Temat: "Najpewniejszy sposób, żeby zostać ateistą, to przeczytać...
Artur Król:
Zastanawiam się na ile polega to na studiowaniu całej biblii, a na ile wybranych, popularnych fragmentów.
To już pytanie do wyznawców. Zresztą, jeśli ktoś rzuca tezy, że czytanie Biblii pociąga za sobą przejście na ateizm, to powinien jakoś uzasadnić. W dodatku, to uzasadnienie powinno się opierać na czymś więcej, niż subiektywne wrażenia po przeczytaniu fragmentów (bądź nawet całości) Biblii.
Bo co by nie powiedzieć, w biblii jest sporo rzeczy, które trudno ze współczesnej perspektywy określić inaczej niż jako barbarzyńskie.
Masz na myśli tę naszą współczesną perspektywę, w której młodzież gra w gry polegające na rozjeżdżaniu przechodniów samochodami (Carmageddon)? To temat rzeka, w każdym razie podejście współczesnych Europejczyków do kwestii barbarzyństwa jest mocno naszpikowane hipokryzją. Jakiś czas temu w jednym z odcinków programu podróżniczego "Boso przez świat" pokazano scenę patroszenia żółwia, co oczywiście spotkało się z szeroką krytyką na wielu forach. Autor programu zupełnie słusznie zauważył, że to normalny proces przygotowywania jedzenia, który nie powinien wzbudzać większych emocji. Jeszcze z pół wieku temu na każdej wsi można było zobaczyć jak matka patroszyła kurę na rosół, a obok bawiły się dzieci i na nikim nie robiło to wrażenia. No i tu dochodzimy do meritum: zajadamy się szynką i schabowymi, a jednocześnie "wypieramy" fakt, co z tym mięsem działo się w rzeźni.Nie chcemy patrzeć jak Indianie przygotowują zupę z żółwia, a relaksujemy się przy filmach, na których krew się leje litrami. Ot, nasza współczesna wrażliwość.
Wracając do tematu. Oprócz "barbarzyńskich" fragmentów mamy wiele treści pozytywnych. Choćby samo nauczanie Chrystusa. Czyż świat nie byłby piękniejszy gdyby ludzie stosowali się do zasady "miłowania bliźniego swego"? Nie bądźmy purytanami, którzy gotowi są skreślić dobry film tylko dlatego, że pokazano w nim goły biust.