Sylwia
C.
looking for a new
horizon
Kasia C. studentka
Temat: Nasze zwierzaki :)
Był tu kiedyś temat "pomoc dla zwierząt", ale zaginął w mrokach dziejów, mam nadzieję że zostanie mi wybaczone umieszczenie tego tutaj:)widzę, że jest tu wielu miłośników zwierząt, sądzę więc, że znajdą się tu chętni do podpisania petycji:
http://petycje.pl/petycja/3865/zakaz_zabijania_pso...
dotyczy zmiany przepisów łowieckich
link do dyskusji na gl :
http://www.goldenline.pl/forum/psy/789948
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Cholewcia! Ja, akurat, mam bardzo poważne wątpliwości.Wydajecie się zapominać, że psy potrafią stanowić istotne zagrożenie dla ludzi, ale także, a nawet przede wszystkim - dla zwierzyny w lesie. W naszych lasach jedynie niedźwiedź jest w stanie skutecznie obronić się przed watahą psów, pozostałe zwierzęta bardzo często padają ofiarą psich kłów, i nawet jeśli nie zginą, to bywają poważnie poranione.
Żądacie prawnej swobody dla psich morderców? Chyba nieco przesadzacie.
Widziałem zagryzione przez psy młode sarenki, łoszaki, zające, wiewiórki, kuropatwy i przepiórki. Widziałem nawet żywego jeszcze jeża z wygryzioną dziurą w brzuchu, i NIE JESTEM zwolennikiem psich "zabaw" w lesie. Nie i już! Las jest naturalnym środowiskiem dla wielu innych zwierząt, i każdy pies jest tam wyłącznie bardzo niebezpiecznym szkodnikiem, kto tego nie jest w stanie zrozumieć, nie jest przyjacielem zwierząt.
Kasia C. studentka
Temat: Nasze zwierzaki :)
Oj, spokojnie spokojnie:)w pierwszym akapicie petycji jest napisane, o co dokładnie chodzi, o prawo, które pozwala na nadinterpretację przepisów
osobiście chciałabym, aby istniał zakaz odstrzału któregokolwiek z gatunków, gdyż człowiek jest najmniej odpowiednią istotą do tego, by regulować liczebność. naturalna selekcja i konkurencja są idealne same w sobie, i gdyby nie działalność człowieka, stwarzałyby idealną harmonię
temat petycji wyszedł, Zbyszku, po sprawie, gdy myśliwi kilkukrotnie zabili psy przebywające pod opieką właściciela (był nawet przypadek, gdy myśliwy zastrzelił psa - kulą w głowę od tyłu, podczas gdy ten siedział na ławce obok właściciela) i mi przynajmniej - nie mówię za wszystkich podpisujących petycję - chodzi o to, by prawo dawało możliwość karania tego rodzaju bestialstwa. Przy okazji ufam, że Ministerstwo Środowiska, gdyby dostało petycję na biurko, przyjrzałoby się problemowi, wymyśliłoby rozwiązanie, które brałoby pod uwagę i interesy zwierzyny dzikiej, i zdziczałej.
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Wydaje mi się, że snujesz opowieści dziwnej treści :) Pies zastrzelony na ławce w parku, tuż obok właściciela? To chyba jakaś legenda :)Myśliwy udający się na polowanie podlega bardzo ścisłemu reżymowi, zapisuje się na kilka godzin wcześniej w książce polowań u miejscowego leśniczego. Obowiązkowo wpisuje tam także dokładne dane rejonu polowania i nie wolno mu jest zmieniać tego rejonu bez uprzedniego wpisu do książki. Określa także zwierzynę na jaką poluje - jeśli myśliwy otrzyma zezwolenie na odstrzał dzika, to nawet choćby wychodziły mu pod nos przepiękne rogacze, rosochate łosie, łanie, wilki, niedźwiedzie - to nie strzela! Najlżejszą karą za upolowanie zwierzyny na którą nie miał pozwolenia jest "czerwony punkt" minimum roczne zawieszenie w prawach myśliwego! Za dwa takie punkty dożywotnio żegna się z licencją! Jeśli pozwolenie jest na łosia, to nie może odstrzelić klempy. Może strzelić tylko wtedy, kiedy widzi zwierzaka, a nie jego fragment, zidentyfikuje jego wiek i płeć.
