Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Ciekawą parafrazę Skrzypka Hercowicza znalazłem w moich poetycko-śpiewnych zbiorach.
Wykonanie świetne i nieco zaskakujące - jeśli idzie o zespół akompaniujący wokaliście i autorowi utworu, znany raczej z innego rodzaju repertuaru.
Mam nadzieję, że uznacie ją za godną przeczytania, a zwłaszcza posłuchania.

Niedościgły pierwowzór dla tej wariacji zamieścił nasz Ojciec Założyciel tutaj. Nie mogę się oprzeć żeby mu nie posłodzić - pomógł mi poprawić fatalne błędy, które udało mi się popełnić edytując ten wpis. Jakie? Wie ten, kto czytał pierwotną wersję.

Wariacje na temat skrzypka Hercowicza

Wyjmijcie skrzypce Hercowicz.
Podobno gracie jak z nut.
Trzeba by, wiecie, coś zrobić.
Coś ludziom dać... za ich trud.

Gdy los pozbawił ich premii,
Gdy wokół ciemność i śnieg,
Pan zagra. Na akademii.
Coś wesołego. Nie?

I raz, i dwa, i trzy,
Rżnij Walenty!
Rodzą się sny!
Idzie lepsze!
Maestro, please!
Schubert raz!
I coś na bis!
Wódeczka, płacz i śmiech,
Everybody, a sala śpie...
Pani ma gołe plecy, pan frak
Mistrzu forte! Choć w nutach nie tak.

Sercowicz! Czemu nie gracie?
Z ludzi nie wolno kpić!
Wy tam brylantów szukacie?
A nam nie szukać, nam życ!

Zresztą już wymyślono
Receptę na ziemski raj:
Trzy, cztery i unisono,
Graj pan Skercowicz, graj!

I raz, i dwa, i trzy,
Rżnij Walenty!
Rodzą się sny!
Idzie lepsze!
Maestro please!
Schubert raz!
I coś na bis!
Wódeczka, płacz i śmiech,
Everybody, a sala śpie...
Wszystko zgrane jak talia kart.
Czy to życie? Czy kiepski żart ?...

"Wariacje na temat skrzypka Hercowicza" słowa, muzyka i wykonanie Grzegorz Bukała z towarzyszeniem Wałów JagiellońskichZygmunt B. edytował(a) ten post dnia 09.09.08 o godzinie 06:05
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Roman Kołakowski

Ad-lo-jada
*

Purim! Ad - lo - jada!
Purim! Ad - lo - jada!

Pośród wszystkich świąt radosnych
Święto Losów to zew wiosny.
Purim to karnawał dzieci i dorosłych,
Pełen śmiechu oraz barwnych szat.

Gdy tańczymy i śpiewamy,
Krzywd i trosk nie pamiętamy!
Imię Boga Wszechmocnego wysławiamy -
Opiekuna naszych gniazd i stad!

W Purim wino pić wypada!
Ad - lo - jada! Ad - lo - jada!
Oto dzień czternasty, oto miesiąc adar!
Życzmy sobie wielu dobrych lat!

W Purim cichnie jeremiada!
Ad - lo - jada! Ad - lo - jada!
Tylko to, co dobre w pamięć nam zapada,
Jako Bożej Obecności ślad!

Purim! Ad - lo - jada!
Purim! Ad - lo - jada!

Z blasku wiosennego słońca
Można cieszyć się bez końca.
Purim dni ponure z kalendarza strąca,
By podłości było mniej niż zdrad.

Gdy tańczymy i śpiewamy,
Krzywd i trosk nie pamiętamy!
Imię Boga Wszechmocnego wysławiamy -
Opiekuna naszych gniazd i stad!

W Purim cichnie jeremiada!
Ad - lo - jada! Ad - lo - jada!
Tylko to, co dobre, w pamięć nam zapada,
Jako Bożej Obecności ślad!

Dnia narodzin nie pamiętasz.
Zgon to tajemnica święta.
Młodość jest błogosławiona i przeklęta.
Starość to spokojny świat bez dat.

