konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Janina Brzostowska*

Kolaska


Kolaska staroświecka
śliczna
wioząca nas tak lekko
tak spokojnie
przez grzęzawiska czarne
zasypane
liśćmi żółtymi
jakby ktoś jedwabie
słał drogocenne pod kopyta koni
nagle się zatrzymała.

Tuż przed nami
był dół głęboki
z niego obcy ludzie
ręce po ciebie wyciągali.

Zacięłam konie
krzycząc z przerażenia.
Ten krzyk mnie zbudził.
Otworzyłam oczy
z bijącym sercem
jeszcze
krzyk swój
słysząc.

z tomu „Eros”, 1977


Obrazek


*notka o autorce i linki do innych jej wierszy
w temacie Kataklizmy i katastrofy
Marta K. edytował(a) ten post dnia 18.03.12 o godzinie 08:51
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Zaczarowana dorożka


Natalii -
która jest latarnią
zaczarowanej dorożki


I
Allegro

Zapytajcie Artura,
daję słowo: nie kłamię,
ale było jak ulał
sześć słów w tym telegramie:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.

Cóż, według Ben Alego,
czarnomistrza Krakowa,
„to nie jest nic takiego
dorożkę zaczarować,

dosyć fiakrowi w oczy
błysnąć specjalną broszką
i jużeś zauroczył
dorożkarza z dorożką

ale koń – nie.” Więc dzwonię:
– Serwus, to pan Ben Ali?
Czy to możliwe z koniem?
– Nie, pana nabujali.

Zadrżałem. Druga w nocy.
Pocztylion stał jak pika.
I urosły mi włosy
do samego świecznika:
ZACZAROWANA DOROŻKA?
ZACZAROWANY DOROŻKARZ?
ZACZAROWANY KOŃ?

Niedobrze. Serce. Głowa.
W dodatku przez firankę:
Srebrne dachy Krakowa
jak „secundum Joannem”,

niżej gwiazdy i liście
takie duże i małe.
A może rzeczywiście
zgodziłem, zapomniałem?

Może chciałem za miasto?
Człowiek pragnie podróży.
Dryndziarz czekał i zasnął,
sen mu wąsy wydłużył
i go zaczarowali
wiatr i noc, i Ben Ali?
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ

II
Allegro sostenuto

Z ulicy Wenecja do Sukiennic
prowadził mnie Artur i Ronald,
a to nie takie proste, gdy jest tyle kamienic
i gdy noc zielono-szalona,
bo trzeba, proszę państwa, przez cały nocny Kraków:

III
Allegretto

Nocne WYPYCHANIE PTAKÓW,
nocne KURSY STENOGRAFII,
nocny TEATR KRÓL SZLARAFII,
nocne GORSETY KOLUMBIA,
nocny TRAMWAJ, nocna TRUMNA,

nocny FRYZJER, nocny RZEŹNIK,
nocny chór męski CZEŚĆ PIEŚNI,

nocne SERY, nocne MLEKO,
nocne TAŃCE WIECZYSTEGO,

nocne DZIŚ PARÓWKI Z CHRZANEM,
nocne TOWARY MIESZANE,

nocna strzałka: PRZY KOŚCIELE!
nocny szyld: TYBERIUSZ TROTZ,

słowem, nocni przyjaciele,
wieczny wiatr i wieczna noc.

IV
Allegro ma non troppo

Przystanęliśmy pod domem „Pod Murzynami”
(eech, dużo bym dał za ten dom)
i nagle: patrzcie: tak jak było w telegramie:
przed samymi, uważacie, Sukiennicami:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
Z Wieży Mariackiej światłem prószy.
A koń, wyobraźcie sobie, miał autentyczne uszy.

V
Allegro cantabile

Grzywa mu się i ogon bielą,
wiatr dmucha w grzywę i w biały welon.

Do ślubu w dryndzie jedzie dziewczyna,
a przy dziewczynie siedzi marynarz.

Marynarz łajdak zdradził dziewczynę,
myślał: Na morze sobie popłynę.
Lecz go wieloryb zjadł na głębinie.

Ona umarła potem z miłości,
z owej tęsknoty i samotności.

Ale że miłość to wielka siła,
miłość po śmierci ich połączyła.

Teraz dorożką zaczarowaną
jedzie pan młody z tą młodą panną
za miasto, gdzie jest stara kaplica,

i tam, jak w ślicznej starej piosence,
wiąże im stułą stęsknione ręce
ksiądz, co podobny jest do księżyca.