Nie bardzo chce mi się wierzyć w to strzelanie do psa, który siedzi obok właściciela, bo jest to oczywisty kryminał :)
Prawdą jest natomiast, że koła łowieckie i nadleśnictwa zalecają myśliwym odstrzał kłusujących psów. Zwracają nawet koszt amunicji. Swobodnie biegające po lesie psy sieją krwawe spustoszenie wśród mniejszych zwierząt /przeważnie tych nie łowieckich/ jeże /pod ochroną/ zaczynają być u nas rzadkością, ponieważ masowo giną w psich kłach. Podobnie dzieje się z młodymi sarenkami.
A już szczytem głupoty jest wczesną wiosną zabieranie psa do leśnych ostępów. Jeśli wytropi on lochę z młodymi, to masz pewne jak w banku, że uciekając przed rozwścieczoną do białości i bardzo agresywną lochą - Twój pupil przybiegnie wprost do Ciebie :) I znam takie przypadki, kiedy pies nawiał, ale właściciel nie zdążył.
Jeszcze raz podkreślam - swobodne wpuszczanie psów bez uwięzi do lasu jest bestialstwem wobec jego mieszkańców i absolutnym barbarzyństwem.Zbyszek S. edytował(a) ten post dnia 16.03.09 o godzinie 18:13
Józefina
Jagodzińska
Astrolog, kursy
astrologii i tarota,
Warszawa
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Józefina Jagodzińska:
Jasne :] Poczytaj.
Poczytałem. Józefino! To nie jest tak, że kochając naszych pupilków możemy im na wszystko pozwalać! Psy bywają agresywne i leży to w ich naturze, mają także instynkt łowiecki i nawet bardzo zdyscyplinowany pies rzuci się w pogoń za zającem, czy bezbronnym stadkiem młodych przepiórek, niejednokrotnie robiąc niepotrzebną rzeź.
Właściciele nie są w stanie zapanować nad tym instynktem. Zatem co? Mamy na to pozwalać, godzić się z tym że corocznie setki tysięcy młodych zajęcy, jeży, i innych leśnych zwierząt pada ofiarą psich kłów?
Prawdziwym problemem są wiejskie psy puszczane samopas na całe noce, to one dokonują największych spustoszeń, a zdarza się także, że atakują także ludzi - głównie dzieci. No i? Mamy dać się terroryzować jakiemuś psu, który osacza nas w lesie na grzybach, i jego właścicielowi, który nawet nie zwraca na to uwagi? Pół biedy jeśli pchlarz tylko hałasuje, ale jeśli przechodzi do konkretów?
Moim zdaniem każdy właściciel psa musi mieć na uwadze, że może go stracić, jeśli nie sprawuje nad nim bezpośredniej kontroli.
Nawiążę na moment do Mnisia - bez wątpienia także kłusował. Ale robił to z konieczności. Kiedy miał zapewnioną michę, do lasu wcale go nie ciągnęło.
Kiedyś kilka kilometrów od Ugoszczy w lesie, pewien gospodarz nigdy nie zamykał swojej bramy, bo i po co? Efekt był taki, że ludzie musieli nadrabiać ze trzy kilometry, żeby tylko nie przechodzić drogą obok jego zabudowań, bo zawsze wypadały wtedy z podwórka dwa agresywne owczarki alzackie. Kilka osób było pogryzionych. Ktoś w końcu wpadł na pomysł i otruł te psy. Zapanował spokój.
Słowem, ludzie nie potrafią w cywilizowany sposób korzystać z dobrodziejstw przyrody bez naruszania spokoju i bezpieczeństwa innych. A skoro nie potrafią, to niech ponoszą konsekwencje szkód.
A rozczulające opisy słodkich Fafików które padły w lesie z kulą we łbie są dla mnie jedynie dowodem zakłamania ich właścicieli. Żaden pies nie powinien się bezpańsko wałęsać po lasach, czy łąkach, bo one nie chodzą tam, po to żeby zrywać kwiatki.
Józefina
Jagodzińska
Astrolog, kursy
astrologii i tarota,
Warszawa
Temat: Nasze zwierzaki :)
Zbyszku, myślę że nie przeczytałeś wszystkich tych historii albo nadinterpretowujesz. Są właściciele psów nieodpowiedzialni, są i myśliwi, którzy zdecydowanie na zbyt wiele sobie pozwalają. Kot na płocie, którego zastrzelono?? Pies w kagańcu? Strzelanie z samochodowego do psów, które bawią się na łące z dziećmi? Wolne żarty.
