Temat: Kiedy zaczyna się survival?
Dobry wieczór,
A może jednak wrócimy do tematu i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie Marka. Bo takie odbijanie się od "zawsze" do "nigdy" i "dla każdego to znaczy co innego" świadczy tylko o kulturze osobistej dyskutujących, ale nie jest próba zdefiniowania sprawy. To, że nie ma ustalonych definicji nie znaczy, że nie możemy dojść do jakiegoś opisu, z którym większość będzie się zgadzać.
Ja uważam, że najważszniejszym elementem, który decyduje o tym czy coś jest survivalem to zaskoczenie. Sytuacja, której zupełnie nie planowaliśmy. Rzeczy nieznane, niespodziewane, itd. są przyczyną stresu, o którym tyle się mówi w survivalu. Stres => błędne decyzje => pogorszenie naszego polożenia => jeszcze większy stres, itd. Dlatego wszystkie nasze wyprawy do lasu - nieważne czy w pełnym oporządzeniu czy nago moim zdaniem nie są survivalem, tylko mniej lub bardziej hardcore'ową formą nauki survivalu. Nawet jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli i nawet jeśli jest zagrożenie zdrowia czy życia, to ciągle uważam, że to nauka, ćwiczenia, które może czasami zajdą za daleko.
Następny element to zagrożenie zdrowia lub życia. Niekoniecznie "obiektywne", bo z uwagi na stres jesteśmy w stanie doprowadzić się do takiego zagrożenia w obiektywnie nie najgorszych warunkach meteo. Czyli znowu to zaskoczenie. No ale powiedzmy, że subiektywnie czlowiek w sytuacji survivalowej jest przekonany, że jest zagrożone jego zdrowie czy życie.
Teraz - "gdzie". Tu chyba trudno bedzie osiągnąć porozumienie, ale ja bym się pokusił o coś takiego - tam gdzie nie ma naszej cywilizacyjnej infrastruktury, z której moglibyśmy skorzystać. Mówiąc inaczej tam, gdzie przyroda ma nad nami zdecydowaną przewagę. Nie ma ogrzewania, czystej wody, łączności, transportu, służb ratowniczych, itd. Jeżeli są te rzeczy (albo chociaż niektóre) i człowiek jest w zaskajującej sytuacji zagrażającej zdrowiu lub życiu i podejmuje decycje, żeby z tych systemów nie korzystać to hmmm... to nie jest survival tylko znowu: hardcore'owa zabawa w tenże.
Sami, w małej grupie, w dużej grupie? Chyba nie ma to znaczenia. Ilość ludzi może działac na plus jak i na minus i chyba nie zmienia zadnego z powyższych warunków.
Jak długo - chyba nie ma znaczenia, bo przypominam, że jesteśmy zaskoczeni i nie wiemy kiedy "to" się skończy. Nawet jeśli za minutę pojawi się helikopter służb ratowniczych, ale pojawi się równie niespodziewanie co nieciekawa sytuacja w której jesteśmy, to przez tą minutę można spokojnie posrać się w spodnie po survivalowemu.
Jak dla mnie to by była z grubsza sytuacja survival'owa. A czy będzie survival to zależy od tego czy człowiek/ludzie podejmą próbę przetrwania. Być może zdarzą się jakieś przypadki, kiedy człowiek w takiej sytuacji uzna, że jest wystarczająco przesr* i szkoda się męczyć, lepiej się położyć i umrzeć. Ale większość będzie próbować nawet jeśli nigdy nie słyszeli słowa "survival".
I wtedy właśnie zaczyna się survival...
Wg. powyższej definicji nigdy nie robiłem survivalu
No, dobra - czekam na ofensywę polemiczną i konstruktywną krytykę :)
Pozdr,
Piotr