Ad-lo-jada – słowa Roman Kołakowski, myzyka tradycyjna, śpiewa Justyna Steczkowska

* PURIM - święto żydowskie na pamiątkę cudownego ocalenia Żydów od całkowitej zagłady, co miało miejsce w czasach króla Aswerusa (Kserksesa), władcy potężnej Persji. Zausznik królewski, Haman, postanowił zniszczyć Żydów i ciągnął losy (pur), aby dowiedzieć się, jaki jest najbardziej sprzyjający dzień do zrealizowania tych niecnych zamiarów. Nazwa święta Purim wywodzi się właśnie od słowa "pur" - los. Do zagłady nie doszło, stąd święto Purim.
W Purim Żyd musi wypić tyle wina, aby nie mógł odróżnić (ad lo jada) słów "przeklęty Haman" od słów "błogosławiony Mordechaj". Te słowa - "ad lo jada" - stały się nazwą wesołego balu purimowego.
Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 02.04.09 o godzinie 14:15
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Roman Kołakowski

Wędrowni sztukmistrzowie


Bóg się w Niebie śmieje
Bo Mu świata dzieje
Ozdobią tysiącami barw
Wędrowni sztukmistrzowie
Klauni i grajkowie
Stroiciele min i harf

Mag ze Wschodu powie
Że to Aniołowie
Upadli zanim ruszył czas
Pieśniarze i poeci
Chcą nad otchłań wzlecieć
Zaczną wszystko jeszcze raz

Zaklęć trzeba
By przychylność Nieba
Spłynęła
Jak natchnienie
Bo to plemię
Pragnie go jak chleba

Panie daj natchnienie
Bo to biedne plemię
Pragnie bardziej go niż chleba

Oto święta magia:
Te gladi vos gladias
Trea nomine sancto —
In grimorium verum — albrot
Et abracadabra
Et jehova elico

Hej klezmerzy
Bóg w was mocno wierzy
Śpiewajcie
Wniebogłosy
Pod Niebiosy
Do nas świat należy

Grajcie wniebogłosy
Krzyczcie pod Niebiosy
Teraz do nas świat należy

Magia i nauka
Znaczą mniej niż sztuka —
Ognisty miecz ochrania ją
Zatem po wieki wieków
Będzie trwać w człowieku
Żal że słowa kruche są

Bóg się w Niebie cieszy
Bo Go znów rozśmieszy
Artystów tłum z cyrkowych bud —
Wędrowni sztukmistrzowie
Klauni i grajkowie —
To wybrany Jego lud

Wędrowni sztukmistrzowie – słowa Roman Kołakowski, muzyka tradycyjna, spiewa Justyna SteczkowskaJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 28.08.08 o godzinie 20:07
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Czesław Miłosz

CAMPO DI FIORI

W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.

Warszawa - Wielkanoc, 1943

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Dziękuję wszystkim za poczęstunek tymi przepięknymi utworami, a szczególnie Joli, która zgotowała nam tu prawdziwą, przepyszną ucztę poetycko-muzyczną, o jakiej nawet trudno byłoby sobie pomażyć. Pozdrawiam - Ania.

Niech i ja dorzucę coś z tej zniewalająco pięknej - a mało niestety znanej - poezji żydowskiej.

Szmuel Zaromb (1989 – 1942) – urodził się w Polsce, mieszkał w Warszawie,
gdzie publikował poezje i rozprawy krytyczno-literackie w pismach polskich
i żydowskich, zamordowany w przez hitlerowców w obozie koncentracyjnym,
w 1942 r.

Erotyk

Na czerwonej przestrzeni milczących wód
mojego smutku
wynurzyła się twoja zatopiona
w czarnych kędziorach głowa.

Z każdej strony drzewa wyciągają ku tobie dłonie
obciążone złotem moich owoców:
Przyjdź!
Przyjdź do mnie, wydobędę cię. Z twego wilgotnego ciała
krople łez spłyną w morze mego smutku.

Przyjdź. Jeżeli twa dusza jest wiatrem, będziemy z jej tchnienia
Napinać struny skrzypiec.
Jeżeli jest dzieckiem, wtedy jak ptaszka
usadowimy ją pod strzechą zielonych liści.
Ale ty milczysz.
Kręgi rozchodzą się w lustrze
i rozciągają twoje czarne włosy po wodzie.
Twarzy twojej nie widzę: odwrócona jest ku otchłani.

* * *

Lata mijają w krzyku zachodów,
milczące jesienie na drogach otwierają świt,
a ty śpisz.
Mitry, winogrona i liście aloesu
dziko pnące się rośliny spowiły twą uśpioną głowę.

A raz jeden
w niebieskim jarzeniu się mej miłości
otworzyłaś oczy.
Wśród nocnych gąszczy, na głuchej fali
mojego smutku
przeszumiał łabędź
z giętka szyją tęsknoty
i ptaki, trzepoczące hieroglify,
najskrytsze me sny wypisały nad twa głową.
Bądź zdrowa!

przekład: Anna PogonowskaAnna B. edytował(a) ten post dnia 29.08.08 o godzinie 12:34
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

JERZY FICOWSKI

LIST DO MARCA CHAGALLA

(fragment)

2

I pewnego dnia przyszła mamusia i zabrała mnie do innego mieszkania,
gdzie musiałem do mamusi mówić "pani." Czasem zapominałem
do mamusi mówić "pani" i wtedy mamusia była bardzo zdenerwowana.
A mnie tak trudno było przyzwyczaić się do tego, tak ciężko,
że czasami musiałem szepnąć na ucho mamusi kilka razy:
"Mamusiu, mamusiu, mamusiu."
I pytałem:
"Mamusiu, a jak się skończy wojna, to czy będę mógł mówić
do ciebie głośno - 'mamusiu' "?