Józefina
Jagodzińska
Astrolog, kursy
astrologii i tarota,
Warszawa
Temat: Nasze zwierzaki :)
miało być z "samochodu terenowego", a wyszło "samochodowego". Szybciej myślę, niż piszę :)
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Józefina Jagodzińska:
Zbyszku, myślę że nie przeczytałeś wszystkich tych historii
Przeczytałem ponad połowę i wszystkie one mają wspólny mianownik - pies swobodnie hasający tam, gdzie nie powinien hasać. Właściciele, którzy nagminnie lekceważą prawo, albo w ogóle go nie znają. Słyszą strzał, albo dowiadują się od kogoś. Rozżaleni, że ktoś zniszczył ich własność, grożą procesami sądowymi, chociaż większość z nich, poza utratą swojego zwierzaka powinna być jeszcze ukarana grzywną przez kolegium d/s wykroczeń.
Psy, od tysięcy lat nie występują w naszym środowisku naturalnym, ponieważ nie byłyby w stanie samodzielnie przeżyć, są bardzo nieefektywnymi myśliwymi, ale bardzo skutecznymi szkodnikami, niszczą bezsensownie wszystkie naziemne gniazda z pisklętami, norki jaszczurek, siedliska jeży, są w stanie zdemolować właściwie wszystko, co jest w ich zasięgu i nieprzypadkowo tysiące gatunków naszej fauny, szczególnie tej naziemnej, jest zagrożone trwałym wyginięciem. W Polsce nigdy nie stosowano masowo i w dużych ilościach herbicydów i pestycydów, a mimo to większość małych przedstawicieli naszej fauny jest stale zagrożona.
No i czas, powiedzieć w końcu kilka słów prawdy o psach wiejskich i tych z mniejszych miejscowości. Każdy dumny właściciel jest zachwycony, że jego Barry, jest łowny i starowny. Ma on pilnować obejścia, bawić się z dziećmi, ale jedzenie musi zapewnić sobie w lesie.
Wiejskie psy dostają przeważnie nieco paszy dla świń, mleko z gotowanymi kartoflami, resztę protein muszą sobie zapewnić same. Wiedzą to chłopi, wiedzą myśliwi, wiem także ja, bo goniłem kiedyś wiejskiego burka, który z parującym garnkiem w zębach uciekał z moim obiadem do lasu :)
W efekcie takiej "hodowli" cała okolica zostaje ekologicznie zdewastowana - wyjedzone są jajka i pisklęta z wszystkich gniazd naziemnych, jaszczurki, żaby, zaskrońce, przepiórki, bażanty i kuropatwy, ofiarą psich zębów padają jeże, młodziutkie oseski zajączki, a także małe sarenki. Psy przerywają w ten sposób łańcuch pokarmowy innych zwierząt - bocianów, jastrzębi, które zaczynają atakować domowy drób, kuny zaczynają polować na wiewiórki, lisy podchodzą pod kurniki, a dziki wypłoszone ze swoich leśnych ostoi, idą z rewizytą na pola po swój przysmak - zielony mleczny owies i młode ziemniaki, albo po dojrzewającą kukurydzę :)
Myślistwo nie ma w sobie nic z pijacko - krwawego horroru, jak to się powszechnie przedstawia. Nadleśnictwo /administracja państwowa/ ocenia stan ilościowy zwierzyny na swoim terenie i zleca Kołu Łowieckiemu odstrzelenie nadmiaru dzików, łosi czy jeleni. Chodzi o zachowanie równowagi pomiędzy ilością zwierzyny, a występującymi szkodami w uprawach rolniczych - jeśli szkody są duże, wtedy odstrzał jest większy. Jeśli koło łowieckie nie wykona planu odstrzałów, to wtedy musi płacić rolnikom za wynikłe szkody, jeśli koło wykona plan odstrzałów, to za szkody płaci nadleśnictwo. Żeby zmniejszyć te szkody, zwierzyna jest w lasach dokarmiana /szczególnie zimą/, żeby ochronić oziminy.
Buszujące bez skrępowania po leśnych ostępach, grupujące się w stada, wiejskie psy wypłaszają zwierzynę na pola, ponieważ tam jest spokojniej. Bardzo często stada dzików spędzają dzień w zbożu, gdzie psy z reguły się nie zapuszczają.
