Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Julia Hartwig

Przechodzień


Szedł ulicą osobny
Ledwo tląca latarka oddalona od tłumu o kilometry mgły
Twarz zamknięta nieruchome oczy
płaszcz mięty i nieświeży jakby nie oswojony jeszcze ze światłem
ledwo odebrany z przechowalni szpitalnej lub więziennej
zakurzone sandały pożółkła koszula
kapelusz płynący nad opustoszałą twarzą
krok zmęczony ciało naprzód podane
jakby samo siebie chciało nieśpiesznie wyprzedzić
Ten człowiek szedł na pewno dalej niż my wszyscy
naznaczony niebytem i tak zagłębiony w sobie
jak nie bywają nawet ludzie ze śmiercią u wezgłowia
Spotkałam więc zjawę pośrodku miasta
na Marszałkowskiej w pobliżu mojego domu
pośród innych przechodniów którzy mijali go
dźwigając siatki pełne jabłek chleba i mrożonego dorsza

Wiersz jest również w temacie Na miejskich ulicachMichał M. edytował(a) ten post dnia 04.12.10 o godzinie 20:51
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Donald Justice

Liczenie szaleńców


Temu nałożono kaftan,
Tego wysłano do domu,
Ten dostał chleb i mięso,
Ale nie chciał jeść.
Ten krzyczał Nie nie nie
Przez cały długi dzień.

Ten patrzył przez okno
Jakby to była ściana.
Ten widział rzeczy których nie było.
Ten – rzeczy które były.
Ten zaś krzyczał Nie nie nie
Przez cały długi dzień.

Ten myślał że jest ptakiem,
Ten że jest psem.
Ten że jest człowiekiem,
Zwyczajnie człowiekiem
I krzyczał Nie nie nie
Przez cały długi dzień.

tłum. z angielskiego Julia Hartwig

w wersji oryginalnej pt. „Counting the Mad”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 20.02.14 o godzinie 07:21
Ela Gruszfeld

Ela Gruszfeld Szukam pracy -
handel / marketing /
usługi

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Następnym razem policzy ludzi

A niech to jasny szlag..! – pomyślała i okutana w skosmacony sweter poszła długim szpalerem nagich parkowych drzew.
Liczyła cienie, ale było ich tak dużo, że co jakiś czas na nowo szeptała:
- Jeden, dwa…
W tę monotonię uciekła od nieokiełznanych myśli. Chciała wtopić się w cienie, albo stać się przeźroczystą, niewidzialną, może nawet bezcielesną…
Po kolejnym „dwa…” potknęła się. Spojrzała pod nogi – nie zauważyła żadnej przeszkody, więc mechanicznie kontynuowała: - Trzy… Kolejne potknięcie, właściwie odczucie jakby ktoś chwycił ją za kostkę. Ale nikogo nie było. Ze zdziwienia zgubiła rachubę i zaczęła rachowanie od początku: - Jeden, dwa… Tym razem omal nie upadła na ziemię. Zatrzymała się, rozejrzała wokół i krzyknęła:
- Co jest, do cholery?!
- Nie co, nie co! Zapytaj lepiej kto! I do diaska przestań liczyć! Nienormalna jesteś? Wariatka?! We łbach się tym babom przewraca!
Usiadła. Dokładnie tam gdzie stała - między którymś_tam a którymś_tam cieniem. Zaczęła dygotać. Poczuła zimno, którego wcześniej nie czuła. Rozryczała się nie wypowiedziawszy żadnego słowa. Siedziała na środku alei, pewna, że postradała zmysły, albo że prześladuje ją duch, zjawa, upiór…
- No i czego ryczysz, debilko?! Przecież to nic nadzwyczajnego. Przecież to ja – wizualizacja twojej idiotycznej chęci bycia niewidoczną. I jak ci się podobam? He he..! Piękność, no nie?!
Próbowała wodzić wzrokiem za głosem swojej wizualizacji, ale wysiłki spełzały na niczym. Głos dobiegał znad głowy, po chwili zza pobliskich krzaków, następnie wrzeszczał jej wprost do ucha: - Głupia! Wariatka! Fantastka!
Zaczęła uciekać. Chciała znowu znaleźć się w swoim pokoju, nie chciała słuchać, słyszeć, ani rozumieć. A zresztą jak miała zrozumieć?! Gada z jakąś Wizualizacją! Naprawdę oszalała! Zapragnęła zamienić się w drzewo. Drzewa nie muszą słuchać, nie muszą odpowiadać, nie muszą uciekać, drżeć z zimna. Nie mają serc, które kołaczą ze strachu… Są takie spokojne…
Głos ucichł. Wróciło opanowanie, wrócił spokój. To dziwne – przecież licząc cienie nie była spokojna… Potem też ten strach..., a teraz wszystko odpłynęło, wszystko kołysało, usypiało… Księżyc jakby się przybliżył, niemal do policzka, niemal na wyciągnięcie ręki… Wyciągnęła ją, ale nie miała siły by go dotknąć, pochwycić… Nie mogła zacisnąć pięści..! Ale było jej to obojętne, nie czuła niczego poza miarowym kołysaniem i głębokim przekonaniem, że w jej nogach tkwi niezłomna siła - siła, która sprawia, że mocno stąpa po ziemi… - Stąpa?! Uświadomiła sobie, że tkwi w miejscu, że nie może zrobić kroku, że otaczają ją cienie… I że jest jej to absolutnie obojętne. I że nie musi niczego, absolutnie niczego wizualizować, aby się spełniło. I niczego nie liczy… I na nic nie liczy. I nic się nie liczy…
_________________
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Paavo Haavikko*

