Anna Rosa Surowaniec

Anna Rosa Surowaniec ciągle poznaję świat
i siebie...

Temat: Poezja religijna

Bóg to nie człowiek
nie słucha więc ludzi
na co mu słowa klepane z pamięci
regułki
jak mc2
dwa kwadraty do kwadratu
większy kwadrat
prawda
ja człowiek wierzyć
modlić się
Bóg otwierać niebo
obłuda

weź na przykład kredki
i narysuj ziemię
na niej ptaki
siebie robaki psa
i powiedzmy że jeszcze kota
czy wiesz o czym miałczy kot
może bez powodu
czy rozumiesz kota ?
może chce pic albo na dwór
chyba że przyjdzie na kolana
będzie się łasił
wyczujesz że chce żeby go głaskać

i dalej
dorysuj wszechświat
kawałek w najmniejszej skali
potem gwiazdy planety Ziemię
Boga i zaznacz kropką siebie
a teraz słuchaj jak rzucasz grochem o ścianę
jak ma zrozumieć cię Bóg
jeśli nie szukasz całym sobą i ciągle łaski
co znaczy w biegu
w imię ojca i sy i du
amen
kocie miałczenie
równa się
twój wieczorny lament

konto usunięte

Temat: Poezja religijna

S.Aldona Malinowska

Fioletowy Adwent

fioletowy Adwent
opasał nadzieją
spragnioną ziemię
czekającą P A N A
co wkrótce przybędzie
jako Małe Dziecię

radością spełnienia
dzwonią serca dzieci
zadumali się młodzi
rozrzewnili starsi

w narodzonym
Dzieciątku Bożym
Miłość przyjdzie do nas
zamieszka między swymi
napełni pokojem
ludzkie marzenia i sny
Bożena Węgrzynek

Bożena Węgrzynek nie jestem poetką

Temat: Poezja religijna

Na kolanach
Rozpadnij się zła chwilo moja na atomy
Spalając się w ogniu, który sczeźnie szybko.
Masz siłę co lasy zmienia w wiatrołomy,
Choć korzenie drzew rosły głęboko, nie płytko.

Odejdź sama lub ze mną skoro musisz razem
Być przy moim życiu jak smutku towarzysz.
Los. Sama nie pokonam przepaści, wydarzeń,
Nie podołam kamieniom, co mi szczodrze darzysz.

Chociaż one zasypać mogą przepaść w górach,
A ta moja ostatnia ich pomieści wiele.
Odpowiedzi poszukam w szepcie, cichych wtórach
Mej modlitwy, ratunku szukając w kościele.
Bożena Węgrzynek

Bożena Węgrzynek nie jestem poetką

Temat: Poezja religijna

Idąc obok Pana
Panie, czemuś się nie skrył przed okrutnym światem?
- Widzisz, wokół twarze wykrzywione złością,
A uczyłem by jaśniały uśmiechem, radością.
Błysk Judasza srebrników… i brat wzgardza bratem.

- Słyszysz? Wyrok jest sztyletem, przeciął ciszę krzykiem.
Uniesione ręce, zaciśnięte w pięści.
- Rozedrą po kawałku obraz Twój na części.
Krzyczą zewsząd – Ukrzyżuj! – porywczym językiem.

Pejcza razy okrutne, biją twardą ręką.
Mdlejesz. Chwila ciszy. Pokora uciekać nie daje.
Odwracasz wzrok. Weronika. Chustę Ci podaje.
Krok na krzyża drodze nieprzebraną męką.

- W ciszy konasz. Świat oszalał, kamienie spadają,
Ciemność niebo zasnuwa, krwawe od rozpaczy.
Czy Twa śmierć dla człowieka ciągle mało znaczy?
Ślepi ludzie błądzą, do grzechu wracają.

- Pokazałeś jak powstawać, porwać więzy śmierci,
Odkupiłeś me czyny zadawane w złości.
Zmartwychwstałeś. Dostąpię prawdziwej miłości,
Nawet z piętnem Piotra wyrytym w pamięci.Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.04.14 o godzinie 17:22
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Poezja religijna

Karin Boye

Siedem grzechów głównych


(Fragmenty kantaty
Scena: Przed tronem Boga)

Wprowadzenie

Chór I

Jak długo jeszcze, jak długo jeszcze, jak długo jeszcze?
Unicestwij nas!
Unicestwij nas!

