Maciej Karczewski doradztwo-IT
Temat: Marsa Alam - wróciłem
Hej,Tutaj opis części "socjalno-bytowej", jeśli ktoś jest zainteresowany wrażeniami z nurkowań to zapraszam na forum Nurkowanie.
Mieszkaliśmy w hotelu Al Nada, kilka kilometrów na południe od lotniska w MA, około 30 km na północ od samego miasteczka. Hotel jak hotel - otwarty w sierpniu 2007, ponoć byliśmy pierwszymi gośćmi. Faktycznie, przez pierwsze dwa dni było zupełnie pusto, była nasza grupa i kilkunastu Egipcjan świętujących zakończenie Ramadanu. Później miłą atmosferę zakłóciło przybycie kilkudziesięciu obywateli "zza Buga". Okazało się, że mieli porezerwowane zupełnie inne hotele (głównie sąsiednią Badawię), ale z braku miejsc zostali przerzuceni do Al Nada.
Taka mała dygresja: dlaczego Rosjanki przychodzą na posiłki w hotelowej stołówce odstawione jak na bal u samego cara? Czy ktoś byłby łaskaw mnie oświecić? Ciekawe - szastają pieniędzmi bez opamiętania, ale jedyne co na ich temat można usłyszeć od Egipcjan, to "fucking Russians".
Pozytywy:
- czysto, aczkolwiek faraon mścił się na niektórych okrutnie i nasze zapasy Antinalu rozdaliśmy zaskakująco szybko.
- wg części grupy, która pierwszą noc spędziła w Badawii, tam było jeszcze gorzej.
Negatywy:
- od pierwszego dnia pobytu jedynymi osobami, które nie próbowały nas oszukać byli sprzątacze i jeden z chłopaków na recepcji. Kilka przykładów: próba żądania zapłaty za wodę do kolacji, zmiana cen posiłków w trakcie jedzenia (sic!), dopisywanie wydumanych kwot do rachunków branych na pokoje etc.
- smaczne, ale monotonne i nie mające nic wspólnego z prawdziwym Egiptem jedzenie.
- bandyckie ceny (puszka piwa 0.33 - 23LE, butelka wody 12LE)
- obsługa władająca angielskim w stopniu zbliżonym do mojej znajomości arabskiego: w większości znali tylko kilka podstawowych słów.
No i na koniec - przyznaję, że zupełnie nie jestem w stanie pojąć ludzi, którzy spędzają tydzień czy dwa tygodnie w tego typu hotelu. Wokół pustynia, nie ma z kim porozmawiać, nie ma co robić, nie ma gdzie pójść żeby zjeść, wypić miętową herbatę, zapalić sziszę, pogadać z lokalesami. Wracaliśmy z nurkowań o 14-15 i aż do kolacji przeżywaliśmy niewyobrażalne męczarnie duchowe :-( Pierwszego dnia jakąś tam atrakcję stanowił basen, ale od drugiego... żal pisać. Generalnie od drugiego dnia pobytu ustalaliśmy termin wyjazdu do Dahabu, z dnia na dzień liczba zainteresowanych rosła. I nie pozostaje mi nic innego jak tylko podpisać się pod stwierdzeniem znajomych Beduinów z Synaju, że Egipcjanie z kontynentu są najgorszą z plag, które Allah zesłał na ziemię.
Żeby było jasne: lubię jeździć do Egiptu i wkurza mnie pełen pogardy stosunek, jaki większość Polaków ma do Egipcjan. Ale po tym wyjeździe wracam do Dahab, do normalnej, wyluzowanej atmosfery. Kurczę, tam nawet z policjantami da się pożartować, a przedstawiciel tej szacownej instytucji w Al Nada miał mniej poczucia humoru niż mumia Hatszepsut.
Pozdr,
eMKa