Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Stefan Jurkowski*

* * *


Stacje małych miasteczek o czwartej nad ranem
otwierają mozół
poczekalnie
wydzielają zapach potu szaletów i pary
latarnie peronowe mocują się z brzaskiem
wagę ciszy przechyla stukot kroków

stacje małych miasteczek o czwartej nad ranem
są jak skrzypce
na strunach drgającego snu
smyczek gwizdu próbuje codzienne koncerty
tuż obok człowiek – teczka chleb i ser

stacje małych miasteczek o czwartej nad ranem
pięknieją
- niby przeszłość gdy się patrzy wstecz -
o, słońce chwyta białej pary miecz
- rozpada się ze świstem szary dzwon powietrza

z tomu „Zagrożenie”, 1980

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Autoportret w lustrze wiersza
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.07.11 o godzinie 08:16
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Agnieszka Osiecka

Ballada wagonowa


Pamiętam był ogromny mróz
od Cheetaway do Syracuse
pamiętam był ogromny mróz
od Cheetaway do Syracuse

Sam diabeł szepnął: wietrze wiej
od Syracuse do Cheetaway
Sam diabeł szepnął: wietrze wiej
od Syracuse do Cheetaway

Trzech pasażerów pociąg wiózł
od Cheetaway do Syracuse
Trzech pasażerów pociąg wiózł
od Cheetaway do Syracuse

W moim przedziale wszyscy trzej
ten z Syracuse, ten z Cheetaway
W moim przedziale wszyscy trzej
ten z Syracuse, ten z Cheetaway

Ten trzeci to był na mój gust
nie z Cheetaway nie z Syracuse
Ten trzeci to był na mój gust
nie z Cheetaway nie z Syracuse

Mój cudzoziemcze zostać chciej
gdzieś w Syracuse, gdzieś w Cheetaway
Mój cudzoziemcze zostać chciej
gdzieś w Syracuse, gdzieś w Cheetaway

Zatęsknisz jeszcze do mych ust
do Cheetaway, do Syracuse
Zatęsknisz jeszcze do mych ust
do Cheetaway, do Syracuse

Wesele będzie hejże, hej
od Syracuse do Cheetaway
Wesele będzie hejże, hej
od Syracuse do Cheetaway

Ballada wagonowa – słowa Agnieszka Osiecka, muzyka Andrzej Zieliński,
śpiewa Maryla Rodowicz, z albumu „Żyj mój świecie”, 1970


Magda Czapińska

Remedium


Światem zaczęła rządzić jesień,
Topi go w żółci i czerwieni,
A ja tak pragnę czemu nie wiem,
Uciec pociągiem od jesieni.

Uciec pociągiem od przyjaciół,
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu.

Wsiąść do pociągu byle jakiego,
Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
Ściskając w ręku kamyk zielony,
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle

W taką podróż chcę wyruszyć,
Gdy podły nastrój i pogoda
Zostawić łóżko, ciebie, szafę,
Niczego mi nie będzie szkoda.

Zegary staną niepotrzebne,
Pogubię wszystkie kalendarze.
W taką podróż chcę wyruszyć,
Nie wiem czy kiedyś się odważę

Remedium – słowa Magda Czapińska, muzyka Seweryn Krajewski,
śpiewa Maryla Rodowicz, z albumu „Wsiąść do pociągu”, 1978

Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.09.09 o godzinie 11:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Rudi Schuberth

Wars wita


Plim-plum. Uwaga, uwaga!
Pociąg osobowy z Warszawy Zachodniej
do Gdyni Głównej Osobowej
zwiększył opóźnienie do około
czterech tysięcy
sześciuset osiemdziesięciu ośmiu minut
i niniejszym uznany został za zaginiony.
Zaginienie może się zwiększyć lub zmniejszyć.
Ktokolwiek wie o losie zaginionego,
proszony jest o zgłaszanie się
do Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych
lub najbliższej budki dróżnika.


Jedzie pociąg z daleka,
nikt na stacjach nie czeka
Maszynista ponury
sypie węgiel do dziury (do dziury)
Jadą cztery wagony
i piąty doczepiony
"Wars" zaś w szóstym wagonie
bigosem w nos nam wionie (nam wionie)

Za ścianą "Wars" wita nas,
"Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita nas
"Wars" wita, "Wars" wita nas

Jedzie pociąg z daleka,
nikt na stacjach nie czeka
A konduktor pijany
obija się o ściany (o ściany)
Jedzie wagon pocztowy,
poczciarz chłop jest morowy
Stoi, bo ma czyraki,
jadą listy i paki (i paki)

Za ścianą "Wars" wita nas,
"Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita nas
"Wars" wita, "Wars" wita nas

Jedzie pociąg z daleka,
śpią dróżnicy w swych budkach
Leci wagon po torze
i butelki po wódkach (po wódkach)
Pędzi pociąg z daleka,
ma czerwone bufory
Wszystko równo wymiecie,
co mu wlezie na tory (na tory)

Za ścianą "Wars" wita nas,
"Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita nas
"Wars" wita, "Wars" wita nas

Za ścianą "Wars" wita nas,
"Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita
"Wars" wita nas, "Wars" wita was, "Wars" wita nas
"Wars" wita, "Wars" wita nas

Plim-plum. Podróżny, pamiętaj:
Piłeś - nie jedź!
Nie piłeś - wypij!
"Wars" wita!