Chór II

Mało czasu, mało czasu, mało czasu!
Zmiłuj się nad nami!
Zmiłuj się nad nami!

Oskarżyciel (recytatyw)

To jest czas, aby mówić. To jest zaprawdę czas, aby mówić.

Chór II

Zmiłuj się nad nami!

Chór I

Unicestwij nas!

Oskarżyciel (recytatyw)

Z ciemności idę przed twój tron,
Ja, oskarżyciel.

Z pokolenia na pokolenie zachowaliśmy naszą obłędną nadzieję.
Jak nowo narodzone dziecko leży ukryta, ledwie co,
tak nisko ukryłeś ją w naszym wnętrzu, Ty wielkie szaleństwo.
Z pokolenia na pokolenie byliśmy gotowi zaprzeczyć,
co słyszeliśmy i widzieliśmy.
Kto chce być złym? Kto chce być tym, kim w rzeczywistości
jest człowiek?
Z pokolenia na pokolenia byliśmy nikim innym niż naszym
ukrytym szaleństwem, naszym nienarodzeniem.
O Panie, Ty graniczysz blisko z tym, co nie istnieje!
Ale spójrz na nas! Nie możemy znieść tego dłużej.
Unicestwij zło, które nie potrafi same siebie zanegować.
Unicestwij nasze szaleńcze marzenia, które nie potrafią same
stać się prawdziwe.
Unicestwij nas.

Chór I

Jak długo jeszcze, jak długo jeszcze , jak długo jeszcze?
Unicestwij nas!
Unicestwij nas!

Chór II

Jesteśmy twoim stadem,
które zwodzisz, Panie.
Uwierz! Złożyłeś siebie w ofierze
i było gorzej jeszcze.
Ze złośliwej mgły
nie wyłoni się blask jutrzenki
a z grzmotu burzy
żadne stłumione dźwięki.

Jesteśmy wstrząsami na pustyni
opuszczonymi
przez surowe przykazania
w kamieniu wyrytymi.
Pozbyliśmy się chleba,
pozbyliśmy się wody.
Ale wokół naszej pobożności
wciąż noce milczały.

Posuwaliśmy się wzdłuż dróg
posłańcu
Boga
skąpani w ogniu.
Wina i pokuta
tak głos rozkazał.
I wyrok był prawomocny
ale nigdy nie pocieszał.

Na ziemi śpiewaliśmy
w radości zwróceni
ku nowym gwiazdom
do znaków płomieni.
O, marzenie, nadziejo,
która spływałaś obficie.
O, przyrzeczone obietnice
tak wielkie i zwodnicze.

Modlitwa, jedyna
pozostaje dla nas.
Uderz jeszcze mocniej,
ty który bijesz nas.
Zamów ten sam pokój
i czas gaszenia
niszcz wszystko
dla wolności tworzenia!

Jak długo, jak długo, jak długo jeszcze?
Unicestwij nas!
Unicestwij nas!

Solo ( z chóru I)

Wiemy, że gorzkie losy
nie nachodzą nas po raz pierwszy.
Kto mówi, że z potoków cierpienia:
ten nasz jest największy!
W czasach kiedy panuje zaraza i głód
oraz matek krzyki
w opustoszałych miejscach -
my jesteśmy odważni!

Byliśmy dobrze przygotowani, aby stawiać śmielsze żądania,
ale czuliśmy wystarczająco, że życie mieliśmy z łaski nadania.
Umarli wiedzą, gdzie spoczywać w pokoju,
jak dużo wytrzymać może serce -
ale my rozpaczamy z powodu człowieka
i tego, gdzie jego jest miejsce.

Wierzyliśmy, że zwyciężyła prawda
i moce własne!
Ale silniejsze nęciły kłamstw
napoje podjudzone.
Pijane dusze kaleczą się
przed urzędem bożka aliści
i zaufanie topią w nieufności,
a miłość w nienawiści.