Noc szumi. Grucha kochany z kochaną,
ale niestety, co rano

przez barokową bramę,
pełną sznerklów i wzorów,
wszystko znika na amen
in saecula saeculorum:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.

VI
Allegro furioso alla polacca

Ale w knajpie dorożkarskiej,
róg Kpiarskiej i Kominiarskiej,
idzie walc „Zalany słoń”;
ogórki w słojach się kiszą,
wąsy nad kuflami wiszą,
bo w tych kuflach miła woń.
I przemawia mistrz Onoszko:
– Póki dorożka dorożką,
a koń koniem, dyszel dyszlem,
póki woda płynie w Wiśle,
jak tutaj wszyscy jesteście,
zawsze będzie w każdym mieście,
zawsze będzie choćby jedna,
choćby nie wiem jaka biedna:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.

1946

Konstanty Ildefons Gałczyński czyta "Zaczarowaną Dorożkę"Michał M. edytował(a) ten post dnia 03.02.10 o godzinie 20:26

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Elizabeth Bishop

Maniery


Dziecku z roku 1918

Siedliśmy razem na kozioł
i dziadek, biorąc w garść wodze,
rzekł: „Tylko pamiętaj: wypada
pozdrawiać spotkanych po drodze”.

Wóz zrównał się z pieszym. Dziadek
dotknął batem ronda, skinął głową.
„Pochwalony. Ładny dzień dzisiaj”.
Powtórzyłam głośno słowo w słowo.

Szedł znajomy chłopiec, z dużą wroną,
oswojoną, uczepioną ramienia.
„Jak dorośniesz, każdego pytaj,
czy nie potrzebuje podwiezienia”,

rzekł mój dziadek. Willy wspiął się na kozioł
i siadł obok nas, ale wrona
z czarnym „Kraaa!” odleciała. Co będzie,
gdy się zgubi? Byłam zmartwiona.

Ale ptak podfruwał przed nami,
przysiadając sobie na parkanach;
na gwizdnięcie Willy’ego zakrakał.
„Mądra bestia, dobrze wychowana”,

orzekł dziadek. „Widzisz? Wystarczy
zawołać, a grzecznie odpowie.
Pamiętajcie, wy oboje: dobrych manier
Potrzebuje i zwierzę, i człowiek.

Kurz przesłonił twarz za szybą auta,
gdy przemknęło, trąbiąc donośnie;
ale nasze „Pochwalony! Dzień dobry!”
zawołaliśmy też, tylko głośniej.

U stóp Hustler Hill dziadek uznał,
że klacz zmęczy się stromym wspinaniem;
zsiedliśmy i poszli obok wozu,
zgodnie z wymogami dobrych manier.

przełożył Stanisław Barańczak

oryginalna wersja wiersza pt. „Manners”
w temacie Poezja anglojęzyczna



Obrazek
Marta K. edytował(a) ten post dnia 08.09.11 o godzinie 06:25
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Miron Białoszewski

Karuzela z madonnami


Wsiadajcie, madonny
madonny
Do bryk sześciokonnych
...ściokonnych!
Konie wiszą kopytami
nad ziemią
One w brykach na postoju
już drzemią.
Każda bryka malowana
w trzy ogniste farbki
I trzy są końskie maści:
od sufitu
od dębu
od marchwi.
Drgnęły madonny
I orszak konny
Ruszył z kopyta.
Lata dokoła
Gramofonowa
Płyta,
Taka
płyta:

Migają w krąg anglezy grzyw
I lambrekiny siodeł
I gorejące wzory bryk
Kwiecisto-laurkowe.
A w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna
W nieodmienionej pozie tkwi
Od dziecka odchylona
- białe konie
- bryka
- czarne konie
- bryka
- rude konie
- bryka
Magnifikat!

A one w Leonardach min,
W obrotach Rafaela,
W okrągłych ogniach, w klatkach z lin,
W przedmieściach i niedzielach.
I w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna.
I nie wiadomo, która śpi,
A która jest natchniona
- szóstka koni
- one
- szóstka koni
- one
- szóstka koni
- one
Zakręcone!