Wars wita – słowa i muzyka Rudi Schuberth, śpiewa Rudi Schuberth
z zespołem Wały Jagiellońskie, z albumu „Etykieta zastępcza”, 1981
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.09.09 o godzinie 12:45

Temat: Poezja kolei żelaznych

tato patrz

tato patrz
          tato patrz
                    tato patrz:
pagórki drzewa i miasteczka
nawijają się jak na rolkę

a ten szum - z nieba
jak z worka wysypują się gawrony:
wypadł ptak
           wypadł ptak
                      wypadł ptak

czarne plamki na polu
to ludzie - to ziemniaki kopie
kilka bab
         kilka bab
                 kilka bab

o, biegną małe sarenki
tam i siam
          tam i siam
                    tam i siam
nie to baranki - one gładzą
grzechy świata

Szkoda, że nie działa tu kod twardej spacji, bo ten wiersz powinien nieco inaczej wyglądać.

O! Spróbowałem jeszcze raz i zadziałało :) to mniej więcej to co chciałem uzyskaćŁukasz B. edytował(a) ten post dnia 19.09.09 o godzinie 00:17
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Poezja kolei żelaznych

Agnieszka Osiecka

Ballada o dziewczynie, która piła gorące mleko


Są małe stacje wielkich kolei
Nieznane jak obce imiona,
Małe stacje wielkich kolei
Jakiś napis i lampa zielona.
Na takiej stacji dawno już temu
Z daleka jadąc, z daleka
Widziałem dziewczynę w niebieskim szaliku,
Jak piła gorące mleko.

Teraz tamtędy nigdy nie jeżdżę,
I miasto moje daleko.
A myślę czasem o tamtej dziewczynie,
Jak piła gorące mleko.
I nieraz chciałbym aby tu była,
Może to miałoby sens.
Jak ona śmiesznie to mleko piła,
Gapiąc się na mnie spod rzęs.

Mam swoje sprawy, inne podróże
I nie tamtędy mi droga.
Lubię ulice wesołe i długie
I kolorowe światła na rogach.
Może ma chłopca tamta dziewczyna,
Może wybrała się w świat.
Albo po prostu, może jest głupia
Jak jej siedemnaście lat.

Zresztą to przecież nie ma znaczenia,
Mieszkam naprawdę daleko.
A myślę czasami o tamtej dziewczynie,
Jak piła gorące mleko.
I nieraz chciałbym aby tu była,
Może to miałoby sens.
Jak ona śmiesznie to mleko piła,
Gapiąc się na mnie spod rzęs.

(słowa A. Osiecka, muz. K. Sobolewska)

http://www.youtube.com/watch?v=QMphx4Ao4dk

http://www.speedyshare.com/493285377.html

http://www.speedyshare.com/540233431.htmlJadwiga Z. edytował(a) ten post dnia 18.09.09 o godzinie 19:51
Jadwiga Z.

Jadwiga Z. Bardzo długoletni
dyrektor
przedszkola,
nauczyciel dyplom...

Temat: Poezja kolei żelaznych


Obrazek


sł., muz. P. Frankowicz

Bieszczadzka ciuchcia


Jedzie bieszczadzka ciuchcia
Sypie, strzela iskrami
Taka, co przed stu laty
Jeździła z traperami

Bucha dym z komina
Bucha dym z komina
Drzewa uciekają
Która to godzina
która to godzina
Koła jej stukają
Wjeżdżamy w nasz
Zielony, romantyczny świat
Świat z którym już
Przyjaźnimy się od lat
Bucha dym z komina
Bucha dym z komina

Jedzie bieszczadzka ciuchcia
Stara i śmieszna troszkę
Taką jeździł mój dziadek
Ścigając babci pończoszkę

Jedzie bieszczadzka ciuchcia
Pokryta patyną czasu
Sapie, kicha czasami
W głębi bieszczadzkich lasów.

http://www.youtube.com/watch?v=DIhlpkmapT8Jadwiga Z. edytował(a) ten post dnia 18.09.09 o godzinie 20:03
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Poezja kolei żelaznych

Julia Hartwig

Whitman w metrze


Na stacji metra 4th Street West
co noc rozkłada poeta swój kram:
wysoką dyktę z ręcznie wypisanymi wierszami
Uroczyście ubrany w czarny płaszcz
sam czarnoskóry z Mozambiku lub z Kenii-

gestykulując szeroko rękami
i podskakując to w górę to w bok
wykrzykuje swoje dzielne strofy
z których wpadają w ucho tylko pojedyncze hasła:
Braterstwo! Gdybyśmy wszyscy chcieli!
Naprzód słoneczna brygado! A jeśli jesteś przeciw nam...

Dochodzi północ.
Pasażerowie czekający na swój pociąg
obracają ku niemu senny wzrok
I zapewne nikomu nie przychodzi do głowy
że być może spotkali się z nowym Whitmanem
w czarnej skórze
Zresztą do diabła z Whitmanem
Jest taki zabawny kiedy tak skacze jak pajac na gumce
i trochę naprzykrzony
Godny zapewne wzruszenia ramion
ale czy wzruszenia

w "Wiersze amerykańskie",2002r.
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Blaise Cendrars*

Proza transsyberyjskiej kolei i małej Żanny z Francji


W tym czasie byłem młodym chłopcem
Miałem zaledwie szesnaście lat a już nie pamiętałem dzieciństwa
Byłem o szesnaście tysięcy mil od miejsca urodzenia
Byłem w Moskwie mieście tysiąca trzech dzwonnic i siedmiu dworców
I nie dość mi było siedmiu dworców i tysiąca trzech dzwonnic
Moja młodość była tak rozpalona i tak szaleńcza
Że serce kolejno płonęło jak świątynia efeska i jak Plac Czerwony w Moskwie
Kiedy słońce zachodzi.
I spojrzenia moje biegły starymi drogami
I byłem już wtedy tak złym poetą
Że nie umiałem iść aż do końca.