* * *


Pochodzę z północnej krainy, Której na imię Histeria.
Ale nic mi już stamtąd nie zostało, tylko jeden grymas,
czasem gdy wstanę nocą
i kucnę przy ogniu.

* * *

Mój dziadek cesarz był, jak wiecie, szaleńcem,
pisał wiersze przy ludziach.
Wy chcecie wojny,
to da się załatwić.
Wy kroczycie sztywno
jak żołnierze, jak przed atakiem histerii.
Histeria to ta choroba, której nie sposób wyleczyć.
Histeryk to zwycięzca, nigdy nie ustępuje.
Szkoda mojego gadania. Przeczytam jego wiersz:

Mgła taka gęsta, że z mostu nie widać wody.
Kwiaty dostają szału
gdy muszą
umierać bez sensu.

z tomu „Puut, kaikki heidän vihreytensä”, 1966

tłum. z fińskiego Łukasz Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki w temacie
Poezja skandynawska

Wiersz jest też w temacie Przodkowie - bliżsi i dalsi
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 01.09.11 o godzinie 11:39
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

***

na złotych smugach
myśli w nieładzie
przez mrok zasuwam
po autostradzie

po autostradzie
po mlecznych drogach
rudym kometom
depczę po nogach

depczę po nogach
skrobię po piętach
gwiazdy chichocząc
gasną w zakrętach

gasną w zakrętach
iskry czerwone
gwiazdy planety
sny niewyśnione

sny niewyśnione
w noce niespane
w warkoczach komet
we włosach planet

we włosach planet
wstęgą zachwyceń
plączą się małe
łyse księżyce

łyse księżyce
w perukach powiek
szczypią mnie w oczy
zachodzą w głowę

zachodzą w głowę
słońcem o świcie
i to mnie boli
boli to życie

boli to życie
pełne usterek
mrokiem szaleństwa
stukam więc w czerep

stukam się w czerep
w myśli trybiki
i gaz do dechy
przez galaktyki

Eliza Saroma-Stępniewska, Sztuka składania, Poznań 2011
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Mark Strand

Tunel


Od wielu dni
jakiś człowiek
stoi przed moim domem.
Widzę go z okna salonu,
zerkam na niego ukradkiem,
a nocą, nie mogąc zasnąć,
z okna sypialni wodzę
latarką po trawniku.
Człowiek zawsze tam jest.

W końcu otwieram drzwi,
troszeczkę, tylko szparkę,
i żądam, by się wyniósł
z mojego ogródka. Na co
on mruży oczy i jęczy.
Trzaskając drzwiami, pędzę
z powrotem do kuchni, potem
na górę do sypialni,
a potem znowu na dół.

Szlocham jak pensjonarka
i wykonuję przez okno
wulgarne gesty. Rozwieszam
w widocznych miejscach w domu
ogromne ogłoszenia
rychłego samobójstwa.
W salonie masakruję
wszystkie meble, by dowieść,
że nie mam nic cennego.