I coraz wolniej karuzela
Puszcza refren
I peryfe
rafa
elickie
madonny
przed
mieścia
wymieniają
konne piętro
-------------------------
Wsiadajcie
w sześcio...!

z tomu "Obroty rzeczy", 1956

Karuzela z madonnami - muzyka Zygmunt Konieczny,
śpiewa Ewa Demarczyk


utwór ten jest też w temacie Obraz Madonny w poezjiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.12.11 o godzinie 15:10
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Niemodny karawan


Niemodne karawany!
Przepychu ołowiany!
Ach, ta pośmiertna pompa,
Fałszywa i skąpa.

Jakieś dziwne rokoko,
Barocco, streptokoko,
W galonikach i frędzlach
Najżałobniejsza nędza...

Kiwają się anioły,
Uśmiech budzą wesoły,
W piersi biją się, rzewne,
Że są tak niepotrzebne.

Latarnie roztrzęsione,
Chudą farbą srebrzone –
Jesteś – dumna kareto –
Najzwyklejszą tandetą!

Bo śmierć jest niedzisiejsza!
Coraz cichsza i mniejsza,
Donasza stare łachy,
Dawne kiry i blachy...

Tu klepsydra – tam urna –
Któż ją przyjmie, któż uzna?
Jej losem, niedalekim
To wyjść z mody – na wieki.

(Ludzki geniusz zdobniczy
Z trumnami się nie liczy!
Kondukt lśni się i trzęsie
W całym dawnym nonsensie...)

Śmierci! Obca, rażąca
Pośród maszyn i słońca,
Spoczniesz wreszcie, zużyta,
Na starych rekwizytach...

Przy fanfarze mollowej
Własne zjedzą cię mole.

z tomu „Śpiąca załoga”, 1933

Obrazek
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 03.02.10 o godzinie 08:43

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Ballada ślubna I


Gdyby nie te guziki, byłby zwyczajny kum
z rękami jak dębczaki i z nosem jak dzwonnica,
orałby czarne pole. A teraz gwar i szum:
- Stangret! Wariat w cylindrze! - piszczy, tańczy ulica.

Gdyby nie uprząż w różach i ta przez rzęsy biel,
pomyśleć teraz można, że ot, stara kareta,
szaleństwo muzealne, a w karecie poeta -
ach, gdyby nie te róże, czapraki i ta biel!

0, gdyby nie ta gwiazda, która upadła w zmierzch,
powiedzieć mógłby człowiek, że się to przyśniło;
nagły zakręt w aleję złotą i pochyłą,
gdzie anioły kamienne posfruwały z wież.

A gdyby nie ten wianek i welon ten, i mirt,
i księżyc twojej twarzy mały, zawstydzony,
mógłbym przecie pomyśleć, żem jest narzeczony,
a tyś jest narzeczona i że to jeszcze flirt.

A może rzeczywiście wszystko się nam przyśniło:
stangret, kareta, wieczór, mój frak i twój tren,
i nasze życie twarde i słodkie jak sen.
Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość.

1930


Obrazek


wiersz ten jest również w temacie Blaski i cienie małżeństwaKrzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 09.12.11 o godzinie 07:48

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Sanie


Noc jak bas.
Księżyc wysoko jak sopran,
gość u chmur ośnieżających drzewa -
zima, zima,
jaka tam zima!
skoro jak majowy słowik śpiewa.

Gdzieś wysoko ciemny wiatr przeleciał,
księżyc wszystkie drogi porozświecał,
wszystkie czernie w chmurach, szparach, wronach;
a tu droga przez las, przez noc, przez księżyc
i trzy dzwonki z końskiej uprzęży
dzwonią jak zapomniane imiona.

Srebrną drogę przebiegł srebrny zając.
Srebrny promień podkradł się pod sowę.
Sowa patrzy. A tu płatki śniegowe
z nieba na ziemię spadają.

Jaka tam sowa -
to także księżyc.
A śnieg się ustatkował
i położył się, i leży;

patrz: promieniowanie,
blask na śnie.
Ruszają się sanie.
Leży śnieg,

Za tobą, przed tobą
las i las.
Jak jabłko w ręku
czas.

Twarz. Cienie. Oczy. Z moimi zgasną.
To moja ręka. To twoja.
Rozłąka - ciemność. Twarz - jasność.
Twarz - twoja.

Twarz twoja. Dzwonki. Ze srebrnych łez.
Dzwonią. Daleko. Ciężko.
Twarz twoja mała. Twarz twoja jest.
Twarz twoja jest jak słoneczko.