Kreml był jak ogromne tatarskie ciasto
Ze złotą łuszczącą się skórką
Z wielkimi migdałami bielutkich katedr
I miodowym złotem dzwonów.
Stary mnich odczytywał mi legendę nowogrodzką
Paliło mnie pragnienie
I oswajałem się ze znakami klinowego pisma
Nad placem nagle wzlatywały gołębie od Świętego Ducha
I moje dłonie tak samo wzlatywały z trzepotem albatrosów.
I były to ostatnie reminiscencje ostatniego dnia
Świeżo odbytej podróży
I morza.

A jednak byłem bardzo złym poetą
Nie umiałem iść aż do końca
Byłem głodny
I wszystkie dni i wszystkie kobiety w kawiarniach i wszystkie szklanki
Chciałem wypić i porozbijać
I wszystkie wystawy i wszystkie ulice
I wszystkie domy i wszystkie istoty
I wszystkie koła dorożek wirujące na wyboistej jezdni
Chciałem je pogrążyć w wojennej pożodze
Chciałem pogruchotać wszystkie kości
I wyrwać wszystkie języki
Spławić te wszystkie duże obce ciała nagie pod ubraniami od których szalałem
Przeczuwałem nadejście wielkiego czerwonego Chrystusa rewolucji rosyjskiej
I słońce było nie zabliźnioną raną
Otwierającą się jak palenisko
W tym czasie byłem młodym chłopcem
Miałem zaledwie szesnaście lat a już nie pamiętałem dzieciństwa
Byłem w Moskwie i chciałem się karmić ogniem
I nie dość mi było wież i dworców obwieszonych moimi spojrzeniami
Na Syberii działa huczały była to wojna
Mróz głód zaraz cholera
Muliste wody Amuru toczyły tysiące rozkładających się trupów
Na wszystkich dworcach widziałem ostatnie odjazdy pociągów
Nikt już nie mógł odjechać bo nie sprzedawano biletów
A żołnierze którzy odjeżdżali woleliby zostać
Stary mnich wyśpiewywał mi legendę nowogrodzką.

Ja zły poeta co nigdzie nie chciałem pojechać mogłem pojechać wszędzie
I kupcy jeszcze mieli tyle pieniędzy
Że mogli się pokusić o zrobienie majątku
Pociąg ich odchodził co piątek rano
Podobno wielu tam ludzi umierało
Jeden załadował sto skrzyń z budzikami i zegarkami z Czarnego Lasu
Inny wiózł pudła do kapeluszy cylindry i asortyment korkociągów z Sheffieldu
Inny trumny z Malmö
Napełnione puszkami z konserw i sardynkami w oliwie
Poza tym były kobiety
Kobiety do wynajęcia
Wszystkie patentowane
Podobno wielu tam ludzi umierało
Podróżowały po zniżonych cenach
I każda miała konto bieżące w banku.

W któryś piątkowy ranek przyszła więc kolej na mnie
Było to w grudniu
I wyruszyłem asystując wojażerowi od biżuterii który jechał do Charbinu
Mieliśmy dwa przedziały w ekspresie i 34 skrzynki świecidełek z Pforzheim
Niemiecką tandetę Made in Germany
Sprawił mi nowe ubranie i wsiadając do pociągu zgubiłem guzik
- Przypominam sobie przypominam ciągle myślałem o tym -
Spałem na skrzynkach szczęśliwy że mogę bawić się niklowym brauningiem który mi wręczył

Byłem szczęśliwy beztroski
W myślach bawiłem się w zbójców
Skradliśmy skarby Golcondy
Jechaliśmy transsyberyjską aby je ukryć na drugim końcu świata
Miałem ich bronić przed złodziejami z Uralu co napadli na kuglarzy z Jules Verne’a
Przed Chunguzami chińskimi bokserami
Małymi wściekłymi mongołami od Dalaj Lamy
Przed Alibabą i czterdziestoma rozbójnikami
Przed wyznawcami straszliwego Starca z gór
A zwłaszcza przed nowoczesnymi
Szczurami hotelowymi
I specjalistami od ekspresów międzynarodowych.

A przecież przecież
Byłem smutny jak dziecko
Rytmika pociągu
„Rdzeń kolejowej drogi” amerykańskich psychiatrów
Szmer drzwiczek głosów osi skrzypiących na oblodzonych szynach
Złoty dukat mojej przyszłości
Mój browning pianino i przekleństwa grających w karty w sąsiednim przedziale
Obecność Żanny
Mężczyzna w niebieskich okularach który przechadzał się nerwowo po korytarzu i patrzył na mnie w przejściu
Utarczki kobiet
I świst pary
I wieczny stukot kół oszalałych w koleinach nieba
Szyby są oszronione
Nie ma przyrody!
A z tyłu syberyjskie równiny niskie niebo i wielkie cienie Milczków które zjawiają się i giną
Z szalem na szyi leżę
Pstrokatym
Jak może życie
I moje życie nie ogrzewa mnie bardziej niż ten sal
Szkocki
I Europa w całości dojrzana przelotnie z pędzącego ekspresu
Nie jest bogatsza niż moje życie
Moje życie ubogie
Ten szal
Strzępiący się na skrzynkach napełnionych złotem
Z którymi razem jadę
To marząc
To paląc
I jedyny ciepły płomień wszechświata
Jest ubożuchną myślą

Łzy uderzają z głębi mego serca,
Kiedy, Miłości, myślę o kochance,
Ona jest dzieckiem, znalazłem ją bladą,
Niepokalana w zakątkach burdelu.

Ona jest cicha, niema, bez cienia wymówki,
Przeciągły dreszcz ją chwyta za waszym zbliżeniem,
Lecz kiedy podchodzę do niej rozbawiony,
Zamyka oczy i robi krok naprzód.

Ona moją miłością, a inne kobiety
Mają tylko złote suknie na wielkich płomiennych ciałach,
Moja przyjaciółka jest tak osamotniona,
Cała jest naga i nie ma ciała – bo zbyt uboga.