Skoro to najwyraźniej
nie robi na nim wrażenia,
zaczynam kopać tunel
do sąsiedniego ogródka.
Murem z cegły odgradzam
piwnicę od parteru
i kopię. W mgnieniu oka
mam tunel. Zostawiając
młot i łopatę na dole,

wychodzę na świeże powietrze
w ogródku przed czyimś domem
i stoję tam, wycieńczony,
niemy, bez ruchu, w nadziei,
że ktoś mi pomoże. Czuję,
że ktoś na mnie patrzy i czasem
słyszę też głos mężczyzny,
ale nic się nie dzieje i tak już
czekam od wielu dni.

z tomu „Sleeping with One Eye Open”, 1964

tłum. z angielskiego Agnieszka Kołakowska

wersja oryginalna pt. „The Tunnel ”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 20.02.14 o godzinie 07:23
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Nicanor Parra*

Zygmunt Freud


Ptak z piórami w dziobie
Nie da się już wytrzymać z tym psychiatrą
Wszystko mu się kojarzy z seksem.

W dziełach Freuda przewijają się
Stwierdzenia wędrujące całymi stadami.

Według tego pana
Przedmioty w kształcie trójkąta:
Pióropusze, pistolety, rusznice,
Ołówki, rurociągi,
Symbolizują organ męski.
Przedmioty okrągłe
Symbolizują organ żeński.

Ale psychiatra idzie dalej:
Nie tylko stożki i walce
Lecz prawie wszystkie ciała geometryczne
To dla niego narzędzia seksu
Nawet piramidy egipskie.

Ale na tym sprawa się nie kończy.
Nasz bohater zapędza się jeszcze dalej:
Tam gdzie my widzimy wyroby
Powiedzmy rzemieślnicze jak lampy i stoły
Psychiatra widzi penisy waginy.

Przeanalizujmy konkretny przypadek:
Ulicą idzie neuropata
I nagle odwraca głowę
Bo coś przykuło jego uwagę:
Brzoza lub spodnie w prążki
Jakiś kształt który pojawił się w powietrzu.
W nazewnictwie psychiatry
Znaczy to ni mniej ni więcej
Że życie seksualne klienta
Jest ostatnio pod psem.

Widzimy samochód
Samochód to symbol falliczny
Widzimy dom w trakcie budowy
Oczywiście to symbol falliczny
Zapraszają nas na przejażdżkę rowerową
Rower jest symbolem fallicznym
Widzimy mauzoleum
Mauzoleum jest symbolem fallicznym.

Widzimy boga na krzyżu
Krzyż jest symbolem fallicznym.
Kupujemy mapę Argentyny
Żeby przestudiować problem granic
Cała Argentyna jest symbolem fallicznym
Zapraszają nas do Chin Ludowych
Mao Tse-tung jest symbolem fallicznym.
Sytuacja stanie się bardziej normalna
Jeżeli prześpimy się w Moskwie
Paszport jest symbolem fallicznym
Plac Czerwony jest symbolem fallicznym.
Samolot pluje ogniem

Jemy chleb z masłem
Masło jest symbolem fallicznym
Odpoczywamy chwile w ogrodzie
Motyl jest symbolem fallicznym
Teleskop jest symbolem fallicznym
Smoczek jest symbolem fallicznym

Oddzielny rozdział
Poświęcony jest skojarzeniom ze sromem.
Zmilczmy przez poczucie przyzwoitości
Porównaniu z sową
Symbolem mądrości
Towarzysz porównanie z ropuchą lub z żabą.

Na lotnisku w Pekinie
Upał jak sto tysięcy diabłów
Czekają kwiaty i zimne napoje.
Odkąd cokolwiek rozumiem
Odkąd świat jest światem
Nie widziałem ludzi tak wesołych
Odkąd zostałem wyrzucony
Poza ziemski raj.

Ale wracajmy do wiersza.

Chociaż na pozór to dziwne
Psychiatra miał rację
Podczas jazdy przez tunel
Artysta zaczyna majaczyć.
Na początek wiozą go do fabryki
I tam zaczyna się obłęd.
Symptom główny:
Wszystko kojarzy mu się z aktem seksualnym
Nie rozróżnia już księżyca od słońca
Wszystko mu się kojarzy z aktem
Tłoki to organy seksualne
Cylindry to organy seksualne
Stoły obrotowe to organy seksualne
Korby to organy seksualne
Piec hutniczy to organ seksualny
Śruby to organy seksualne
Lokomotywy to organy seksualne
Statki to organy seksualne

Z labiryntu nie widać wyjścia.
Świat Zachodu jest wielką piramidą
Która zaczyna się i kończy na psychiatrze:
Piramida zaczyna się walić.

z tomu „Obra gruesa", 1969

tłum. Krystyna Rodowska

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich
przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

wiersz jest też w temacie Wielcy i znani
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 27.03.11 o godzinie 11:04
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Renate Schoof

Magia


Piękna kochanka
sprezentowała beret z sierści psa
znikła z nim niepostrzeżenie
za murami
z ogrodzeniami

Śmiała się z pająka we włosach łonowych
zwabiała rozkosz do małego ogrodu
jej wulwa czule całowała ziemię

Modliła się jak żmija
do Gwiazdy Wieczornej

z tomu „Verrückte Wolke”, 2001

tłum. Paulina Dziedzic

wersja oryginalna pt. „Magie” w temacie
A może w języku Goethego?
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 25.06.11 o godzinie 14:12
Ewa C.