A zatem jesteśmy jak te rozsypane wióry
spod rozpalonego młota.
Chodź, pozamiataj swą kuźnię pustą i czystą
z pomocą miotły i skrobaka!
Rozpal palenisko na nowo do tworzenia
nie nas obciążonych winą!
Błysk był w duchu człowieka,
błysk... i obok minął.

Chór I

Unicestwij nas!
Unicestwij nas!

Chór II

Mało czasu, mało czasu, mało czasu!
Zmiłuj się nad nami!
Zmiłuj się nad nami!

Nie może kończyć się tak
okrutnie niepogodzone.
Nie tak dawno jeszcze na ziemi
życie zostało oszczędzone.
Daruj jeszcze krótką zwłokę
kołu świata, by się obróciło!
Tak by w nocnych ciemnościach
na nowo się zaświeciło.

Czy wolno nam jeszcze mówić arogancko
słowami zapomnianemi,
czy raczej powinniśmy milczeć i cierpieć
niczym trawa na ziemi.
Patrzyliśmy na to w głębokim wstydzie,
w cierpieniu bezsensownym.
Żyliśmy zaś tylko w oczekiwaniu -
na śmierć w momencie stosownym!

Zmiłuj się nad nami!
Zmiłuj się nad nami!

Pojedynczy głos (z chóru II)

Makrokosmosu Panie,
Mikrokosmosu Panie,
Ty, co łamiesz wszystkie miary,
większe i mniejsze,
Ty sam wiesz,
jakie miary i liczby są fałszywe
wiesz, że życie takie jest,
jakie było zawsze.

Ten kto idzie na pole bitwy
i słyszy lamenty głośne,
kiedy to wszystko widzi i słyszy,
jego udręka rośnie.
Lecz nie ma żadnej sumy do ogarnięcia
kłopotów świata:
on tylko zbliża się powoli do tego
z czego się składa ludzka dusza.

Nie ma żadnej sumy życia na świecie,
przed nami dusze jedynie,
żadnego celu w zasięgu wzroku,
tylko wstyd, co zwycięża świadomie.
Uśmiechasz się do naszych cyfr i liczb.
Pozwól ziemskiemu czyśćcowi się spalać!
Pozwól nam zachować wszystko wszystko
do radości, aby to przezwyciężać.

Chór I (zamierający)

Unicestwij nas!
Unicestwij nas!

Chór II (zamierający)

Zmiłuj się nad nami!
Zmiłuj się nad nami!

z tomu „De sju dödssynderna”, 1941

tłum. ze szwedzkiego Ryszard Mierzejewski

Wersja oryginalna pt. „De sju dödssynderna”
w temacie Poezja skandynawska
Ten post został edytowany przez Autora dnia 03.11.14 o godzinie 06:40

Temat: Poezja religijna

Wojciech Świętobor Mytnik "Nyja"

Przeciekasz mi przez palce, czterolicy Boże,
Jak łoskot wichru w niebie w słotną niepogodę,
Zanikasz w nieufności, rozpaczy i mroku.
Przeciekasz mi przez palce... Przemieniasz się w wodę...

Tak łatwo w Ciebie zwątpić, pobłądziwszy w drodze
Pomiędzy pasją ducha a chłodnym rozumem.
Tak trudno żar utrzymać w przemarzniętych dłoniach.
Tak łatwo w tłum się wtopić... i stać się tym tłumem.

Gdziekolwiek bym nie poszedł, zawsze sam zostaję,
Wyśmiany przez szaleństwo współczesnego świata,
Choć wiem, że idą ze mną dusze mi podobne.
Tak się wyśniewa pustka, nicość i zatrata!

Lecz nawet śmierć umiera i w życie się zmienia,
Gdy w dłoni swej zatrzymam jedną kroplę Ciebie.
Staje się ona ogniem, który niosę ludziom.
Nie ma miejsca dla Nyi w wiecznie wolnym niebie!

20 grudnia 2004 r.

http://facebook.com/mojpoganskisen

Następna dyskusja:

Góry, poezja i my




Wyślij zaproszenie do