by Isztar nie spostrzegła dnia

Poezja 1967/8,5Krystyna Bielarczyk edytował(a) ten post dnia 20.03.10 o godzinie 21:35
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Rainer Maria Rilke*

Rycerz


Rycerz wyrusza odziany w stal
na koniu w szumiący świat;
a w świecie jest wszystko: jest dzień i jest dal,
jest wróg i jest druh i jest bal wśród sal
i jest maj i dziewczyna, jest las i jest Graal
i Boga pełen jest każdy cal
i wszędy Jego jest ślad.

Ale pośrodku zbroi rycerza,
za najciemniejszym pierścieniem,
czyha i myśli Śmierć zza pancerza:
Kiedyż przejasnym mgnieniem
na stal tę runie klinga, co mści,
klinga niosąca zaranie,
co mnie dobędzie stąd jak lew,
gdzie sromotnego gnicia
tyle spędziłam dni, -
bym się podniosła z ukrycia
na granie
na śpiew.

tłum. Witold Hulewicz

*notka o poecie, inne jego wiersze i linki
w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.03.10 o godzinie 22:35

konto usunięte

Temat: W świecie baśni, legend i mitów

Antoni Lange

Na Świtezi


- A powiedzcież, rybaku mój młody,
Co tak znacie jeziora głębiny,
Czy też jeszcze są w falach tej wody
Świtezianki - rusałki - ondyny?

- Nie, panoczku! Już dziś Świtezianki
Nie ukażą się ludziom na oczy,
Jeno widać zaklętych ziół wianki,
Jeno skrzydła tej ważki przezroczej.

- Ale dawniej bywały rusałki?
- Oj, bywały! jak starzy nam prawią:
Czy zarośla gdzie, wody czy skałki,
Niby wszędy boginki się jawią.

- Teraz nie ma? - A nie ma, uciekły.
- Gdzież się skryły? - A kto ich tam znaje?
Musi ludzkie je grzechy urzekły,
Więc się w lepsze wyniosły gdzieś kraje.

- A dlaczegoż uciekły za morze?
- Że to ludzie niedobrzy się stali,
Więc im smutno tu było w jeziorze
I na innej tańcują dziś fali.

Bo rusałka się tylko pokaże
Takim ludziom, co w sercu są czyści,
Mają oczy spokojne i twarze,
Co są dobrzy i bez nienawiści...

Prawdę mówił ów rybak prostaczy:
Od złych oczów uchodzi ondyna,
Ach, a bóstwo ten tylko obaczy,
Co ma duszę jak leśna ptaszyna.

Następna dyskusja:

Świecie nasz




Wyślij zaproszenie do