Ewa C. specjalista ds
eksportu

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Tchnienie

Wyśniłam sen własnej duszy
i stał sie on mistycznym doświadczeniem,
gdy w niebycie czarnej, bezkresnej nocy
wypełnił mnie całą jednym iskry tchnieniem...
Słowa tajemne w ciszy wszechświata
w bełkocie swym nabierały znaczenia
i w oprawie muzycznej łagodne
stały się cząstką mego istnienia,
a wiarą tchnący podmuch wiatru
przywołał, by tworzyć z nicości...

Tchnienie snem pieknym się stało
a ja pozostałam w swej samotności...
Eliza S.

Eliza S. Mocna w słowach.
Literatura, korekta,
redakcja,
copywriti...

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

poeci

bez klamek
nasze domy

przyciasny
nasz kaftanik

panie doktorze,
to my

słowami
opętani!

Eliza Saroma-Stępniewska, Sztuka składania, Poznań 2011

Wiersz znajduje się również w wątku Być poetą.Eliza S. edytował(a) ten post dnia 15.05.11 o godzinie 20:11
Paulina Rog

Paulina Rog Student, North
Glasgow College

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

EM-PATHETIC: GNICIE

Nic smutniejszego i mniej rozumianego
od polipa w herbacie

a po twarzach niech nas biją
inne dłonie obce dłonie

dziękuję za wystawy i przedstawienia
mi querida
śnieg jest odległy i boli

to było
przez ucho do serca

więc jak źle już jest
kiedy mówię do siebie
kiedy mówię
a
być może to ona ale w której ręce

nieuważnie wyrwała włos
czy krwawi pod paznokciami
do ilu razy strata
uniosła mnie na skraj

raz dwa pięć uśmiech skłon

nie ma oka pośrod ścian
kiedy tańczy w zapamietaniu
kiedy kołysze się
prędko prędzej
do muzyki którą pochłania poprzez krople
nasza głowa wiruje (zatacza się)

wiesz
skrzywidziłyśmy wielu ludzi
przepraszam

za to kulinarne porównanie
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Robert Lowell*

Zmienne kolory


Łowię, dopóki chmury nie zrobią się niebieskie,
zmęczony samoudręką, gotów malować
bzy albo przemieszać tysiąc liści,
tak jak to pejzażyści muszą robić.

Mój wzrok powraca do mojego sobowtóra -
to wiecznie młody wielki, biały koń,
który od brudu stracił trochę kolor,
strzygący tę zieloną półkę ukosem
do sztucznego stawu pełnego pstrągów -
nieruchomy, przesuwa się gdy ja się poruszam,
i w ciągu dnia obrabia całe pole.

Biedny zmierzony, neurotyczny człowiek -
zwierzęta to wirtuozi bardziej instynktowni.

Kaczki chlapią zwodniczo jak ryby;
ryby chcąc uciec, tną wodę ptasimi skrzydłami.

Sycząca gęś kołysze się w swej nieruchomej złości;
szeregi fioletowych dzwonków wschodzą na jeziorze.

Samotna kukułka obdarowana brzemiennym głosem
przesuwa się od lasu do lasu jak słońce.

Cały dzień źle zarzucana muszka na pstrągi
brzęczy mi nad uchem i pustą głową.

Ale przyroda jest słonecznie pijana seksem -
jakże człowiek mógłby tego nie zauważyć, człowiek
ten jedyny pornograf pośród zwierząt?
Szukam wytchnienia od namiętności ciała,
jestem za słaby, żeby pamiętać, bądź dać
wspomnieniu oko mikroskopu. Widzę
konia i łąkę, kaczkę i staw,
powszechny pocieszycielski
opis bez znaczenia,
odtwarzany dosłownie przez moje oko.