Dziki w zasadzie niczego się nie boją, ale są płochliwe i kochają święty spokój, dlatego mając możliwość odwrotu zawsze ustąpią przed człowiekiem w lesie, kiedy jednak są nieustannie niepokojone nabierają tupetu i wychodzą na pola uprawne.
W Ugoszczy, popularnym sposobem na ochronę kartoflisk jest przywiązywanie do palika w kartoflach psa, który spędza tam całą noc. Sposób mało skuteczny :) Widziałem całe stado "dzikusów" ryjących spokojnie i metodycznie kartoflisko w odległości pięciu metrów od zanoszącego się ujadaniem i trzęsącego się z przerażenia psa :)
Myślistwo, nie jest zajęciem dla kowbojów. Robisz mnóstwo kilometrów na nogach, w kieszeniach owies i inne łakocie.
Tu zostawiasz garść owsa, tam marchewkę, albo kilka ziemniaków, gdzieś indziej kolbę kukurydzy, albo garść słodkich ulęgałek.
Rano znów trzeba oblecieć te miejsca - tutaj przechodziła jedna sztuka, zjadła i poszła. Ale tu, było całe stado, kręciły się, szukały jeszcze. Zostawiasz następny poczęstunek. Nie jest łatwo wytropić zwierzynę w lesie, to są mistrzowie zwodów i kamuflażu. Znam wielu miejscowych, którzy całe życie spędzili na wsi i nigdy nie widzieli żywego dzika, czy łosia.
Wieczorem bierzesz kąpiel, bez żadnych pachnących dodatków kosmetycznych. O wpół do trzeciej po ciemaku i cichutko wdrapujesz się na ambonę, ubrany w sprane szarym mydłem i wysuszone ciuchy, natychmiast dopadają Cię komary, ale o paleniu możesz tylko marzyć, po kwadransie zaczynasz odróżniać drzewa, w gwiazdy lepiej nie patrzeć, to oczy szybciej akomodują, wstaje przedświt, coraz więcej widać, a z prawej dobiegają pochrzękiwania - zbliżają się, muszą czuć się bardzo pewnie :) I właśnie wtedy zza zakrętu wybiegają dwa psy! Starannie obwąchują Twoje ślady, owies i i rozsypaną kukurydzę, robią kilka kółek i oddalają - możesz spokojnie wrócić do domu :)
Nie ma sensu strzelać do psów, ponieważ po nocnym strzale cała zwierzyna zmienia leża i żerowiska, a całą zabawę trzeba wtedy zaczynać od nowa. Może następnym świtem będzie spokojnie?
Pomiędzy myśliwymi a wieśniakami nie zdarzają się konflikty, rolnicy potrzebują myśliwych i chętnie donoszą gdzie ostatnio dziki panoszyły się na polach, widząc w nich skuteczną zaporę przed rozpasaniem leśnych zwierząt. Z kolei myśliwi potrzebują czasem podwózki furmanką na bagna, czy worka ziemniaków, usługi te wymieniane są chętnie i grzecznościowo. Za to do miejscowej legendy przechodzą organizowane czasem przy ognisku w gajówce - Noce Kupały, lub jak woli inna legenda - wspomnienie Sobótki, dzielnej dziewczyny słowiańskiej, która bohatersko walcząc u boku mężczyzn w obronie swojej wioski, na oczach ukochanego pada z sercem przebitym wrogą strzałą. Wszyscy siedzą przy ognisku - snują opowieści, butelka krąży z rąk do rąk, są i śpiewy i tańce. Przez całe lata wspomina się później kto i ile razy pawiował, kto pięknie śpiewał, a jaka para poszła na stronę...
Kiedy na przełomie nocy i dnia pada w lesie strzał, słychać go w promieniu kilku kilometrów. Okoliczne dziki zmieniają leża, sarny i jelenie przenoszą się dalej, a łosie idą na głębsze bagna. Słyszy go także cała wioska, i kiedy wychodzisz z lasu, to każdy napotkany zadaje tylko jedno pytanie - Poszedł, czy leży? Gospodynie czekające na otwarcie sklepu - Poszedł, czy leży?
I nawet Gromek jadący traktorem w pole, zatrzymuje się na chwilę - Poszedł, czy leży?
Jeszcze nigdy, żaden myśliwy nie odpowiedział - Leży! Leży, nawet ładna sztuka - Reksio Jabłońskich...