Ona jest tylko białym, wątłym kwiatem,
Kwiatem poety, biedną lilią srebrną,
Samotną, drżącą, a już tak zwarzoną,
Że łzy się cisną, gdy myślę o jej sercu.

I ta noc jest podobna do stu tysięcy innych,
Kiedy pociąg toczy się w noc
- Komety spadają -
A mężczyzna i kobieta, nawet bardzo młodzi, zabawiają się miłością.

Niebo jest jak rozdarty namiot ubogiego cyrku w wiosce rybackiej.
We Flandrii
Słońce jest dymiącym kinkietem
I wysoko na trapezie kobieta jako księżyc
Klarnet piskliwy flet kornet i zepsuty bęben
I oto moja kołyska

Moja kołyska
Zawsze stała koło pianina kiedy moja matka jak pani Bovary grała sonaty Beethovena
Dzieciństwo spędziłem w wiszących ogrodach Babilonu
A wagary na dworcach koło odjeżdżających pociągów
Teraz wyprzedzam wszystkie pociągi w ruchu
Bazylea – Timbuktu
Grałem tez na wyścigach w Auteuil i Longchamp
Paryż – New York
Teraz niech wszystkie pociągi biegną przez całe moje życie
Madryt – Sztokholm
I przegrałem wszystkie stawki
Została Patagonia
Patagonia odpowiadająca mojemu niezmiernemu smutkowi
Patagonia i podróż na morze południowe
Jestem w drodze
Zawsze byłem w drodze
Jestem w drodze z mała Żanną z Francji
Pociąg ryzykownie podskoczył i opada na wszystkie koła
Pociąg opada na koła
Pociąg zawsze opada na wszystkie koła

„Błażejku, powiedz, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Jesteśmy daleko Żanno jedziesz od siedmiu dni
Jesteś daleko od Montmartre’u
Od la Butte która cię karmila
Od Sacré-Coeur gdzie się kuliłaś
Paryż ze swoim ogromnym płomieniem zniknął
Pozostała nieprzerwana warstwa popiołu
Siąpiący deszcz
Wzdymające się torfowisko
Obracająca się Syberia
Wstępujące zaspy śnieżne i pobrzęk szaleństwa dźwięczący jak ostatnie życzenie w posiniałej przestrzeni
Pociąg drży w samym sercu ołowianych horyzontów
Twoje zmartwienia szydzą

„Powiedz, Błażejku, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Niepokoje
Zapomnij o niepokojach
Wszystkie budynki stacyjne są popękane ukośnie do toru
Druty telefoniczne na których wiszą
Krzywiące się słupy które machają rękami i duszą je w uściskach
Świat się rozciąga wydłuża i zwija z powrotem jak harmonika targana sadystyczną ręką
W rozdarciach nieba wściekłe lokomotywy
Uciekają
I w dziurach
Zawrotne koła usta głosy
I psy złowieszcze wyjące na naszych tropach
Rozpętano demony
Żelastwo
Wszystko jest fałszywym akordem
Brun-run-run kół
Zderzenia odskoki
Jesteśmy burzą pod czaszką głuchoniemego

„Powiedz, Błażejku, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Ależ tak dobrze to wiesz jesteśmy bardzo daleko
Przegrzane szaleństwo ryczy w lokomotywie
Dżuma cholera wyrastają na drodze jak rozpalone ogniska
Giniemy w tunelu wojny
Głód kurewski wiesza się wszędzie aż do obłoków
I gnoi pola bitew cuchnących zwłokami
Rób swoje jak głód wykonuj swój zawód

„Powiedz, Błażejku, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Tak jesteśmy daleko jesteśmy daleko
Wszystkie kozły ofiarne pozdychały na tej pustyni
Słuchaj dzwoneczków parszywej trzody
Tomsk Czelabińsk Kaińsk Obi Tajszet Wierchni Udinsk Kurgan Samara Penza Tuła
Śmierć w Mandżurii
Naszą przystanią naszym ostatnim schronem
To straszliwa podróż
Wczoraj rano
Iwan Julicz miał białe włosy
A Kola Nikołaj Iwanowicz od dwóch tygodni gryzie paznokcie
Rób swoje jak Śmierć jak Głód wykonuj swój zawód
To kosztuje sto sous, w transsyberyjskim to kosztuje sto rubli
Rozpalaj ławki graj różowością pod stołem
Diabeł przy pianinie
Sękate jego palce podniecają kobiety
Natura
Podróżujące dziewki
Wykonuj swój zawód
Aż do Charbinu

„Powiedz, Błażejku, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Ależ nie zawracaj mi głowy daj spokój
Masz kanciaste biodra i chudziutki brzuch
To wszystko co Paryż dał ci na drogę
Dał ci też odrobinę duszy bo jesteś nieszczęśliwa
Żal mi ciebie żal chodź tu bliżej serca
Kola są wiatrakami w kraju mlekiem i miodem płynącym
Wiatraki są kosturami którymi żebrak jakiś wywija
W przestrzeń rzuceni bez kończyn
Turlamy się po naszych czterech ranach
Obcięto nam skrzydła
Skrzydła naszych siedmiu grzechów
I wszystkie pociągi są diabelskimi bilbokietami
Podwórko
Świat nowoczesny
Szybkość nie ma nic do tego
Świat nowoczesny
Dale są nazbyt dalekie
I u kresu podróży to straszne dla mężczyzny mieć przy sobie kobietę

„Powiedz, Błażejku, jesteśmy bardzo daleko od Montmartre’u?”

Żal mi cię żal mi chodź do mnie opowiem ci historyjkę
Chodź do mojego legowiska
Chodź bliżej serca
Opowiem ci historyjkę

No chodź! Chodź!

