Temat: Zawody i profesje widziane okiem poety
Jan Brzękowski*
O Józefie Berecie mechaniku
Józefie Bereto – zręczny mechaniku.
Pracujesz na Brudnem w odlewni żelaza,
Wśród maszyn tętentu i transmisyj syku
Wytwarzasz poezję, która mnie zaraża.
O przestań się boczyć i rozmyślać smutnie
Ja życzę ci myśli słodszych niż muzyka,
Wznieś w górę swe czoło i wargi złóż w uśmiech,
Lak wielkich wydarzeń twej skroni dotyka.
Jutro twardy kołnierz ściągnie twoją szyję,
W gorączce zabłysną żółtawe wyłogi
I nieznane światy w przestrachu odkryjesz,
Prowadząc aparat w szaleństwie górnych warg.
Wciągnięto samolot przed otwarty hangar,
Zawirował w mózgu motoru tępy zgrzyt,
Wzbił się aeroplan, zabłysnął jak sztandar.
Zachłysnął się pędem. Tnąc płótno nieba – znikł.
Matowy chłód ranny sprzyja kręgom marzeń,
Ostre zimno mrozu drażni dotknięć igłą,
Jak dobrze jest wtedy gdy się myśli waży
Słyszeć samolotu kręcące się śmigło!
Gdy motor zawarczy, zaklekocze śmiga,
Aeroplan wpłynie w śmierć niosące drogi,
Gdy przestrzeń podnieca jak płonąca szyba,
Wtedy już nie wolno wymawiać słowa: Bóg!
Jak drapieżne czółna czające się z falą
Płynęła eskadra złych aeroplanów,
Śmieją się w słońcu sine płaty stali
Maszyn, które lecą spełnić niszczący plan.
W blady patos dali, w wyblakły mit słońca,
W senny blask zachodu, sterując w wacie chmur,
Idzie samolotów stado naprzód prące,
Na czarną stolicę spadają z wichrem gór.
Wisząc ponad miastem, jak punkt jesteś piękny
Sierżancie-pilocie Józefie Bereto!
Gdy bomby rzucone twoją ręką pękną
Będziesz bohaterem. Ja – twoim poetą!
Górnicy
Oddech nasz ciężki, przytłoczony mgławicami pyłu,
Barki do ziemi zgięte tęsknią do giętkości pionu,
Bladym wysiłkiem uderzeń odłupując czarność brył
Słuchamy zgrzytu stali i skał, jak bolesnych tonów.
Fioletowy obłok przysłania mgłą oczy jak miłość,
W mózgu tli się słońce czerwone, jak rozgrzany potas,
Ale nam źle i smutno i nie cieszymy się siła
I nie możemy zawołać z radością: Widzisz, popatrz!
Gryzieni ciemnością groźną i potężną jak przestrach,
Czarni od węgla, do krwi bici atomami soli,
Jesteśmy olbrzymami w rodzących cienie iskrach,
Chodzimy w acetylenową wkuci aureolę.
Ściśniętym, zakurzonym gardłem wypluwamy
Grozę, jak kule fluoryzujące,
Chwyta nas lęk, gdy wybucha dynamit,
Poraża i jak laski z szkła przetrąca.
Niebo dziś czarne i jak sadza tłuste
A gwiazdy świecą jak lampki Davy’ego,
Jakże nie wierzyć więc w Bóstwo
I w siłę Złego!
Lecz silni odłupujemy ciężkich złomów bryły,
Tworzymy potężne energie cieplne i świetlne,
Płucom fabryk dostarczamy krwi, tej siły,
Co tkwić w kotłach jak w sercach, straszy świat manometrem.
Dostarczamy blasku hutom i twardości żelazu,
Ogrzewamy ziemię ciepłym zalewem gorąca,
Jesteśmy motorem rytmicznych drżeń i wydarzeń
Jesteśmy podziemnym słońcem!
Maszynista Rola Piotr
Gdy latarnie dworca błysną w fioletowy mrok,
A gaz ożywi światłem ekspres Kraków-Wiedeń,
Wtedy prowadzi zręczny maszynista Rola Piotr
Pociąg pośpieszny numer 71.
Czujny jak sternik statku, patrzy w przeźroczystość szyb,
Pracą rąk linie dźwigni spuszcza i nagina,
Jak wąż podnosi czarną głowę metalowy tryb,
Obracają się koła, porusza maszyna.
Pociąg przecina przestrzeń, jak powietrze giętki pręt,
Wgryza się ciemność nocy ramieniem z żelaza,
Napina struny nerwów, rozognia oczu pęd,
Rozwija jak płótno map zwoje krajobrazu.
Dławiący uścisk wiatru, dusznych sekund mętny rytm
Zalewem krwi w mózg ciśnie jak para w manometr,
Żelazny muskuł trybu w twardy brzuch stalowych płyt
Bije mocno jak serce walką podniecone.
Miarowy metalowych tłoków parowozu puls
Jest również własnym tętnem maszynisty Roli,
W szarą sieć stalowych żył wlał się pęd i ból,
A krew człowieka krzepnie na węgiel powoli.
Wsłuchany w głuchy tętent, w przegrzanej pary mdły świat,
Odurza się Piotr Rola ruchem coraz szybszym
I siną senność nocy krając maszyną w zły syk
Rozpyla własne serce w szeleszczące iskry.
wiersz jest też w temacie Poezja kolei żelaznych,
tam również notka o poecie.
Wszystkie wiersze z tomu „Tętno”, 1925Marta K. edytował(a) ten post dnia 18.08.10 o godzinie 05:14