Oto wersety z Najnowszego Testamentu.
W nim sześć milionów kart zwęglonych,
a w ocalałych przegląda się od lat
czerwony świecznik pożaru.
A są też świadectwa rzeczy.
W lustrze fryzjera
brodaty przestrach
wzbudził kręgi coraz szersze, szersze,
jak w smutnej wodzie zielonej,
i rozsadziły tamten świat.
Nie zostało nawet odbicie.

Posłałbym panu, panie Chagall,
choćby mały odłamek lustra,
ale one są już głęboko
w warstwie umarłej ery,
a koło nich dostatek kości,
którym bardzo na tym zależy,
aby trochę pomilczeć o nich,
leżących we wszystkich niewiadomych
miejscach, i odmawiać za nie
głośno słowo Mamele.

Dziecko bardzo bało się śmierci. Tuliło się do matki i pytało:
"Mamusiu, czy śmierć bardzo boli?" Matka płakała i mówiła:
"Nie, tylko chwileczkę" - i tak ich zastrzelili.

I powstały nowe pustynie:
piaski Majdanka, Sobiboru,
wydmy Treblinki i Bełżca,
gdzie wiatr układa na wieczny spoczynek
nie krzemień, mikę, piaskowiec -
zmielone w żarnach starych mórz -
ale wapień i węgiel
ludzkiego rodu zrównanego z ziemią.
Ja - człowiek, ja syn tej ziemi,
ja - nie spalony ich brat
jeszcze widzę, jak pana kogut oślepły
chroni ogryzki ludzkich spraw
i w ostatnim dniu zniszczenia
unosi się nad popiołami.

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Julia Hartwig

W drodze


Na cmentarzu żydowskim
są najstarsze drzewa

Kruk
kantor oniemiały
nie śpiewa

Nad drzew wierzchołkami
ciężką jesienną chmurą
przechodzą tysiącami

Wychodźcie im na spotkanie
zamknięci w pałacach pomników

Razem przez deszcz siekący
przez błyskawice
iść wam dziś trzeba

Ci którzy miejsca swojego nie mają
którzy sami są ogniem i deszczem
Teraz się z wami bratają

Bo jeszcze
nie koniec ich końca
nie koniec
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Stanisław Grochowiak

Płacz Żyda


Gwiazdo gwiazdo gwiazdo gwiazdo
Żółta gwiazdo sześciokątna
Dom zburzono nam do szczętu
Trzy córeczki czarnowłose

Sypcie dołek niemaluśki
Ach ułóżcie kostki w dołek
W papier córki zawiniemy
Geszeft z ziemią uczynimy

Ja się pytam czemu Jahwe
Rachel pyta się poczemu
Wpierw Judasza powiesiłeś
Córki gwałcić psom oddałeś

A ta mniejsza Magdalene
A ta większa Egipcjanka
A największa najroślejsza
Ząbek miała szczerozłoty

Gwiazdo gwiazdo serca ranisz
Pójdę ślepy i o kiju
I napotkam psa jakiego
To ustąpię jemu drogi

Ludziom ręce będę lizał
Wszy otoczę służebnością
Wszę głaskając patrzę gwiazdo
Kto cię głaszcze gwiazdo gwiazdo

z tomu "Ballada Rycerska", 1956Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.04.10 o godzinie 12:34
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jacek Kaczmarski

Ballada o spalonej synagodze


Żydzi, Żydzi wstawajcie płonie synagoga!
Cała Wschodnia Ściana porosła już żarem!
Powietrze drży, skacze po suchych belkach ogień!
Wstawajcie, chrońcie święte księgi wiary!

Gromadzą się ciemni w krąg płonącego gmachu
Biegają iskry po pejsach, tlą się długie brody
W oczach blask pożaru, rozpaczy i strachu
Gdzie będą teraz wznosić swoje próżne modły?!

Płonie synagoga! Trzask i krzyk gardłowy!
Belki w żar się sypią, iskry w górę lecą!
Tam, w środku Żyd został! Jeszcze widać ręce!
Już czarne! O, Jehowo, za co? O, Jehowo!?

Noc zapadła. Stoją wszyscy wielkim kołem,
Chmury nisko, w ciemnościach gwiazda się dopala.
Patrzą na swe chałaty porosłe popiołem,
Rząd rąk i twarzy w mrok się powoli oddala...