Na Fidżi króluje wieczna wiosna
Lenistwo
Pary w miłosnym omdleniu leżą w wysokiej trawie i syfilis brodzi pod bananami
Jedźmy na zagubione wyspy Pacyfiku!
Wyspy biorące nazwy od Feniks od Markiz
Borneo i Java
I Celebes w kształcie kota

Nie możemy jechać do Japonii
Jedźmy do Meksyku!
Na wysokich tarasach kwitną tulipanowce
Mackowate liany są włosami słońca
To tak jak paleta i pędzle malarza
Kolory oszałamiające jak gongi
Rousseau tam był
I wrócił stamtąd olśniony na całe życie
To kraina ptaków
Rajski ptak i ptak-lira
Tukan ptak-przedrzeźniacz
I koliberek gnieździ się w sercach czarnych lilii
Chodź!
Będziemy się kochali w majestatycznych ruinach świątyń Azteków
Będziesz moim bóstwem
Pstrokatym dziecinnym bóstwem trochę brzydkim i dziwacznym
No chodź!

Chcesz to polecimy samolotem nad kraj tysiąca jezior
Noce tam są niebywale długie
Prehistoryczny pradziad zlęknie się motoru
Wyląduję
I postawię hangar dla samolotu z wykopaliskowych kości mamuta
Pierwotne ognisko rozgrzeje naszą biedną miłość
Samowar
I będziemy się kochali po mieszczańsku koło bieguna
No chodź!

Żanno Żanettto Ninetto nini ninon
Perełko perliczko moje Peru
Dodo dodon
Ptaszysko moje ptysie
Kochanie koteńku
Kokotko
Serduszko moja sarenko
Maleńki grzeszku
Kukułeczko
Kuku
Usnęła
Usnęła
I ze wszystkich stron świata nie nacieszyła się żadną
Wszystkie na dworcach widziane twarze
Wszystkie zegary
Godzina paryska berlińska petersburska godzina wszystkich dworców
I w Ufie okrwawiona twarz artylerzysty
I zegar głupio oświetlony w Grodnie
I wieczny ruch pociągu
Co rano nastawiają zegary
Pociąg przyspiesza i słońce się opóźnia
Nic to nie zmienia, słyszę dźwięczące dzwony
Potężny dzwon Notre Dame
Piskliwy dzwonek Luwru który wydzwaniał noc Świętego Bartłomieja
Zardzewiałe kuranty Brugii wymarłej
Elektryczne dzwonki nowojorskiej biblioteki
Weneckie kampany
I dzwony Moskwy zegar w Czerwonych Wrotach który liczył moje godziny kiedy siedziałem w biurze
Pociąg dudni na zwrotnicach
Na moich wspomnieniach
Pociąg się toczy
Gramofon chrypi w cygańskim marszu
I świat jak zegar w żydowskiej dzielnicy w Pradze zapamiętale obraca się wstecz

Ogołoć róże wiatrów
Oto hałasują rozpętane burze
Pociągi manewrują na splątanej sieci torów
Diaboliczne bibokiety
Są pociągi, które się nigdy nie spotykają
Są takie co giną w drodze
Zawiadowcy grają w szachy
W tric-traca
W bilard
Karambole
Parabole
Tor kolejowy jest nową geometrią
Syrakuzy
Archimedes
I żołnierze którzy go zakatrupili
I galery
I statki
I cudowne przyrządy które wynalazł
I wszystkie masakry
Historia starożytna
Historia nowoczesna
Wiry
Katastrofy na morzu
Również i katastrofa Tytanika o której czytałem w gazecie
Tyle obrazów- asocjacyj których nie potrafię rozwinąć
W swoich wierszach
Bo jestem jeszcze bardzo złym poetą
Bo świat mnie prześciga
Bo nie pomyślałem o polisie od wypadków na kolejach
Bo nie umiem iść aż do końca
I boję się
Boję się
Nie umiem iść aż do końca
Potrafiłbym jak mój przyjaciel Chagall namalować
Serię obłąkanych obrazów

Ale nie robiłem notatek w podróży
"Przebaczcie mi moją niewiedzę
Przebaczcie mi że nie znam już dawnej sztuki wiersza"
Jak mówi Guilliaume Apollinaire
Wszystko co dotyczy wojny można przeczytać w pamiętnikach Kuropatkina
Albo w japońskich gazetach z okrutnymi ilustracjami
Na cóż mi dokumentacja
Podaję się
Skokom pamięci

Za Irkuckiem podróż stała się zbyt wolna
Zbyt długa
Jechaliśmy pierwszym pociągiem który szedł brzegami Bajkału
Lokomotywę przybrano w chorągwie i lampiony
I ruszaliśmy ze stacji przy smutnych dźwiękach hymnu za zdrowie Cara
Gdybym był malarzem zużyłbym wiele czerwieni i wiele żółci na końcu tej podróży
Bo zdaje się jednak że wszyscyśmy byli trochę obłąkani
I że ogromne szaleństwo plamiło krwią nerwowe twarze podróżnych
Kiedy zbliżaliśmy się do Mongolii
Chrapiącej jak pożar
Pociąg zwolnił biegu
I chwytałem w nieustającym stukocie kół
Tony obłędu i łkanie
Jakiejś wiecznej litanii

