Temat: Denerwujący Anglicy ... w Krakowie!
Ciekawy temat... z przykrością stwierdzam, iż miasto nam chamieje. Kraków już nie dryfuje, ale dość szybko płynie w stronę miejsca na mapie Europy, w którym jakiś czas temu znalazła się PRAGA.
Bo PRAGA moi drodzy nie jest już miastem Kafki, czy innego Szwejka... ale jest miastem odpustowej rozrywki, seksualnej turystyki, Nową Ameryką starej Europy, przesiąkniętą kulturą fast-food'i i wash and go :] ...niestety Kraków, ma największe szanse by stać się taką Pragą 2, w wersji 'instant' - bo mniejszą, dlatego też wszelkie chamstwa przejawy będą bardziej jaskrawe i widoczne.
Problem jest duży, niestety po obu stronach... i to mnie martwi szczególnie :| Kraków, mimo swojej wielkości i chlubnych tradycji - staje się miastem małym, przynajmniej towarzysko. Otwartość umysłów czy serc, wydaje się nie być już Krakowa domeną. Ciekawy miks niepewności siebie (powodowanej inwazją na Kraków 'obcych') z pewnością siebie (wynikającą jedynie z faktu w mieście naszym się urodzenia) staje się platformą rozważań, które powinny być wtórne - w stosunku to rozważań nad sobą samym. Deficyt miejsc w których przyjemnie można spędzić czas jest bowiem wprost proporcjonalny do deficytu ludzi z którymi można ciekawie porozmawiać... niestety, wszyscy gdzieś biegną, za czymś lub po coś - dlatego ja osobiście, bardzo cenię towarzystwo osób, które wciąż potrafią się w tym biegu zatrzymać, wyłączyć telefon komórkowy, zostawić wszystkie sprawa poza chwilą obecną i chłonąć niczym atomowy generator niepowtarzalną atmosferę KRAKOWA. Przykra konkluzja jest taka, że osób odpowiadających powyższemu opisowi spotykam coraz mniej :|
Oczywiście, obecność Wyspiarzy jest czasami dokuczliwa - ale równie 'głośni' są Włosi, Hiszpanie czy Warszawiacy [Proszę Państwa uprzejmie :) wszyscy moi znajomi i nieznajomi ze Stolycy ;)]. Zjawisko to jest niezależne od nas, więc lepiej może martwić się o sprawy zależne, o to by 'KRAKÓW' równało się temu co jest w sercach i głowach, wówczas to co będzie wokół nas będzie mniej istotne.