Trzy dzwonki dzwonią. Imiona trzy.
Do domu jest niedaleczko.
Świerk strząsa śnieg na wesołe łzy.
Twarz twoja jest jak słoneczko.

Poroztwierał księżyc drogi wszystkie,
porozkładał swój niebieski ogień,
nasze sanie zima otoczyła,
pora wróbli i świecących okien.

Jadą sanie, cień drogami ciągnie:
skośny dyszel i czapka futrzana.
Wierzby straszą. śnieg skrzy się. Trójdzwonkiem
koń jak dzwonnik kuranty wydzwania.

*
Atramentem z serca mojego,
literą rzymską i grecką
wypiszę trzciną na śniegu:
twarz twoja jest jak słoneczko.

A wiosną - jaskrem wśród drogi.
A w lecie - chmurami w lecie.
Przeczytają pisanie ptaki.
i rozniosą. Po całym świecie.

A może i w inny czas,
w inne serca i w inne okna,
(I w czyjąś noc sierpniową brzmiącą jak bas,
w księżyc, w księżyc, rozśpiewany jak sopran.

1951

Obrazek
Krystyna Bielarczyk edytował(a) ten post dnia 03.02.10 o godzinie 10:09
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Elizabeth Bishop*

Bród koło Wellfleet


To w jednej z asyryjskich wojen
rydwan zobaczył światło dzienne,
co jego kołom ostrza dało.

Rydwan z Asyrii mechanicznie
toczył się w dół, by wojownikom
na pięty następować śmiało.

Na morzu tysiąc wojowników
nie mogło uznać takiej wojny
jak ta, którą obmyśla morze,

choć jeszcze nie zaczyna działań.
Blaski poranka ujawniają,
Że woda pochwą jest na noże.

Leżąc tak blisko, łapią słońce
szprychy na goleń skierowane.
Niebieski, wielki przód rydwanu.

Wojnę prowadzą tylko fale,
próbują toczyć, ale koła
nie chcą ciężaru, dają za wygraną.

tłum. Ludmiła Marjańska


Obrazek
Vangelis „Chariots of Fire” (Rydwany ognia), 1981

*notka o autorce, inne jej wiersze i linki w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 07.12.11 o godzinie 15:21
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Stanisław Grochowiak

Verlaine


Tiko-tako, tiko-tak,
W dyliżansie przez Montmartre
Jedzie dama karo z kart,
Na jej rączce siedzi ptak.

Puku-stuku, kili-klak,
Kółka kręcą się na bruku,
Ptaszek śpiewa: kuku-kuku,
Dziobie damę w złoty kark.

Dama wiezie porcelanę,
Porcelana cienko dzwoni,
Świszczą loki w grzywach koni,
A koniki całe szklane.

Tiko-tako, tiko-tak,
Już dyliżans wjeżdża w ganek,
Dama z rączką zza firanek
Daje znak.

Verlaine chciałby do niej wybiec,
Podać rękę jej pod stopę,
Lecz spostrzega świecy kopeć
I rozbite pudło skrzypiec.

Szklankę z rysą, nad kieliszkiem
Swej kochanki tłusty biust -
A kochanka pcha do ust
Rozwaloną czarną kiszkę.

z tomu „Ballada rycerska”, 1956Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 03.02.10 o godzinie 18:11

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Wisława Szymborska

W dyliżansie


Wyobraźnia kazała mi odbyć tę podróż.
Na dachu dyliżansu mokną pudła i paczki.
W środki ścisk, hałas, zaduch.
Jest gospodyni gruba i spocona,
myśliwy w dymach fajki i z martwym zającem.
l’abbé chrapiący z gąsiorkiem wina w objęciach,
piastunka z niemowlęciem czerwonym od krzyku,
podpity kupiec z uporczywą czkawką,
dama zirytowana ze wszystkich powodów,
ponadto chłopiec z trąbką,
duży zapchlony pies
oraz papuga w klatce.

I jeszcze ktoś, dla kogo właśnie wsiadłem,
ledwie widoczny wśród cudzych tobołków,
ale jest – i nazywa się Juliusz Słowacki.

Nie wydaje się zbyt skory do rozmowy.
Czyta list, który wyjął z pomiętej koperty,
list pewnie wiele razy już czytany,
bo kartki kruszą się trochę po brzegach.
Kiedy z kartek wypada zasuszony fiołek
Ach! wzdychamy oboje i łapiemy go w locie.