A wracając do naszych milusińskich :) To bardzo lubię psy, dobrze je rozumiem i nie mam nigdy problemów z dogadaniem się, ale nadal uważam, że ich obecność w naszych lasach jest zbędna i wybitnie szkodliwa. W dodatku jest zakazana prawem. Właściciele psów, którzy lekceważą ten zakaz, wykazują tylko, że są wrogami i niszczycielami naszego naturalnego środowiska, i nie mają żadnego prawdziwego szacunku dla zwierząt. Może już czas najwyższy żeby stosować wobec rozzuchwalionych kryminalistów istniejący zapis o pięciu latach więzienia za usiłowanie kłusownictwa za każdego psa, bez smyczy albo kagańca w lesie?
Co Twoim zdaniem zrobi przechadzający się po łące domowy kot, który znajdzie w trawie gniazdo z pisklętami skowronka? Czy one nam kiedyś zaśpiewają na niebie? Ja, nie mam wątpliwości co się stanie. A Ty? :)
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Może troszkę zmienimy temat :)O Netoperkach,Przemku, Reniferach Rudolfach i Mnisiu i Tajemnicach leśnych ostępów, i o potrzebie zachowania w sobie choćby odrobiny dziecka...
Nadszedł wieczór! Od lasu niósł się zapach wilgoci i grzybów. Wrześniowy wieczór nad Ugoszczą skrzył się czystym niebem i... przygodą.
Siedziałem sobie na ławeczce, a Mnisio wylegiwał właśnie na trawniku kolejne kółko, kiedy nad głową zobaczyłem bezszelestnego nietoperza! Przelatywał raz po raz wyłapując tłuste ćmy przyciągnięte nikłym światłem postawionej na tarasie i zapalonej na próbę lampy naftowej.
Netoperki :) Pamiętam je od lat! Kiedy mój syn - Przemek miał pięć lat siadywaliśmy na starym kieracie na środku podwórka Wronków i trzymając w dłoni po kawałku kiełbasy wyczekiwaliśmy na podniebnych akrobatów, cichutko poświstując przez zęby, co je w widoczny sposób przywabiało. A kiedy po kilku minutach poświstywania pojawiały się czarne i bezszelestne, rzucalismy do góry maleńkie kawałki uszczknięte z kiełbasy! To, co sie działo zapamietam na zawsze! Nietoperze błyskawicznie wyłapywały drobinki kiełbasy i prawie żadna nie spadała na ziemię, czasem dokonywały cudów zręczności, gwałtownie zmieniając kierunek i wysokość lotu, my rzucaliśmy jak najwyżej, a one nadlatywały zewsząd, ratując przy okazji mój honor tatusiowej wszystkowiedzącej mądrości...
* * *
Przemek nigdy nie bał się i nie brzydził jakichkolwiek żyjatek, potrafił przynieść z lasu najpaskudniejszą ropuchę, przetrzymywał w kieszeniach ślimaki i szczypawki, a swojego chomika zabierał nawet ze sobą do szkoły.
Kiedyś znalazłem w lesie rannego jeża. Miał wielką ranę na brzuchu - prawdopodobnie efekt spotkania z psem. Zaniosłem go do chałupy i popsikałem Oxycortem, a Przemek wziął go pod pachę i poszedł do lasu. Po kilku dniach natknąłem się na uroczysku na przedziwną budowlę - domek z mchu i paproci, podparty kamieniami i patyczkami, z wejściem ozdobionym pięknym czerwonym muchomorkiem! Jeż był w środku, bo odstraszał mnie - jeżym zwyczajem wydając wężowy syk.
* * *
Kiedy u Wronków zawaliła sie stara, kryta strzechą stodoła, z wakacyjnych nudów sam zaofiarowałem się, że ją uprzątnę. Nie wiedziałem co czynię :) Strzecha była wymieszana z żerdziami i deskami i trzeba było po kawaku wybierać to wszystko i odkładać na odrębne sterty. W dodatku stara strzecha kryła w sobie setki gniazd os i szerszeni. Wyskakiwały one nagle kiedy poruszyło się gniazdo - rozeźlone i agresywne. Odskakiwałem wtedy jak oparzony i wołałem głośno - Przemek! Masz zajęcie! A on przybiegał z koszyczkiem, ostrożnie wchodził na słomę i gołymi rękami wybierał całe gniazdo i wkładał do koszyka. Uważnie i starannie zbierał także rozsypane jaja i larwy. Wyobraźcie to sobie! Ubrany w adidaski, krótkie majtki i małą podkoszulkę kajtek w środku rozeźlonego roju! I nic go nigdy nie użądliło! Jedynie przed wejściem na strzechę wykonywał on dziwny rytuał - zastygał na chwilę bez ruchu i składał ręce.