Stali tak do rana, deszcz spadł, ciągle stali
Aż popiół się zmieszał ze szlamem.
- Jeden Żyd się spalił! Jeden Żyd się spalił!
Śpiewał w knajpie nad wódką włóczęga pijany.

Ballada o spalonej synagodze – Jacek Kaczmarski, Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński
Zygmunt B.

Zygmunt B. Specjalista, PGNiG
SA Dolnośląski
Oddział Obrotu Gazem

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Roman Brandstaetter

Umowność

Opierając głowę o księgę z marmuru - może nim być
jakikolwiek przedmiot, jeżeli przyjmie na siebie prze-
znaczenie księgi - słyszę daleki szum mowy, którą
ukochałem bezimienną miłością. Jej syczące sylaby są
dla mnie jak skok sarny przez strumień, jak plusk
pstrąga w strumieniu, jak szum brzozy, o którą opar-
łem czoło. Zresztą może nią być jakikolwiek przedmiot,
jeżeli przyjmie na siebie przeznaczenie brzozy.

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Władysław Broniewski

Żydom polskim

Z polskich miast i miasteczek nie słychać krzyków rozpaczy,
padli, jak hufiec bojowy, warszawscy obrońcy getta...
Słowa me we krwi nurzam, a serce w ogromnym płaczu,
dla was, o Żydzi polscy, polski tułaczy poeta.

Nie ludzie, lecz psy okrwawione, i nie żołnierze, lecz kaci
przyszli, by śmiercią porazić was, wasze dzieci i żony:
gazem w komorach wydusić, wapnem w wagonach wytracić
i szydzić z umierających, bezbronnych i przerażonych.

Lecz wyście podnieśli podnieśli kamień, by cisnąć nim w kanoniera,
który nastawił działo, by dom wasz zburzyć do szczętu...
Synowie Machabeuszów, i wy potraficie umierać,
podjąć bez cienia nadziei, walkę we Wrześniu zaczętą.

Oto co trzeba wyryć, jak w głazie, w polskiej pamięci:
wspólny dom nam zburzono i krew przelana nas brata,
łączy nas mur egzekucyj, łączy nas Dachau, Oświęcim,
każdy grób bezimienny i każda więzienna krata.

Wspólnie zaświeci nam niebo nad zburzoną Warszawą,
gdy zakończymy zwycięstwem krwawy nasz trud wieloletni:
każdy człowiek otrzyma wolność, kęs chleba i prawo
i jedna powstanie rasa, najwyższa: ludzie szlachetni.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

pieśń rosyjskich Żydów napisana w języku jidysz, słowa i muzyka tradycyjne

Tumbalalayke (jidysz)

Shteyt a bokher un er tracht,
tracht un tracht a gantse nacht
Vemen tsu nemen
un nisht farshemen
Vemen tsu nemen
un nisht farshemen.
Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbalayke, shpil balalayke,
Shpil balalayke, Freylech zol zayn!

Shteyt a bocher, shteyt un tracht,
tracht un tracht a gantze nacht.
Vemen tsu nemen un nit far shemen,
vemen tsu nemen un nit far shemen.

Meydl, meydl, ch'vel bay dir fregen,
Vos kan vaksn, vaksn on regn?
Vos kon brenen un nit oyfhern?
Vos kon benken, veynen on treren?

Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbalayke, shpil balalayke,
Shpil balalayke, Freylech zol zayn!

Narisher bocher, vos darfstu fregn?
A shteyn ken vaksn, vaksn on regn.
Libeh ken brenen un nit oyfhern.
A harts kon benkn, veynen on treren.

Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbala, tumbala, tumbalayke,
Tumbalayke, shpil balalayke,
Shpil balalayke, Freylech zol zayn!

Tumbalalajka — pieśń rosyjskich Żydów napisana w języku jidysz, słowa i muzyka tradycyjne, śpiewa André OchodloJolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 10.09.08 o godzinie 15:12
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jolanta Chrostowska-Sufa:
pieśń rosyjskich Żydów napisana w języku jidisz, słowa i muzyka tradycyjne

Tumbalalayke טומבאלאלייקא (jidisz)
Jolu! Zaskoczenie miłe i bardzo ciekawe zarazem odkrycie - można posłuchać słów w języku, który wokoło nas kiedyś istniał. Szczególnie w Warszawie kamienie pamiętają.
Pozdrawiam.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Michał, żałuję tylko, że nie znalazłam tłumaczenia tej pieśni (bardzo chciałabym wiedzieć, o czym tak przejmująco śpiewa Ochodlo). Jego śpiewanie urzekło mnie kiedyś, gdy byłam na koncercie tego artysty w Olsztynie (w Teatrze Jaracza); na żywo brzmi jeszcze bardziej porywająco. Ja także pozdrawiam.