Widziałem
Widziałem milczące pociągi czarne pociągi wracające z Dalekiego Wschodu pędzące jak widma
Moje spojrzenie jak latarka z tyłu wciąż biegnie za tymi pociągami
W Tałdze 10 000 rannych konało z braku opatrunków
Obchodziłem szpitale w Krasnojarsku
W Chiłoku spotkaliśmy długi konwój żołnierzy umysłowo chorych
Widziałem w lazaretach otwarte rany krwią bryzgające okaleczenia
Amputowane członki tańczyły dokoła albo wzlatywały w chrzęszczącym powietrzu
Pożar był na wszystkich twarzach we wszystkich sercach
Palce idiotycznie bębniły we wszystkie szyby
Oczy rozwiesiły się pod naciskiem strachu
Na wszystkich dworcach opalano wszystkie wagony
I widziałem
Widziałem jak pociągi z sześćdziesięciu lokomotyw uciekające całą parą ścigane przez widnokręgi w rui i gromady kruków które potem ulatywały w rozpaczy
Znikają
W kierunku Port-Arthura

W Czycie mieliśmy kilka dni odpoczynku

Postój pięciodniowy z braku przejazdu
Spędziliśmy ten czas u pana Jankielewicza który chciał wydać za mnie swoją jedynaczkę
Potem pociąg ruszył dalej
Usiadłem przy pianinie i bolały mnie zęby
Widzę we wspomnieniu ile razy zechcę to ciche wnętrze magazynu ojca i oczy córki która co wieczór przychodziła do mojego łóżka
Musorgski
I lieder Hugo Wolfa
I piaski Gobi
I w Chailarze karawana białych wielbłądów
Zdaje się na przestrzeni pięciuset kilometrów byłem pijany
Ale siedziałem przy pianinie i oto wszystko co widzę
Kiedy się podróżuje trzeba zamknąć oczy
Usnąć
Tak bardzo chciałbym usnąć
Poznaję wszystkie kraje z zamkniętymi oczami oraz ich zapach
Poznaję wszystkie pociągi po ich stukocie
Pociągi europejskie są na cztery takty kiedy azjatyckie na pięć albo siedem
Inne idą pod tłumikiem są kołysankami
Są takie co w monotonnym szczękaniu kół przypominają mi duszną prozę Maeterlincka
Odcyfrowałem wszystkie zmieszane teksty kół i zebrałem rozrzucone elementy gwałtownego piękna
Które zdobyłem
I które mnie nagli

Cziczikar i Charbin
Nie jadę dalej
To ostatnia stacja
Wysiadłem w Charbinie kiedy podkładano ogień pod biura Czerwonego Krzyża

O Paryżu
Wielkie ciepłe ognisko piecyki z żarem na skrzyżowaniach ulic
I stare domy co chylą się nad nimi i grzeją
Jak stare babunie
I afisze czerwone zielone wielobarwne jak moja krotka przeszłość i żółte
Żółte dumne okładki powieści francuskich za granicą
Lubię ocierać się w wielkich miastach o autobusy w ruchu
Te co kursują na linii Saint-Germain – Montmartre unoszą mnie de la Butte
Motory myczą jak złote cielce
Krowy wieczoru skubią Sacré-Coeur
O Paryżu
Dworzec Główny przystań zachcianek rozdroże niepokojów
W sklepach gdzie sprzedają farby widać jeszcze światło nad drzwiami
Międzynarodowe Towarzystwo Wagonów Sypialnych i Wielkich Ekspresów Europejskich przysłało mi swoje prospekty
Nie ma na świecie piękniejszego kościoła
Przyjaciele mnie pilnują jak pielęgniarze wariata
Boja się kiedy odjeżdżam że więcej nie wrócę
Wszystkie kobiety które spotkałem stoją na horyzontach
Z żałosnymi gestami ze smutnymi spojrzeniami semaforów na deszczu
Bella, Agnieszka, Katarzyna i matka mojego synka we Włoszech
I matka mojej miłości w Ameryce
Są okrzyki syren co rozdzierają mi duszę
Tam w Mandżurii czyjś brzuch dygoce jak w porodzie
Ja chciałbym
Chciałbym aby nie było moich podróży
W ten wieczór niepokoi mnie wielka miłość
I wbrew sobie myślę o małej Żanecie z Francji
W ciągu pewnego smutnego wieczoru napisałem ten poemat ku jej czci

Żanna
Mała prostytutka
Jestem smutny jestem smutny
Pójdę do”Lapin-Agile” wspominać straconą młodość
I wypić kilka kieliszków
Potem wrócę samotny

Paryż

Miasto jedynej Wieży wielkiej Szubienicy i Koła

Paryż 1913

tłum. Adam Ważyk

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.05.11 o godzinie 14:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Thomas Hardy*

Na peronie


Ostatni pocałunek; zostałem u wejścia
Na peron, ona weszła nań – kolejne kroki
Zmniejszały ją w mych oczach, aż była drobniejsza
Niemal od kropki:

Punkt bieli, co migotał muślinowo-zwiewnie
U zbiegu zwężających się linii peronu,
Przez ludzkie rojowisko dotarłszy już pewnie
Do drzwi wagonu.

Omiatana przez latarń pobieżne spojrzenia,
Przesłaniana przez grupki obcych, które zwykła,
Nie nasza więź spajała – u kresu widzenia
Co chwilę nikła

I znów się pojawiała, aż ją całkowicie
Straciłem z oczu, plamkę bielejącą mętnie;
I tak ta, która była mi droższa nad życie,
Znikła doszczętnie...

Tak wiele wspólnych planów snuliśmy w tym lecie;
Wiedziałem: z nowym latem powróci, odziana
Może nawet w tę samą zwiewną biel – a przecież
Nie taka sama!

- I czemu trwasz, młodzieńcze, w żałobnym milczeniu,
Choć, skoro się kochacie, wrócą dawne szczęścia?
- Nic się nie zdarza dwakroć tak samo... a czemu,
Nie mam pojęcia!

tłum. Stanisław Barańczak

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Rozstania
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.12.09 o godzinie 08:37
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Jaroslav Seifert

Bilet peronowy


Jeśli wypowiem słowo: miłość
- zaczniecie się śmiać.
A przecież długo mocowała się ona
z moją krwią
i chciała mi rozszarpać serce.
Zapragnąłem cię całą zagarnąć
- ale, na Boga, jak?