Wyglądało to tak, jakby stawał się dla rozeźlonych owadów niewidzialny!
Z pełnym koszykiem znikał na pół godziny w lesie.
Pewnie się dziwicie, że mu na cos takiego pozwalałem, ale on miał w sobie taką oczywistą pewność! I rzeczywiście nic go nigdy nie użądliło!
Kiedyś w przypływie głupoty zaproponowałem, żeby zawartość koszyka wrzucił do kuchennego pieca bo właśnie gotował się tam obiad, ale popatrzył na mnie jak na idiotę. Więcej tak nie proponowałem, bo jest całkiem niefajnie jak własny syn tak na ciebie spogląda...
* * *
Ale wracajmy do późniejszych czasów! Siedzę na ławeczce, netoperki śmigają, Mnisio poleguje na trawie, mrok gęstnieje. Tak sobie pomyslałem, gdzie te netoperki śpią? Może uda się wyszukać ich gniazdo! Chwyciłem z chałupy cyfrówkę z lampą błyskową, świsnąłem na Mnisia i już byłem za furtką w lesie!
Chodzenie po lesie w nocy jest zupełnie inne niż chodzenie w dzień! Nie widać gałęzi, dołków, starych pniaków i korzeni, jedynie lekki zarys pni drzew i konary na tle nieba! W dodatku Mnisio nieustannie plątał mi sie pod nogami wyraźnie próbując mnie zawrócić do chałupy! Spoglądając w górę za netoperkami, potykałem się co chwilę krążąc po polankach i wertepach. A Mnisio coraz bardziej mnie zaganiał!
W pewnej chwili potknąłem się o jakiś suchy konar i ratując się przed upadkiem dałem susa do przodu i jednocześnie mimowolnie naciskając spust aparatu. Błysnęło potężnie! Byłem na kilka sekun oślepiony! W dodatku Mnisio znów gwałtownie mnie zawracał do zagrody całym sobą tarasując dalsze przejście.
W domu przegrałem zdjęcia z aparatu na komputer. Było tam kilka netoperków w locie, a na ostatnim zdjęciu! To nie do wiary! Pod sosenką z ziemi wystawała głowa prawdziwego renifera! Poroże, świecace oczka, i czerwony kinol!!!
* * *
Nie mogłem zasnąć do rana! Spoglądałem na monitor i przecierałem oczy!
Kiedy tylko poranne zorze rozświetliły nieco czerń lasu pobiegłem szukać tego miejsca! No i jest! Ta sama sosenka, obok pniak i kępa borówek, ale na miejscu widniejącej na zdjęciu reniferowej głowy stoi tylko muchomor czerwony, biało nakrapiany! Klęknałem i przyjrzałem się dokładnie - zwykły muchomor, jak setki innych! Ale kiedy połaskotałem go od spodu źdżbłem trawy, to muchomor kichnął potęznie! W ten sposób sprawa się rypła, a jedna z odwiecznych tajemnic przyrody się wydała!!!
Okazuje się, że Ugoskie lasy sa ważnym miejscem w cyklu zyciowym pewnego gatunku reniferów o przydługiej, ale za to mądrej, bo łacińskiej nazwie Reniferus vulgaris purpuratus luminiscece kinolus Rudolfus. Przy czym słówko vulgaris oznacza - pospolity, a nie chamski!
To właśnie te renifery służą niejakiemu Świętemu Mnikołajowi jako środek transportu, a i jako ważni pomocnicy.
Renifery jako gatunek chłodno-lubny żyją zasadniczo w Laponii i na Syberii. Tam najadają siem mchami i porostami, ale jesienią, kiedy w Laponii zaczynają sie chłody, renifery cichcem przenoszą sie do nas w celu wymiany poroży i nochów /co by lepiej świecili/ zakopują sie u nas pod ziemią żeby ludziska siem z nich nie nabijali i o prezenty nie zaczepiali, /sami wiecie przecie jakie u nas ludziska som/.