To nie jest bezpośredniość, która chwyta
wszystko w ruchu, a potem wygasa -
pisywałbym tylko na znak dany przez bogów,
jak Mallarmé, co miał to szczęście
że znalazł styl, który uniemożliwił pisanie.

z tomu „Day by Day”, 1977

tłum. Piotr Sommer

Wiersz jest też w temacie Sobowtóry w życiu i fikcji literackiej

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.07.11 o godzinie 14:29
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

István Kovács*

Akrobaci Kierkegaarda


To nie jest niebo,
nie błogosławi deszczem,
nie jestem rajem zmartwychwstań,
nie jest jurtą
zdobytej przez ludzkość ojczyzny.
Znak na jego rozpiętym zenicie
to tylko hak paragrafu,
schizofreniczna kotwica nadziei -
wbita w nasze gardła.
Kołyszemy się
nad dyszącymi arenami,
pobrudzeni przez plamy na Słońcu,
pod nami
morze,
skalista góra,
piasek,
klingi S. O. S.-ów przebijają nam stopy,
pachwiny,
płuca.
Nadchodzą zwinni połykacze noży,
klauny;
na ich czapeczkach dzwoneczki noży,
które zagłuszają
rozkładający się w mózgu trzask broni.

Kołyszemy się
nad dyszącymi arenami,
w czas
ust Jonaszowej ryby,
wielkich mędrkowań
i polowań wielkich.

Kołyszemy się
„przy ogólnym śmiechu mądrych”,
„tak właśnie koniec świata nastąpi”.

Nie myślcie,
że „to tylko żart”,
nie myślcie, że to tylko rzężenie poezji.

z tomu „Ördöglakat”, 1982

tłum. z węgierskiego Bohdan Zadura

Wiersz jest też w temacie Apokalipsa i eschatologia
(motyw końca świata i sądu ostatecznego w poezji)


*notka o autorze i linki do innych jego wierszy w temacie Być poetą...
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.04.12 o godzinie 13:16
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Jacques Burko*

* * *


Urodziłem się w dziewięćset trzydziestym trzecim
plon kasandryczny
jak mógłbym Trojo patrzeć na ciebie
nie widząc zgliszczy

jak bym się z tobą pustko potykał
nie drgnie nie padnie
z oczu zbyt suchych zbyt mokrych chyba
które tlen drażni

które tlen drażni

ciepłe koszmary pełne morderców
suszą me wargi suszą me oczy
tylu braci dokoła i żaden nie zechce
usiąść, przeważyć tej osi

zaważyć po tej stronie wagi
po tej samej stronie plagi
argonauci tego samego chaosu
tkający ten sam obłędny wątek losu

(ukończony w grudniu 1981;
dla Elizy i Ryszarda)

z tomu „Certidoutes. Choix de poèmes”, 2009

tłum. Tomasz Różycki

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Sylvia Plath

Mistyczka


Powietrze, to wytwórnia haczyków-
Pytań bez odpowiedzi,
Lśniących i pijanych jak muchy,
Których pocałunek kłuje nieznośnie
W cuchnących łonach ciemności, latem pod sosnami.

Pamiętam,
Śmiertelną woń słońca w drewnianych szałasach,
Sztywność żagli i długie słone całuny.
Jeśli ujrzało się raz Boga, jak to uleczyć?
Jeśli zostało się zawładniętym,

Bez pominięcia czegokolwiek,
Nawet palca u ręki lub nogi i zużytym,
Zużytym do szczętu w pożarze słońca, w barwach
Rzucanych przez dawne katedry,
Jak to uleczyć?

Pastylką opłatka komunii,
Przechadzką nad stojącą wodą? Wspomnieniem?
Lub zbieraniem błyszczących części
Chrystusa na oczach gryzoni,
Nieśmiałych zjadaczy chleba, tych

Których nadzieje są tak nikłe, że zapewniają im spokój-
Jak grubasce w małym, czystym domku
Pod pnącym się powojem.
Czyż wielka miłość nie istnieje, tylko tkliwość?
Czyż morze

Wspomina tego, co po nim chodził?
Znaczenie wycieka z molekuł.
Kominy miasta oddychają, okno poci się.
Dzieci rzucają się w łóżeczkach.
Słońce rozkwita jak pelargonia.

Serce jeszcze nie ustało.

z tomu „Winter Trees”, 1972

tłum. z angielskiego Teresa Truszkowska

wersja oryginalna pt. „Mystic”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.02.14 o godzinie 02:41
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

John Ashbery*

Późne echo


Sam na sam z własnym obłędem i ukochanym kwiatkiem
Widzimy, że naprawdę nie ma już o czym pisać.
A raczej, że trzeba pisać o tych samych starych sprawach
W ten sam sposób, powtarzając w kółko to samo
Żeby miłość mogła trwać dalej i zmieniać się stopniowo.