To chyba dobry moment, żeby mu powiedzieć
to, co od dawna układałam w myślach.
Przepraszam Pana, ale to pilne i ważne.
Przybywam tu z Przyszłości i wiem, jak tam jest.
Dla wierszy Pańskich zawsze i czułość, i podziw,
a Panu – królom równy pobyt na Wawelu.

Niestety, wyobraźnia nie ma takiej mocy,
żeby mógł mnie usłyszeć czy bodaj zobaczyć.
Nie czuje nawet, że pociągam go za rękaw.
Spokojnie wkłada fiołek między kartki,
a kartki do koperty, potem do kuferka,
patrzy przez chwilę przez załzawione okienko,
w końcu wstaje, zapina płaszcza, przemyka się do drzwi
i cóż – wysiada na najbliższej stacji.

Jeszcze przez parę minut nie tracę Go z oczu.
Idzie taki niewielki z tym swoim kuferkiem,
prosto przed siebie, z opuszczoną głową,
jak ktoś, kto wie,
że nikt go tu nie czeka.

Teraz w polu widzenia już tylko statyści.
Liczna familia pod parasolami,
kapral z gwizdkiem, a za nim zziajani rekruci,
furmanka pełna prosiąt
i dwa cugowe konie do wymiany.

z tomiku „Tutaj”, 2009


Obrazek


wiersz jest też w temacie Wiersze z podróżyMarta K. edytował(a) ten post dnia 05.06.10 o godzinie 04:32

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Jerzy Harasymowicz

Bukolika z wozem


Powiewając kaszkietem nieba
Witają nas bezdroża wzbijając kurz
Zarosłym trawą Łemków traktem
Wędrownej pieśni jedzie wóz

Wypłowiały na płótna budzie
Fruwa ruski Michał z mieczem
Na wozie namiot nieba
I długowłosy wicher jedzie

Jak dwa szeregi kumpli są
Nie strzyżone wierzby przy drodze
Bezpartyjnie szumi ulewa
Bezpatryjnie zastanawia się człowiek

Wyobraźni badylarz dobrze wiem
Sztuczek z różą jest spragniony lud
Jak kometa ciągnie serce czarne
Żółte wstęgi kuglarskich dróg

Mnie narzucać swe prawa może
Jedynie serca pora jesienna
Zostawiłem na piętrowej trybunie
Nieruchome władzy popiersia

Tutaj jesień wokół niczyja
I świat w chmurach też niczyj
Dusza nasza w liście ubrana
Paradnych kroków nie ćwiczy

W ulewie cerkwi rdzewieje dach
Jak młyny huczą kopuły w lipach
W wielkiej pustce bogojczyźnianych słów
Krzewi się przydrożna liryka

Niezmierzona jest duszy przestrzeń
Roni złote liście na drzewach
Płomienisty wolności szych
Przez jesienne pisze się nieba

Wyłapując swe losy z powietrza
Kocham słów jarmarki żywe
Wyprzężony z władzy wszelkiej
Rży poemat na cały rynek

z tomu „Bar na Stawach”, 1972


Obrazek
Marek F. edytował(a) ten post dnia 02.03.10 o godzinie 13:21

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Konstanty Ildefons Gałczyński

Wóz


Sześć dzwon, a szprych dwanaście, luśnia, orczyk, zważeń:
oto jest wóz jadący nucącymi koły,
mocny wóz drabiniasty, żniwny i wesoły,
kołami wołający rytm potężnych marzeń;

przez błota miody grząskie, gdzie ruch jest słodyczą,
wśród dróg znieruchomiałych, długich jak pacierze,
toczy się, snopy zwożąc, a snopy są świeże
obfitości, a chłopy śmieją się i liczą.

Śpiewam skrzypiące piękne twarde wozy wonne,
piasty od gwiazd krąglejsze, słońce i powietrze,
i ramiona człowiecze rozwarte na wietrze,
zbóż bogactwo, anioła i lejce zielone.

1926

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Jerzy Ficowski

Jadą wozy kolorowe


Jadą wozy kolorowe taborami
jadą wozy kolorowe wieczorami
może z liści spadających im powróży
wiatr cygański wierny kompan ich podróży
zanim ślady wasze mgła mi pozasnuwa
odpowiedzcie mi Cyganie jak tam u was jest

U nas wiele i niewiele bo w sam raz
u nas czerwień, u nas zieleń, cieni blask
u nas błękit, u nas fiolet, u nas dole i niedole
ale zawsze kolorowo jest wśród nas

Jadą wozy kolorowe taborami
ej, Cyganie, tak bym chciała jechać z wami
będę sobie mieszkać kątem przy muzyce
będę słuchać opowieści starych skrzypiec
ciepłym wiatrem wam podszyję stare płótno
co mi dacie, żeby już nie było smutno mi?

Damy wiele i niewiele bo w sam raz
damy czerwień, damy zieleń, cieni blask
damy błękit, damy fiolet, damy dole i niedole
ale będzie kolorowo pośród nas

No i pojechałam z nimi na kraj świata
wiatr warkocze mi rozplatał i zaplatał
i zbierałam dzikie trefle, leśne piki
i bywałam gdzie rodziły się muzyki
i odwiedzam z Cyganami chmurne kraje
i kolory szarym ludziom darmo daje dziś

Weźcie wiele i niewiele bo w sam raz
komu czerwień, komu zieleń, cieni blask
komu fiolet, komu błękit, komu echo tej piosenki
nim odjedzie z Cyganami w czarny las

Jadą wozy kolorowe – muzyka Stefan Rembowski,
śpiewa Maryla Rodowicz, 1970


piosenka jest też w temacie Cyganie i ich kultura


Obrazek
Anna B. edytował(a) ten post dnia 07.12.11 o godzinie 17:51

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Bułat Okudżawa*

Przejażdżka dorożką przez wieczorną Warszawę


Warszawo, wierz mi, kocham cię smutno i tkliwie, po wiek wieków.
Chociaż w zbrojowni słów z pewnością precyzyjniejsze słowa mam,
to święty mięsień, ten, co tam, po lewej stronie, tkwi w człowieku,
tak tęskni, tak o żebra tłucze...
I co z nim począć – nie wiem sam.

Trzęsie dorożka.
Spływa zmierzch.
Stygną w Warszawie ślady po dniu.
To miasto pełne jest młodości,
zwarzone skwarnym tchnieniem mąk,
jak ta gałązka, którąm dziś w alejce łazienkowskiej podniósł,
jak ten niezręczny ukłon Wazy,
jak tej dziewczyny drżenie rąk.

Oficer w rogatywce śpi, już żywa dusza nie pamięta,
bo obca go obmywa rzeka,
obcych mu borów szumi liść.

Nie minie wiek, nie minie rok –
napiszą chłopcy i dziewczęta
w zeszytach to,
co nam przez gardło ściśnięte przejść nie może dziś.

Jest to nieznośne niczym raj – w sicie przesiewać dobra odsiew,
miłość przecedzać przez nieufność,
cedzić przez zęby skąpstwo słów...
Strofuję swój niestały los: „Szczerości naucz się, mój losie,
nadziejo, nie traćże nadziei i zbudź się, zaufaniem znów!”

Dalejże dorożkarzu, w cwał,
już czas latarnie pozapalać.
Nieprawda żeśmy już przeżyli
ten najważniejszy w życiu dzień!
Warszawo,
chłopcy z ulic twych
wichrzą czupryny jak z żurnala,
lecz widzę zmarszczki na ich czołach, zadumy niespodzianej cień.

Trzęsie dorożka.
Spływa zmierzch.
Krakowskim ku Staremu Miastu
jadę, zstępuję w mrok kawiarni, gdzie dziwna pani śpiewa wiersz,
gdzie kwitnie znów Czerwony Mak jak innej już miłości zwiastun...

Powoli jadę przez Krakowskie.
Trzęsie dorożka.
Spływa zmierzch.

przełożył Witold Dąbrowski


Obrazek

*notka o autorze i inne jego wiersze
w temacie Стихи – czyli w języku Puszkina
Marta K. edytował(a) ten post dnia 08.09.11 o godzinie 06:26

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Aleksander Rymkiewicz

Tabor marszałka Neya


Żołnierze na biwaku
drągami gaszą ogień,
już wyschły końskie boki,
znów mocne końskie nogi.
- Na wozy kotły pakuj!
Czekają już zaprzęgi.
- Stój! Nie bierz lejc do ręki.
W pałacu wciąż biesiada.
- Marszałek Ney daleko
pewnie już wroga dopada,
a tabor na odjazd czeka.
Psiakrew!

Czy wilga śpiewa w parku?
Lecz wilga nie zna słów.
I czemuż nie ucieka,
tu zbrojnych chodzi tylu,
lecz znowu ciągnie tryle –
mord strzeli im do głów,
zachwieje się gałązka
pusta.

To okno pałacowe
otwarte,
tam wilga jaśminowa
przy ciemnym klawikordzie.
Piosenką wabia usta,
wpleciona w pukle wstążka.
Pod ciemną brwią błękity
coś pragną dopowiedzieć.
Pułkownik już podpity
po obiedzie.
Złocą się na obrusie
kieliszki przy torcie.
Przed podjazdem posąg warty,
a na trawach strzyżonych
leżą dwa żółte charty.

Zalotnik siadł przy pani
i odmarsz mu nie w głowie,
i świece wnieść zabrania.
Przychylnie słucha uszko
wywodów po francusku:
- Mąż wróg nasz, tyś aniołem piękna.
Nienawiść nie przystoi
takiemu aniołowi.
- Siądź, panie, o, nie klękaj,
podgląda służba moja,
powtórzą baronowi.
- Daleko męża szpada.
Tu rosa kroplą spada
z gałęzi winogradu
przy ścianie pałacowej.
A tabor do marszu gotowy.
- Psiakrew! – Do fajki ktoś gada.

- Ruszymy o północy,
gdy księżyc się wytoczy
haftując srebrem derkę.
Wyprzęgać z dyszli konie!
Lecz broń mieć wciąż przy dłoni.
I z ganku znów do baronowej
na słodką słów szermierkę
wraca.

*

- Klniesz, chłopcze, pruskie baby
patrząc na drzwi pałacowe.
Żołnierska, gruba klątwa
Nie przyśpieszy odmarszu.
Chyba nas przywiódł diabeł
do tego tu zakątka.
Och, gdyby baronowa
była szpetna i starsza,
już pułkownik z taborem
gnałby w las przed wieczorem.

Głupi tylko się skarży,
pod mur podejdźmy blisko
i zaśpiewajmy szarży
piosenkę paryską
o tym adiutancie
kocim elegancie:
pułkowe obowiązki
zaniedbał dla podwiązki.
Kocur, kocur, kocur
do kotki łazi nocą.
Znów chórem pod murem:
kocur, kocur, kocur...
- Milcz! Tam za puszczą pierwszy grom...
i znów łomocze.
- Zameldować pułkownikowi!

Już gnają w puszczę zaprzęgi.
Wpadli.
Księżyc w stawach zapalił latarenki.
Po polach z łukiem srebrne łowy.
Ucho jeszcze turkot chwyta.
Potem szum tylko alei parkowej.
A tabor nigdy z puszczy nie wyjechał.

*

Gdy chmur tu czarnych szybki lot,
a potem w głębi puszczy grzmot
i drugi, trzeci, czwarty,
z wykrotów, z gąszczy, z błotnego dna
śpiące bez mała przez wieki dwa
powstają żołnierskie warty.

- Nakładaj czako, syp ziemię w dół,
podeprzyj drągiem osie kół.
Wyrwiemy tabor z błota.
Tam huk i blask wciąż niebo rwie,
to wiedzie konnicę marszałek Ney
w dymu wrota.

Naboi zabraknie, głodny pułk,
a tabor nasz jak błotny żółw.
Tam klną nas: dezerterzy!
Za opieszałość kula w łeb,
bo amunicja tu i chleb.
Znów salwy grom uderzył.

- Hej, ciągnij dyszel. Gdzie twój koń?
Niech poda tobie chociaż dąb swą dłoń.
Musimy dognać armię.
Tu obca puszcza, licho bierz;
u dołu błoto, z góry deszcz,
pochmurna jest ta Warmia.

Ach, gdyby tak rozedrzeć las!
Pamiętasz, co rzekł cesarz nasz –
że podrze państw granice.
On orzeł, ale każdy pułk
to jakby jedno z jego piór.
Padł koń? Ej, zdziel go biczem.

*

Znów grom za gromem
tam niebem chodzi.
Prędzej, prędzej!
Nogi w błocie,
uprząż, ręce.
Oczy świecą
jak przemarszów ziarna czerwone.