konto usunięte

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jan Lechoń

Pochwala Żydówki


Pamiętacie, kto Chochoła
Do weselnej izby woła?
Kto się zmawia z duchów zgrają,
Ze się każdą dziurą pchają,
Ze się robi od tych gości
Istny Drabik cudowności,
Czarodziejski, ekstatyczny,
Narodowy dom publiczny.
Narkotyczne są jak eter,
Jak Wezuwiusz nie gasnące,
Drżące, wrzące a gorące
Cała szkoła dawnych heter.
Ach! Czarowny kunszt kochania,
Ach! Upojeń perfumeria!
Któż by przebrnął przez te prerie
Natchnionego wyuzdania?
Wzięcie, wcięcie, zgięcie, zdjęcie.
Ach! pończoszki, ach! pyjamy!
Ach! te wszystkie wdzięczne kramy.
A co robi - robi święcie.
- Czy też my to oceniamy,
Ze to wszystko w kraju mamy,
A dopiero te rozmowy,
A dopiero te cytaty,
Same nazwy, same daty,
Larousse mały salonowy.
Nasza panna jest niewinna,
Lecz nic nie wie, wszystko gmatwa,
Ta we wszystkim taka inna:
Gdzie ją dotkniesz - wszędzie łatwa.
Skąd, u diabła, gdy mieszkała
O trzy kroki tuż w pobliżu,
Panna Kugiel ma bez mała
Taki akcent jak w Paryżu
Jak szpicrutą Wildem strzela
Biblia, Koran, Hafis, Uty...
Na Steinwayu leżą nuty
Albeniza i Ravela.
Wieczorami kiedy papka
Całodzienny kończy szmugiel,
Dłoń mą pieści mała łapka
Czarującej panny Kugiel.
Cień na stare upadł płótna,
Skroń mi wsparła na ramieniu
Myślę sobie w rozmarzeniu:
"Gdzieś jest jakaś prawda smutna".
Nie poprosi "Kocham powiedz!"
Taka zwrotka z "Buch der Lieder"
Z wierzchu Herse i Zmigryder
W środku Norwid i... Mortkowicz.
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Anna Kamieńska

Stół Mardechaja Gebirtiga


Od rana padał smutek. Jakbym już zrozumiała wreszcie,
że ci, co umarli, umarli naprawdę.
Wtedy w drzwiach stanął wysoki głos, fujarki
poznałam po wielkich uszach, po oczach wilgotnych i wesołych ustach.
Tak wyglądają biblijni aniołowie
Przebrani za biednych, przedwojennych stolarzy,
O których powiada Izajasz: będzie wam pieśń jako noc święta i wesele serdeczne.
Który idzie z piszczałką
Który idzie z piszczałką

Pani się smuci – powiedział Mardechaj Gebirtig – a przecież świat jest boży...
Ja pani zrobię taki kredens, co w nim zawsze będzie pełno rodzynek.
Po co?
Ja zrobię pani krzesło, na którym usiedzi nawet największy niepokój,
Ale najlepiej, to ja zrobię stół,
taki stół, co sam pisze wiersze,
a jak zechce - może zaśpiewa.

Miałem dom, ciepłą przestrzeń, trochę dobytku, jak u biednych ludzi.
Mocno, jak korzeniami drzewa, wrosłem w tę ukochaną biedę.
I zaraz pełno się zrobiło w domu Mardechaja Gebirtiga
I jego wiórów jak kędziory wnuka,
zaśpiewało drewnem prosto z lasu.

Oj, dlaczego wszędzie za nim biegną dzieci?
Był tu stolarz Gebirtig.
Jeszcze na podwórzu stoi, śpiew.
Ja zaśpiewam po żydowsku,
Może sosna polska wytłumaczy.

Już rok: wojny, nieszczęść, udręki,
jak przeżyć?
jak przetrzymać?
Modlitwa nie dociera do namiotu Boga,
niebo zamknięte jak serce świata.

Pani się modli, ja nauczę się modlić za umarłych
Panie Boże nasz,
bądź pochwalony za światło drogich oczu,
zawsze wiekuiste.
Za jabłko okrągłe,
za deszcz na szybie.
Za jedzenie, za wino i chleb.
Za wesołość przy stole.
Za powagę dziecka
Za ciepło ciała.
Za pracę i za zmęczenie.
Za szybki sen.
Bądź pochwalony,
za siebie
- dochodzenia.