Nochi tylko na wierzch wystawiajo, a żeby ludziska ich nie podcinali, to plotki rozsiewajo, że to grziby som trunonce. Noch taki na początku spod ziemni wystaje i ładnie przebarwiony jest, ale później żółknie i odpada, a reny z nowym porożem i kinolamy wykopujo sie i nocamy przekradajo do Laponii coby na wigilijny wieczór zdążyć i prezenta, czy tam rózgi - co siem tam komu należy, wszystkim rozwieźć. Odpoczywajo po tym do wiosny i znów zaczynajo żerowanie.
Reny odgrywajo znacząco rolę w naszym ekosystemie, ponieważ znakomicie spulchniajo glebe. Z kretamy siem lubiom i tworzo z niemi protokooperację - symbioza z wymiernymi korzyściami dla obu stron, bo kiedy reny siem zakopujo, to krety pomagajo im przysypać głowę, a za to kreciki korzystają później z komór poreniferowych i użytkowują je jako gniazda rozrodcze i legowiska zimowe. Reny prowadzo u nas bardzo skryty tryb życia. Ja sam widziałem ich tylko kilka. Taka jest cała prawda o reniferach!
Ony tylko przybiegajo do Ugoskich lasów, żeby poroże zgubić i nochi wymnienić na nowe, lepiej świecące, coby w mrokach nocy wigilijnej nie zabłądzić i do wszystkich chałup bez wyjątku trafić.
Na Mnikołaja przecie liczyć nie można, bo jak go gdzie tylko ludzie zobaczo, to od razu ugoszczo tak dokładnie, że Mnikołajowa dopiero po nowym roku na chuch jego przestaje
wyrzekać...
I tylko na pamniątkę tych wydarzeń, sporo ci u nas ludzi też ma nochi czerwone, a i rogaczów ci u nas też pewnie nie brakuje.
Tak się zastanowiłem, bo czas już kończyć to opowiadanko - jaki z niego morał wynika???
Może taki, że od własnego dziecka także można się sporo nauczyć?
A moze i taki, że nie warto kopać w lesie muchomorów, bo reny pamiętliwe są bardzo i przez kilka lat mogą być nici z prezentów gwiazdkowych?
Podejrzewam także, że Mnisio wiedział wcześniej o reniferach i trzymał z nimi. Bo niby dlaczego tak gorliwie starał się mnie do chałupy zawrócić...
No bo jak myslicie - dlaczego?
A! I jeszcze jedno :) Jeśli myślisz, że mam coś nie teges... To przeczytaj ten tekst swojemu dziecku, ono ci go wytłumaczy :)
Ale to znaczy także, że na wyboistej drodze życia straciłeś już dziecko wewnątrz siebie, i nigdy go już nie odzyskasz...Zbyszek S. edytował(a) ten post dnia 17.08.09 o godzinie 20:12
konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
...Ina W. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 17:45konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
..Ina W. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 17:45konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
..Ina W. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 17:45konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
..Ina W. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 17:45Monika S. Marketing
Temat: Nasze zwierzaki :)
a ja kocham koty i chcialabym bardzo miec, ale mam na nie alergie.i tak sie zastanawiam, czy wszechswiat chce mi cos przez to powiedziec....
konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
...Ina W. edytował(a) ten post dnia 20.06.12 o godzinie 17:46
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
W Ugoszczy wszystko, i to dobre i to złe przychodzi z lasu! Ludzijest tam mało, więc przeważnie przychodzi to dobre :)
Wyjechałem na urlop w połowie września. Stałym rytuałem jest, że robię na początek nóżki. Pojechałem motocyklem do Kosowa Lackiego i kupiłem golonek i nóżek. Pyrkotało to w wielkim saganie przez cały dzień na piecu, a później wybrałem kości i w plastikowej misce pozostawiłem je na poręczy tarasu. Rano okazało się, że miska jest zrzucona a kości prawie wszystkie wyjedzone!
Brama była zamknięta, obydwie furtki, ta od strony wsi i ta do lasu także były zamknięte, ale obchodząc ogrodzenie napotkałem podkop pod siatką. Po okolicy grasował jakiś pies. Przez kilka dni nie mogłem go wyczaić bo przychodził wyłącznie późną nocą, wyjadał wszystko co znalazł, wylizywał skorupki od jajek i puszki.
