Juliusz Grzegorz
Sumorok
Właściciel, P.P.H.U.
Biolinija
Temat: ŻYła złota - ale dla kogo?
"Rzeczpospolita" podała taki news:„Do końca przyszłego roku w kraju rozpocznie się budowa kilkuset biogazowni. Inwestorzy wydadzą na nie do końca 2010 r. 4 mld zł.
Producenci będą otrzymywać certyfikaty dla odnawialnych źródeł energii za produkcję energii w skojarzeniu. Na ich sprzedaży będą zarabiać - za każdy MWh energii ok. 550 zł.”
Każde działanie, które da nam dodatkową energie teoretycznie jest godne pochwały. Mam tylko jedna wątpliwość, dlaczego jeśli rozwiązanie to jest taką żyłą złota to do jego wprowadzenia i podtrzymania potrzebne są dopłaty? Pomysł z gruntu socjalistyczny, prowadzący do dążenia do zdobycia dopłat a nie do produkcji tanio i wydajnie energii. Dlaczego tyle pomysłów takich jak geotermia, biomasa, biopaliwa, biogaz nie jest wdrażane spontanicznie przez inwestorów spragnionych zysku? Czy nie jest tak, że rachunek ekonomiczny pokazuje, że wszystkie te inwestycje póki co są po prostu nieopłacalne? Mam nadzieję, że w przypadku wzmiankowanych biogazowi zrobiono uczciwy rachunek kosztów do zysków i, ze rachunek ten pokazał, że cały biznes jest opłacalny nawet bez dopłat.
Musimy pamiętać, że praw fizyki nie przeskoczymy, suma energii jaka dociera do ziemi jest stała. My tylko przypinamy się do różnych jej strumieni. Najlepszym rozwiązaniem było wykorzystanie paliw kopalnych bo dało nam kolosalna przewagę energii otrzymanej nad zainwestowaną i co tu dużo mówić pozwoliło na rozwój cywilizacji jaką znamy. Czyli mówiąc obrazowo jeszcze 30 lat temu arab spalał kanister ropy aby otrzymać 10 baryłek ( albo jeszcze mniej bo wielbłądy są bardzo oszczędne). To eldorado skończyło się, teraz trzeba spalić jedną baryłkę aby otrzymać co najwyżej pięć. Z innymi nośnikami energii poza węglem jest jeszcze gorzej, biogaz czy tez biomasa czy osławione wiatraki mają ten współczynnik niewiele ponad 1 czyli jest to przerzucanie żaby z ręki do ręki. Prawie tyle samo energii inwestujemy ile otrzymujemy. Oczywiście po drodze jest cała kolejka tych, którzy łapią różne certyfikaty i dopłaty. Co najśmieszniejsze ci sami dziennikarze za chwile będą biadolić jak droga jest dla zwykłych ludzi energia nie widząc żadnego związku miedzy dopłatami a cenami energii.
Przecież jeśli za MWh energii ktoś otrzyma 550 złotych, czyli znacznie więcej niż obecnie, to ktoś musi za to zapłacić, będziemy to my konsumenci tej energii. W ten sposób sami siebie oszukujemy i ściągamy sobie na głowę kryzys znacznie gorszy niż obecny finansowy, bo w końcu bez pieniędzy da się żyć, bez energii nie za bardzo.
Państwo zamiast wyrzucać w błoto miliardy złotych ( w przypadku biogazowi nie jest to błoto tylko g…..) powinno ufundować potężna nagrodę dla tego kto opracuje system taniego i efektywnego otrzymywania energii i to z nadmiarem w stosunku do energii włożonej. Ale to są mrzonki, łatwiej politykom sięgać do naszej kieszeni i pokazywać się jako dobroczyńcy ludzkości, naszym kosztem oczywiście.