Trzeba wiecznie na nowo badać ule i mrówki
I setki razy kłaść kolor dnia
I zmieniać go z lata na zimę
Aby zwolnił do tempa jakiejś prawdziwej
Sarabandy i tam przycupnął, żywy i nieruchomy.

Dopiero wtedy to chroniczne rozkojarzenie
Naszego życia będzie mogło owinąć się wokół nas, udobruchanych
I z jednym okiem wlepionym w tamte długie cienie z brązowego pluszu
Przemawiające tak głęboko do naszej nieprzygotowanej wiedzy
O nas samych, te gadatliwe maszyny swego czasu.

tłum. z angielskiego Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temaciePoezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.02.14 o godzinie 02:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Prześwietlenie

Mężczyzna
z Zespołem Downa stoi na chodniku
przy kiosku z gazetami
chwieje się nieco zgarbiony nieco
zakręcony jak klucz wiolinowy
na grających nutach
uśmiecha się do siebie mruczy coś
pod nosem i
prześwietla czujnymi oczami
wszystkich przechodzących obok
zagląda im do wnętrza ciał
czyta ich dusze
zadziera głowę do góry patrzy
na niebo i też je
prześwietla i

nie byłoby w tym nic
nadzwyczajnego
gdyby nie to że stoi tak
codziennie
od co najmniej roku

w tym samym miejscu o tej
samej porze
tak samo chwieje się
uśmiecha
mruczy coś pod nosem
prześwietla nam dusze i
zagląda do niebaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 21.09.12 o godzinie 18:01
Anna Rosa Surowaniec

Anna Rosa Surowaniec ciągle poznaję świat
i siebie...

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

ile to już razy ważyłam puste dłonie,
chcąc objąć zjawę wracających wspomnień ?
ile razy na ulicy w obcych cieniach szukałam twego cienia ?
ile razy milczałam siejąc po kątach i podłodze śmiertelną ciszę
karciłam firanki za szelest koronek
i kurz że uderza i mąci powietrze
robiąc przestrzeń dźwiękom próbując cię usŁyszeć ?

tyle razy nieobecnością katowałeś nadzieje
cyklicznie jak w historii która się powtarza
za każdym westchnieniem umieram po kawałku

jak w te jesienne nastroje we własną zjawę się zamieniam
odliczam po płatku kalendarz czekania, kurczę się w wierze
i gdy zroszona na policzku zamarznie tęsknota
którą do spodu z serca uleję
strawiona namiętnością ucieknę w echo,
szukając w szaleństwie niezaznanego ukojenia...
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Z tobą

dopadła cię depresja
miła
szamoczesz się walczysz cierpisz
a ja razem z tobą
nie widzisz tego nie wiesz
nie czujesz zbyt mocno
sobą zajęta
wyrzucasz słowa żalu
samotności rezygnacji ostatkiem
sił rozpalasz iskierkę
łapiesz ją trzymasz w zaciśniętej
dłoni jak drogocenną rzecz i
walczysz szamoczesz się cierpisz
a ja razem z tobą
miła
a ja z tobą
w łzach samotnych ukrywam
ciebie miłość ból nadzieję

wszystko

06. 02. 2014Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.02.14 o godzinie 10:44
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: W głąb siebie... („Szaleństwo i geniusz”)

Sybille Rembard

Depresja


Rozerwanie głowy
Dzisiaj ciepło nie może bardziej pochłaniać
Apatia, nikczemność, otępiały umysł
i pochłonęła w ślepym zaułku życia.
Czuję się zakleszczona w dolegliwej ciszy,
Najwyższa postawa niegodna szlachetna fundamentalna
Powrót pyłu w tę pustkę nasłonecznioną.
Kwiat wiśni, dusza posiniaczona
przez przedwczesne więdnięcie
Bez nadziei
moja motywacja wyparowała z marzeniami o niepokalanej wielkości.
Ty wiosno, nie wierzysz już w nic
Żeglujesz w śmieciach
Szalejesz chorobami
Samozniszczenie w czystym stanie
Zero siły

2009

Wiersz ze strony: Poetica.fr

tłum. z francuskiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „Dépression”
w temacie W języku Baudelaire'a
Ten post został edytowany przez Autora dnia 18.09.14 o godzinie 01:23

Następna dyskusja:

Trening interpersonalny-pod...




Wyślij zaproszenie do