Czy są jeszcze na świecie wiosny?
Czy pola są obsiane? Czy cały świat jest jednym wielkim gettem, otoczonym murami?
Ja zaśpiewam radość wiary i rozpacz i to, czego z żywych nikt nie powie.
Pani wie, ja też myślałem, że umarłem.
Strach, czy to już?
Skrzypnięcie drzwi.
Głodna mysz,
trwoga,
to oni.
Ciało zamiera.
Na dworze szeleści papierami wiatr.
Pora pożegnać się bez słów.

Pani płacze, taka łza daremna.
Niech to będzie na moją Szifrewe.
Pani siądzie nad stołem, popłacze,
ja myślałem, jak drogie są łzy, dla tych, co nieopłakani.
Nad moim łóżkiem na ścianie, moja córka Szifrewe
Z samego dna nocy patrzy na mnie, szepce:
Tate wiem jak ci ciężko,
to już nie potrwa długo,
przyjdę do ciebie,
Tate.

Córeczko, pochowana
w zbiorowym milczeniu,
tak mi długo, do ciebie.
Tyle już lat wracam do twojej ostatniej minuty, aby ci ująć lęku.
Bardziej się boję, ze nie bałaś się wcale,
że wierzyłaś do końca ojcu.
Pamiętaj, ja wrócę, zabiorę cię,
uniosę
przez łoskot wszystkich przerażeń wyciągałaś do mnie małe rączki.
Pewnie tobie jest bliżej do Ojca,
bo ty lepiej umiesz milczeć,
córeczko.

Może pani wie, gdzie odchodzą domy, gdzie odchodzą ich dusze?
Kto mi da wór zapomnienia na głowę,
kto mi da źródło łez?

Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się ludzie.
Więcej miłości i wiary, więcej nadziei.
Zło się obmyje, nieszczęście się spierze.
Tylko to piętno Kaina czerwone, Abla krew serdeczna, to się nie zmywa!
Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się ludzie.
Ludzie, niech będzie wesoło, rozchmurzcie się ludzie.

Gdy wymazane jest wszystko, wtedy dopiero domy zmiecione, cmentarze rozdrapane, imiona wdeptane w ziemię. I żadne tchnienie, żaden wiatr nie zapamiętał języka i głosu, gdy chmura nie przypomni, ani pieśń wzgórza leżącego krzyżem. Gdy w Bogu trudno poznać Boga i prorok Eliasz nie czeka, by w gęstwinie zgubionego chłopca prowadzić do domu. Gdy nie ma nic, nawet napisu, choć tyle tu pokoleń szło do ziemi, że mogłoby przemówić ich językiem źródło.

Gdy w dół tamten płacz i lament, co stało się, że będzie trwać do końca świata. A tuła się między gwiazdami, a śliwki toczą się po zboczu. A stęka jabłoń, a przestrzeń ponad Wisłą pęka. A jak Pani wstanie od tego stołu, ja odejdę i pomyśli Pani, że mnie nie ma, że nigdy tu nie było stolarza Gebirtiga. Nigdy tu jego pieśni...

Krakowie bądź mi pozdrowiony. Przed domem czeka zaprzężony wóz. Jak psa mnie gnają stąd. Może ostatni raz cię widzę. Miejsce tak bliskie i znajome. Na grobie matki wypłakałem serce. Ostatnią łzą zwilżyłem kamień ojca. Święta ta ziemia, w której śpią ojciec i matka, święta ta ziemia, święte dnie i noce. Święte jej cisze, w które idą pokolenia. Gebirtig szedł pierwszy w tłumie, otworzył usta od śpiewu, nienawiść zwinięta w kulę, ugrzęzła w gardle pieśni.

Gore bracia, gore, płonie nasze miasteczko. Złe wichry niosą ogień, wszystko rwie się i wali. Gore bracia wokoło, a wy stoicie spokojnie, a wy patrzycie jak gore. Gore nasze miasteczko. Gore bracia, gore. Ratunek w naszych rękach, jeśli wam drogie ono. Chwyćcie narzędzia, gaście, gaście pożar, gaście pożar krwią własną.

Piszę nocą do świtu, nad ranem ciemność. Kładzie mi łapę na stole, krew ze mnie uszła. Mój pusty dom, cały skrzypi i pełny jest nie wiem czego, co wchodzi na nasze miejsce. W taką noc, jak dzisiaj, umarli przychodzą we śnie. Niosą żywym kubek ochłody. Kto położy czułe dłonie błogosławieństw na kamieniu, którego nie ma?Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 10.09.08 o godzinie 00:32
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Anonim