* * *
We wsi spotkałem Mundka. Właśnie zostawiła go druga małżonka, którą mu zresztą kiedyś, przed laty, w gwiazdach przepowiedziałem :) Staliśmy na drodze i gadaliśmy - był rozżalony i prosił żeby jeszcze raz w jego intencji spojrzeć w gwiazdki. Umówiliśmy się, że wpadnie do mnie po dwudziestej. Wgrałem do starego komputera, który trzymam na wsi demo Uranię przestawiając datę w systemie na 2007 r, /demo działa tylko do roku 2008/ ale bardziej niż na gwiazdki liczyłem na cudowną moc pewnego specyfiku który zawsze trzymam w barku. Bierze się butelkę spirytusu, butelkę czerwownego wytrawnego wina, butelkę piwa karmelkowego i słoik miodu, po wymieszaniu i odstaniu nadaje się to do konsumpcji, szczególnie pyszne wychodzą z tego drinki z colą i plasterkiem cytryny, albo z dodatkiem prawdziwego soku wiśniowego.
Napój jest barbarzyński bo pije się wyjątkowo lekko ale po dwóch takich drinkach mowa staje się bełkotliwa a chód niepewny.
Przyszedł, zasiedliśmy przy komputerze i zaserwowałem drinki, wysłuchałem żali. Kolejny kwadraturowy związek, bo Mundzio Byk, a Ania Lwica, choć w gwiazdkach ma zapisane, że byłby szczęśliwy z Panną...
Jak to czasem bywa u astrologa moja rola ograniczała się głównie do słuchania :)
Gdzieś tak w okolicach północy Edmundo wyszedł z chałupy za potrzebą, a kiedy wrócił spytał od kiedy trzymam psa? Powiada, że widział na podwórzu dużego i kudłatego!
* * *
Następnej nocy zgodnie z łowieckimi zasadami zanęciłem, i ambitnie zaczekałem do północy! Noc była wyjątkowo zimna. W nikłej poświacie przymglonego księżyca na tle posrebrzonej szronem trawy przystanął jakiś cień. Aparat błynął potężnie :)
Pies oczywiście rzucił się do ucieczki, ale po chwili powrócił i został poczęstowany porcją nóżek w galarecie. Od tej chwili został juz na podwórzu, bo nad ranem słyszałem jak gorliwie, szczekaniem odstraszał jakieś podejrzane szmery z lasu.
Rano wylegiwał się na trawie.
Miałem następnego Mnisia! W jego oczach był taki sam smutek jak u
tego poprzedniego...
Gdyby to był gospodarski pies, to ulotniłby się nad ranem, ale on pozostał, pilnował chałupy i obejścia, asystował mi przy wszystkich zajęciach i nigdzie nie znikał. Kolejny wyrzutek z samochodu, który nie miał gdzie iść...
Urlop spędziłem zgodnie z założeniami, odespałem, odkarmiłem się na diecie bezglutenowej /polecam :)/ połaziłem po lesie, nasuszyłem grzybów. Pogoda była zadziwiająco ładna, choć noce bywały już zimne.
Ale kiedy wyjeżdżałem do Warszawy na podwórku pozostał pewien pies, nie chciał wyjść z zagrody, położył się przed gankiem...
Czy przetrwa do wiosny?
Powiadają, że psy wyczuwają dobrych ludzi, ale ja myslę, że jest to gówno prawda, bo widziałem już niejednego porzuconego i tęskniącego psa, który ze smutkiem w oczach i nadzieją w sercu czeka na niemożliwe. Na to, że ludzie okażą się ludźmi.Zbyszek Stell edytował(a) ten post dnia 08.10.09 o godzinie 01:11
konto usunięte
Temat: Nasze zwierzaki :)
Jezu Zbysiu ..Ty tak jak ja... no my skorpionki dwa:-))Ale psa masz ... noooo robi wrazenie ..Wilkołak ?
No i dzikie róze ..Nie ma cudowniej pachnacej rózy na całym swiecie ..
Piekne miejsce :-))
Pisze skrótami,bo mi dech zapiera >...
Zbyszek
Stell
poeta słów i myśli
nie wypowiedzianych
Temat: Nasze zwierzaki :)
Wieczorek I.:
Ale psa masz ... noooo robi wrazenie ..Wilkołak ?
No i dzikie róze ..Nie ma cudowniej pachnacej rózy na całym swiecie ..
A kolczasta niesamowicie! Ale za to odporna. Zdjęcie było robione 3 czy 4 października, a kwiatki na rózy jeszcze są!
Nieźle się tam udają też te najprostsze kfiatuszki, moje ulubione :)
Zbyszek Stell edytował(a) ten post dnia 12.10.09 o godzinie 18:13
Następna dyskusja: