Temat: Co wolno, a czego nie wolno korektorom?
Rafale, czym innym jest dzielenie się wątpliwościami na forum korektorskim, czym innym zaś — zasady stosowane w pracy zawodowej :) Gdyby ktokolwiek z nas zasiadł uczciwie, „po korektorsku” do poprawiania wypowiedzi, które pojawiają się na tym forum, to... Ech, podejrzewam, że większość z nas miałaby powody, by chcieć zapaść się pod ziemię ze wstydu :D
Przede wszystkim — zawsze ustalam ze zleceniodawcą, na ile mogę ingerować w tekst. Jest to ważne zarówno ze względu na możliwość zaistnienia nieporozumień takich jak to, które spowodowało powstanie tego wątku, jak i ze względu na wycenę pracy.
Gdybym na tę nieszczęsną
szwajcarską perfekcję natknęła się w tekście poprawianym w ramach pracy — skonsultowałabym tę kwestię ze zleceniodawcą, bo uważam, że o ile zmienianie „na chama” takich sformułowań nie jest OK (bo autor coś tam mógł faktycznie mieć na myśli), o tyle poinformowanie o swoich spostrzeżeniach na ich temat i zaproponowanie zmiany jest w porządku (nikt zleceniodawcy nie zmusi do skorzystania z mojej propozycji; da się przekonać, to OK, nie da — będzie miał taką formę, jakiej sobie życzy).
Błędy ewidentne (ortografia, interpunkcja, gramatyka etc.): poprawiam bez pytania, chyba że sprawa dotyczy tekstu typu opowiadanie czy powieść (bo tam błędy często czemuś służą) — wtedy pytam.
Jeśli sprawa dotyczy — jak wyżej — ewidentnych błędów, ale autor się upiera... Posłużę się przykładem z życia. Zetknęłam się kiedyś z autorem, który uparł się, że nazwisko jego i jego rodziców jest nieodmienne. Sytuacja wyglądała tak: dostałam tekst do poprawienia. Na końcu autor zamieścił podziękowania. Dziękował m.in. swoim rodzicom,
Janowi i Marii Nowak (imiona i nazwisko fikcyjne, ale nazwisko nie należało do jakichś nietypowych, trudnych do odmienienia), co poprawiłam na
Janowi i Marii Nowakom. Autor uparł się, więc dostał to, co chciał, ale z przypisem, że brak odmiany jest na jego życzenie.
Poza tym zdarza się też, że z góry zleceniodawca ustala ze mną, że naginamy pewne zasady (taki układ mam np. z naczelnym czasopisma motoryzacyjnego, dla którego robię korekty artykułów — ze względu na emocjonalny stosunek autorów i czytelników do samochodów używamy wielkich liter w nazwach marek i modeli aut, czyli zamiast
forda focusa opisujemy
Forda Focusa itp.).
Na koniec powtórzę — czym innym jest dyskusja na forum, czym innym praca. Daruję sobie zakładanie wątku pt.
Czy korektor w prywatnych wypowiedziach może sadzić byki, od których zęby bolą? ;) Bo nie ma na tym forum osoby, która nie „posadziła” tu ani razu jakiegoś „kwiatka”. I myślę, że lepiej tu podyskutować, przyznać się do błędu lub bronić do upadłego swego stanowiska, pogłębić swoją wiedzę lub uświadomić komuś, że popełnił błąd — niż skompromitować się przed jakimś zleceniodawcą.
Anna Florentyna Popis-Witkowska edytował(a) ten post dnia 07.01.10 o godzinie 16:47