Rodzynki z migdałami

Rozhinkes mit Mandlen

Śpijże, dzieciąteczko, sobie,
niech ci pójdzie to na zdrowie!
U kołyski twojej,
Złota kózka stoi.
Sprzedawała dzień cały
i rodzynki, i migdały,
i fig dużo, i rodzynków,
żebyś usnął już mój synku

przełożył Jerzy Ficowski


Rozhinkes mit Mandlen – słowa i muzyka tradycyjne, śpiewa Judy Alpert
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jolanta Chrostowska-Sufa:
Michał, żałuję tylko, że nie znalazłam tłumaczenia tej pieśni (bardzo chciałabym wiedzieć, o czym tak przejmująco śpiewa Ochodlo). Jego śpiewanie urzekło mnie kiedyś, gdy byłam na koncercie tego artysty w Olsztynie (w Teatrze Jaracza); na żywo brzmi jeszcze bardziej porywająco. Ja także pozdrawiam.
Znalazłam tłumaczenie Tumbałałajki, ale nie jestem pewna, czy autorem tego przekładu jest Jerzy Ficowski:

Stoi chłopiec, stoi i myśli.
Myśli i myśli przez całą noc.
Którą wybrać, aby się nie wstydzić?
Którą wybrać, aby się nie wstydzić?

Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bałałajka, graj bałałajko,
Graj bałałajko, będzie dobrze!

Dziewczyna, dziewczyna rzekła mi znów,
Co może rosnąć, rosnąć bez deszczu?
Co może palić się wiele lat?
Co może tęsknić i płakać bez łez?

Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bałałajka, graj bałałajko,
Graj bałałajko, będzie dobrze!

Głupi chłopczyku, dlaczego znów pytasz?
To kamień może rosnąć, rosnąć bez deszczu.
To miłość może płonąć wiele długich lat.
Serce może tęsknić i płakać bez łez.

Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bała... tum-bała... tum-bałałajka,
Tum-bałałajka, graj bałałajko,
Graj bałałajko, będzie dobrze!
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Jacek Cygan

W tych miasteczkach już nie ma nas


Ach, gdzie te Szlomki, Aaronki, ci malcy gdzie?
Już pod polskimi drzewkami nie bawią się
Już po żydowsku na Dietla nie mówi nikt
Bramy i sienie to tylko milczenie dziś.

Ach, gdzie te Moszki, Sareczki, ich śmiech i łzy?
Już na Majzelsa, na Rywkę nie krzyknie nikt
Dziś ślad tej mowy pozostał w konarach drzew
W tęsknym ich szumie, lecz nikt nie rozumie ich.

Szumi, szumi pamięci wiatr,
tyle lat byli tu, więc czemu poszli nagle w świat?
Gdzie jest ten Mojsie i Hesiek i Szmulik gdzie?
Co na Brzozowej tu w berka bawili się,
A dalej, w prawo jest dziwna ulica, bo
Berka ma w nazwie tak jakoś zabawnie brzmi.

Stara bożnica ta sama i bruk ten sam
Chłopcy tu grają dziś w piłkę, a każdy ma
Nazwę od jakiejś drużyny, jak sławny szyld
Tylko Makkabi tu nikt się nie nazwie dziś.

Szumi, szumi pamięci wiatr,
tyle lat byli tu, więc czemu poszli nagle w świat?

Ach, gdzie te Szlomki, Aaronki, ci malcy gdzie?
Ich podrapane policzki, ich łzy i śmiech
Ich czarne oczy jak węgle, osnute mgłą
Czyste jak diament skradzione, zabrane stąd.

Nie ma na Ciemnej, na Kupa żydowskich słów
Ściany co miały tu uszy ogłuchły już
I tylko drzewa pytają kiwając się:
Gdzie ten Kazimierz, żydowski Kazimierz, gdzie?

Szumi, szumi pamięci wiatr,
tyle lat byli tu, więc czemu poszli nagle w świat?

W tych miasteczkach już nie ma nas – słowa Jacek Cygan, muzyka Leopold Kozłowski, śpiewają: Marta Bizoń, Katarzyna Jamróz, Renata Świerczyńska, Katarzyna Zielińska, Jacek Cygan, Leopold Kozłowski, Andrzej Róg


Obrazek
Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 11.09.08 o godzinie 02:30
Jolanta Chrostowska-Sufa

Jolanta Chrostowska-Sufa Redakcja, korekta,
adiustacja, kampanie
internetowe, zlec...

Temat: Żydzi, judaizm i kultura żydowska w poezji

Władysław Szlengel
Władysław Szlengel urodził się w 1914 roku na Woli w Warszawie w rodzinie żydowskiego artysty malarza. Szlengel był jednym z nielicznych Żydów, poetów polskojęzycznych, którzy żyli i tworzyli w getcie warszawskim, wśród swoich, do końca. Od sierpnia 1942 roku powstały, obok innych, jego wstrząsające wiersze "Rzeczy", "Pomnik", "Ostatnia legenda o Golemie", "Dwie śmierci", "Już czas", "Mała stacja Treblinki" i "Kartka z dziennika akcji" (ten ostatni o zagładzie sierocińca dr. Janusza Korczaka). Władyslaw Szlengel nazwał siebie "kronikarzem tonących". Zginął w kwietniu 1943 roku w powstaniu w getcie warszawskim w bunkrze Szymona Kaca na Świętojerskiej 36.