Gdzież indziej można się było całować
- na oczach ludzi
w biały dzień –
jak nie na kolejowym peronie?

Pociągi przychodziły i odchodziły,
błyskało odległościami.
Najpierw można się było żegnać
- zawiadowca dawał sygnał odjazdu.
Po chwili: powitanie,
padanie sobie w ramiona,
gdy wtoczyła się lokomotywa
i pociąg stawał.

Dziś już to wszystko niepotrzebne.
Szczęśliwi kochankowie
całują się, gdzie tylko im się spodoba.

Czytałem gdzieś, że ludzie tuż przed śmiercią
przeżywają w ciągu paru sekund
całe swe życie na nowo.
Nie wiem, kto wyświetla tak przyśpieszony film
na ekranie spoconego czoła.
Ale ktokolwiek by to nie był,
wyznam, że się zdarzały i fałszywe przysięgi.
Tyle tylko, że często mi łaskawy czas
udzielał rozgrzeszenia.

Niezbyt długo chodziliśmy na peron.
Nagle się do mnie czule uśmiechnęła,
powiedziała: żegnaj!
- i machając z okna pociągu
odjechała mi w ciszę,
gdzie gołębie żałują graniastego gniazda
na stacji pośród torów.

Zaraz po niej odjechałem i ja
na drugi koniec świata.
A przecież żadnej, tej ni tamtej stacji,
nigdzie w rozkładzie jazdy nie było
i nie ma.

tłum. z czeskiego Adam WłodekRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 23.09.09 o godzinie 21:12
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Georg Heym

Berlin III


Pociąg przystanął chwilę na zwrotnicy.
Do ucha dobiegł jakiś ton nieśmiały.
Od ścian starego domu zadźwięczały
Wysokie zawodzenia trojga skrzypiec.

Trzech mężczyzn cicho na podwórzu grało,
Ich peleryny były mokre w deszczu.
Na oku jeden miał przepaskę ślepców.
Ciekawe dzieci stanęły wokoło.

Tymczasem w oknie niskim na poddaszu
Stary mężczyzna patrzył w chmur zagony,
Co się gwałtownie niebem przewalały.

Pociąg zajechał. Do hali dworcowej
Wpadliśmy spiesznie, wrzącej od hałasu
Wieczornej metropolii, tumultu i wrzawy.

1911

tłum. Andrzej Lam

w wersji oryginalnej w temacie A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 24.10.09 o godzinie 15:44
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Adam Ziemianin

W tramwaju


Został im tramwaj
siódemka chyba
tulą się do siebie
na przednim pomoście

Ona nic nie mówi
bo jest szczęśliwa
motorniczy wiezie
ich miłość na oślep

Wracają z wykładu z ekonomii
on kwiaty jej kupił
bukiet kaczeńców
w nim parę listków nadziei

Ile jeszcze przejadą przystanków
zanim wysiądą po latach
przed swym mieszkaniem
em trzy lub em cztery

wiersz jest też w temacie Poezja codziennościRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 26.09.09 o godzinie 08:19
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Poezja kolei żelaznych

Józef Baran

Ballada o pociągach


pociągi usta nieznajomej
kuszą daleką podróżą
krajobrazy karty cygańskie
losu odmianę wywróżą

koła- koła tęsknoty
wystukują sen na jawie
po jednej szynie umykają
przeciągłym gwizdem zapraszają

bo najpiękniej tam - gdzie nas nie ma
za horyzontem ostatnim i dalą
za uchyloną firanką nieba
gdzie jeszcze nigdy nie dojechałem

kiedyś taka podróż mnie porwie
z okna domu - i mogę nie wrócić
moja miła zasłoń mnie przed pociągiem
strzeż chroń przed tęsknotą peronową

z tomu „Na tyłach świata”, 1977

Ballada o pociągach – słowa Józef Baran, muzyka Jan Hnatowicz, śpiewa Anna Treter z zespołem Pod Budą, z albumu „Postscriptum”, 1983

Link muzyczny wyszukał Ryszard po raz kolejny sprawiając frajdę wszystkim Forumowiczom-dziękujęZofia M. edytował(a) ten post dnia 29.12.09 o godzinie 22:59
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Rolf Jacobsen

Pociąg pośpieszny


Pociąg pośpieszny 1256 pędzi wzdłuż zapadłych, odosobnionych wiosek. Jeden za drugim przebiegają domy, białoszare, zimne. Ogrodzenia, skały, jeziora i zamknięte wrota.

Wtedy muszę myśleć w półmroku o świcie. Co by było, gdyby ktoś wyzwolił samotność tych serc? Mieszkają tam ludzie, nikt ich nie widzi, kiedy chodzą po swoim pokoju, za drzwiami, z tępym wzrokiem i zastarzałą potrzebą miłości, której nie mogą dać i której nikt dać im nie będzie w stanie.

Co wybuchłoby wyżej niż góry – niż góry Skarvang – jaki płomień, jaka siła, jakie sztormy potężnego światła?

Pociąg pośpieszny 1256, osiem czarnych jak sadza wagonów, zakręca ku nowym, nigdy nie poznanym wioskom, sprężone światło za szybami, nie odkryte studnie siły, wzdłuż całego górskiego pasma.

Mijane, kiedy śpieszymy się, żeby z opóźnieniem tylko czterech minut stanąć
w Marmardal.

tłum. Czesław MiłoszRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.09.09 o godzinie 21:16
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

John Haines

Pociąg przystaje w Healy Fork


Przycisnęliśmy twarze
do zamarzłej szyby,
zobaczyliśmy czerwony grunt
i ogrodzenie z kolczastego drutu.