Obrazek



Rzeczy

Z Hożej i Wspólnej, i Marszałkowskiej
jechały wozy... wozy żydowskie...
meble, stoły i stołki,
walizeczki, tobołki,
kufry, skrzynki i buty,
garnitury, portrety,
pościel, garnki, dywany
i draperie ze ściany.

Wiśniak, słoje, słoiki,
szklanki, plater, czajniki,
książki, cacka i wszystko
jedzie z Hożej na Śliską.
W palcie wódki butelka
i kawałek serdelka.
Na wozach, rikszach i furach
jedzie zgraja ponura...

A ze Śliskiej na Niską
znów jechało to wszystko.
Meble, stoły i stołki,
walizeczki, tobołki.
Pościel, garnki – psze panów,
ale już bez dywanów.
Po platerach ni znaku
i już nie ma wiśniaków,
garniturów ni butów,
i słoików, portretów.
Już zostały na Śliskiej
drobnosteczki te wszystkie,
w palcie wódki butelka
i kawałek serdelka.

Na wozach, rikszach i furach
jedzie zgraja ponura.
Opuścili znów Niską
i do bloków szło wszystko.

Nie ma mebli i stołków,
garnków oraz tobołków.
Zaginęły czajniki,
książki, buty, słoiki.
Poszły gdzieś do cholery
garnitury, platery.
Razem w rikszę tak wal to...
Jest walizka i palto,
jest herbaty butelka,
jest ogryzek karmelka.

Na piechotę, bez fury
idzie orszak ponury...

Potem z bloków na Ostrowską
jedzie drogą żydowską
bez tobołów, tobołków
i bez mebli czy stołków,
bez dywanów, czajników,
bez platerów, słoików,
w ręce z jedną walizką
ciepły szalik... to wszystko,
jeszcze wody butelka
i chlebaczek na szelkach,
depcząc rzeczy – stadami
nocą szli ulicami.

A z Ostrowskiej do bloku
szli w dzień chmurny o zmroku –
walizeczka i chlebak,
więcej teraz nie trzeba –
równo... równo piątkami
marszem szli ulicami.

Noce chłodne, dni krótsze,
jutro... może pojutrze...
na gwizd, krzyk albo rozkaz
znowu droga żydowska...

ręce wolne i tylko
woda – z mocną pastylką...

Od Umszlagu wzdłuż miasta,
hen, aż do Marszałkowskiej,
w pustych domach narasta
życie, życie żydowskie.

W porzuconych mieszkaniach
narzucone tobołki,
garnitury i kołdry,
i talerze i stołki,
tlą się jeszcze ogniska,
leżą łyżki bezczynne,
tam rzucone w pośpiechu
fotografie rodzinne...

Książka jeszcze otwarta,
list z półzdaniem... „Niedobra”,
szklanka wciąż nie dopita
oraz karty z pół robra.
Wiatr przez okno porusza
rękaw zimnej koszuli,
leży kołdra wgnieciona,
jakby ktoś się w nią wtulił,
leżą rzeczy bezpańskie,
stoi martwe mieszkanie,
aż pokoje zaludnią
nowi ludzie: Arianie...

Zamkną okna otwarte,
zaczną życie beztroskie
i zaścielą te łóżka
i te kołdry żydowskie,
i koszulę upiorą,
książki włożą do półki,
szklankę kawy wyleją,
robra skończą do spółki.

Tylko w jakimś wagonie
pozostanie to tylko:
Nie dopita butelka
z jakąś mocną pastylką...

A w noc grozy, co przyjdzie
po dniach kul oraz mieczy,
wyjdą z kufrów i domów
wszystkie żydowskie rzeczy.
I wybiegną oknami,
będą szły ulicami,
aż się zejdą na szosach
nad czarnymi szynami.
Wszystkie stoły i stołki,
i walizki, tobołki,
garnitury, słoiki,
i platery, czajniki,
i odejdą, i zginą,
nikt nie zgadnie, co znaczy,
że tak rzeczy odeszły,
i nikt ich nie zobaczy.

Lecz na stole sędziowskim
(jeśli tertis victi...)
pozostanie pastylka
jako corpus delicti.Jolanta Chrostowska-Sufa edytował(a) ten post dnia 12.09.08 o godzinie 01:15

Następna dyskusja:

Gwiazdy, planety, kosmos w ...




Wyślij zaproszenie do