Rząd wagonów towarowych
stał na sąsiednim torze,
drzwi ich na chwilę
zapalił zachód słońca.

Widzieliśmy rozrzucone żelastwo
i belki obozowiska,
żyłę węgla
w urwisku nad rzeką,
zielony zmierzch lodospadu.

Ale plemię miedzianoskórych,
którego szukaliśmy, znikło,
dzieci wiatru i cienia
podniosły swoje łachmany
i swój głód
na niebieski skraj nocy.

Nasz pociąg ruszył
idąc na północ,
odzywając się ochrypłym gwizdem
w posępnej nocy kanionu.

tłum. Czesław Miłosz
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Günther Herburger

Luksus


Stoi na dworcu, para,
ona ściąga but
i skarpetką wyciera
okulary mężczyzny,
potem oboje podchodzą do toru
i oddają się spadaniu;
pociąg nadjeżdża i się toczy.

Czułość podziemnej kolejki
może zostać potwierdzona,
ale wszyscy, którzy pragną umrzeć,
powinni przedtem co nieco zjeść.

tłum. Piotr Piaszczyński

wiersz jest też w temacie Samobójstwo w wierszach...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.10.09 o godzinie 16:26
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Blaise Cendrars

Bombay-Express


Moje życie mi dowiodło
Samobójstwa popełnić mi nie wolno

Wszystko podskakuje
Kobiety toczą się pod koła
I bardzo krzyczą
Drewniane wagony stoją przy dworcach wachlarzem
Mam w palcach muzykę

Nigdy nie lubiłem Mascagniego
Ani sztuki ani Artystów
Ani mostów czy pomostów
Ani puzonów czy bizonów
Już nie wiem nic
Nie rozumiem już nic...
Ta pieszczota
Niech ta mapa od niej drży

Tego roku lub za rok
Krytyka sztuki jest tak samo głupia jak esperanto
Brindisi
Do widzenia do widzenia

Urodziłem się w tym mieście
I mój syn tak samo
Jego czoło jest jak macica mojej matki
Są myśli które wysadzają autobusy
Nie czytałem więcej książek które znaleźć można w bibliotekach
Piękne ABC świata
Szczęśliwej podróży!

Zaraz porwę cię
Twój śmiech jest cynobrowy

kwiecień 1914

tłum. Kazimierz Brakoniecki

wersja oryginalna pt. „Bombay-Express” w temacie
W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.05.11 o godzinie 11:58
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Poezja kolei żelaznych

Urszula Kozioł

W pociągu


Myśli myślą się same
to rozbiegają się w różne strony
to zamyślają się nad sobą

mijam bukowy las
stukotem pociągu
próbuję zgadnąć
czy w drzewa stuka ten pociąg
czy to gałąź się tłucze o gałąź
czy zbiegły się w las dzięcioły

nie nadążam za pierzchającą myślą
za pierzchającym niebem
za prędzej pierzchającym
- niż właśnie zobaczona sarna -
życiem.

Wiersz znajduje się także w temacie Wędrówką życie jest człowieka - M.M.Michał M. edytował(a) ten post dnia 12.10.09 o godzinie 19:02
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Antonio Machado

Tęcza w nocy


Do Madrytu którejś nocy
idzie pociąg przez Guadarrama.
Na wodzie stoi łuk tęczy,
zbudowały go księżyc i woda.
O kwietniowy księżycu
popędzający obłoki!

Matka trzyma chłopczyka
śpiącego na jej kolanach.
Śpi chłopczyk, a jednak widzi
mijane zielone pola,
drzewa w słońcu i złote motyle.

Matka z pochmurnym czołem
między wczoraj i jutrem
widzi wygasły ogień
i piec, a w nim pająki.

Jest też zbolały podróżny,
pewnie widzi niezwykłe rzeczy,
mówi do siebie, a spojrzy,
to nas przegania wzrokiem.

Wspominam pola pod śniegiem
i sosny na innych górach.

A Ty, o Panie, co sprawiasz,
że widzimy i widzisz dusze,
powiedz, czy kiedykolwiek my wszyscy
zobaczymy Twoje oblicze.

tłum. Czesław Miłosz

w wersji oryginalnej pt. "Iris de la noche"
w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 06.11.09 o godzinie 12:08
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja kolei żelaznych

Giorgio de Chirico

Pieśń kolejowej stacji


Stacyjko, mała stacyjko, jakie szczęście zawdzięczam tobie.
Oglądasz się na wszystkie strony, na prawo, na lewo, a nawet za siebie. Twoje chorągiewki łopocą bezładnie, po cóż cierpieć? Droga wolna, czy nie jesteśmy już wystarczająco liczni? Białą kredą albo czarnym węglem naszkicujemy szczęście
i zagadkę szczęścia; zagadkę szczęścia i jego potwierdzenie. Pod portykami są okna; z każdego okna patrzy na nas oko a z wnętrza wołają nas głosy. To do nas przychodzi szczęście stacyjki, i nas, przemienione opuszcza. Stacyjko, mała stacyjko, jesteś zabawką bogów. Jakiż to roztargniony Zeus zapomniał cię na tym placu, tak żółtym
i kwadratowym, obok fontanny tak przejrzystej i niepokojącej? Twoje chorągiewki łopocą wszystkie razem pod obłędem świetlistego nieba. Za ścianami życie toczy się jak katastrofa. Co to ciebie wszystko obchodzi?...
Stacyjko, mała stacyjko, jakie szczęście tobie zawdzięczam.

tłum. Adam Tadeusz BąkowskiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 14.10.09 o godzinie 22:00

Następna dyskusja:

Góry, poezja i my




Wyślij zaproszenie do