*

- Choć uprząż konia na furę weź.
- Gdzie jest pułkownik! – Pal go sześć!
Ratuje pierwsze wozy,
ugrzęzły, ani w przód, ni w tył,
i konie już opadły z sił.
W noc grozy.

- Słyszysz, już z dala milknie grom.
Ta puszcza to nasz nowy dom
na wieki.
Tak dobrze, kiedy cisza znów,
w dzień sójki krzyk, w noc sowy łów.
Czy pamiętają nas jeszcze w domu dalekim?
Siądź przy mnie i śpij, i śpij.

z tomu „Srebrny jeleń”, 1978


Obrazek
Marek F. edytował(a) ten post dnia 09.12.11 o godzinie 12:38
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Kazimierz Szemioth*

Do warszawskiego dorożkarza


zamienimy swe role
dorożkarzu warszawski
który światłem i kołem
przywołujesz świat baśni

ja usiądę na koźle
ty na tylnym siedzeniu
koń radości też dozna
gdy się w wiatr dziś przemieni

najpierw parsknie obrokiem
potem pary obłokiem
przejedziemy wysoko
ponad zgiełkiem i tłokiem

pożegnamy Fukiera
Krokodyla Barbakan
Ty się będziesz rozpierał
jak Zagłoba hulaka

ja cię w jesień powiozę
w złocistości warszawskie
ponad Saskim Ogrodem
ponad Wisłą nad miastem

koń swe szczęścia – podkowy
będzie gubił beztrosko
ktoś je znajdzie i schowa
jak pomyślny horoskop

a z przejażdżki wrócimy
wprost na papier kredowy
tylko nie miej złej miny
gdy źle będę rysował

z tomiku „Ona żąda berła”, 1975


Obrazek


*notka o autorze w temacie Pierzaści bracia mniejsiRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.09.11 o godzinie 06:51

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Jarosław Iwaszkiewicz

Kareta pocztowa


Pannie Loli Rościszewskiej

Zda mi się, w tej karecie gniotą krynoliny!
Prowincjo bałagulska! Stara Ukrajno! Mojaż
Ty poetycka ziemio! Pod okiem mamy wojaż
Rozpocznie wnet Hersylka przy boku Eufrozyny.

Wciśnięte w berdyczowskich sznurówek cud-fiszbiny,
Wyprostowane siedzą młodziutkie dwie osoby.
Zdziwienie mają w oczach „naczosy” à la Niobe,
Turecki szal i kołnierz Maryi Antoniny.

Na próżno pan Ignacy w nowiutkim boliwiarze
Przyniósł ogromny bukiet czerwonych zinij w darze.
Kto z mamą swą wyjeżdża do wód, do Baridjowa,
Ten serce swe gołębie dla lowelasów chowa.

A serce to tak bije córeczkom oraz matce,
Że zapomniały w stancji Fifi – kanarka w klatce.

1913


Obrazek
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 09.12.11 o godzinie 07:51
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Michael Longley*

Wóz


Kulawy komin wskazuje
Na mały piecyk w środku,
Być może dzieci, garnki
I rondle, dodatki do miłości –

Tak wiele skupia się
Pod niskim dachem i za oknami
Zatrzaśniętymi na śnieg i wiatr,
Że zogromniałabyś.

(Gdybyś tam była) tą ciemnością,
Nosząc ją niczym fartuch
I obracając w palcach,
Jak kulę szklaną, w której sypie śnieg.

Tę zamieć, kolejny dzień
I – drobniutkiego, ledwie widocznego –
Mnie, co znika
Cwałując na jednym bodaj koniu

W prawą stronę
By przywieźć tygodniowy prowiant
Albo odejść na zawsze
Zaciągnąwszy na oczy

Niby zasłonę całe tamto światło
I śnieg, moja historię
Która sztywnieje razem ze ścierkami
Wywieszonymi na dwór, żeby wyschły.

tłum. Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 30.05.11 o godzinie 17:45

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Maria Banuş

Kolaska


Chodziłem kłusa i stępa,
stępa i kłusa,
ciągnąłem kolaskę,
w której siedziała księżniczka
ze złotym diademem na głowie.

Przeszedł wiek i wyprzęgli mnie,
puścili wolno na łąkę.
Wokół mnie brykają źrebaki,
swawolą jak woda, jak liście.

Moja grzywa jest teraz gładko zaczesana,
podkowy mi trzymają solidne hufnale,
nie ciągnę już kolaski z księżniczką,
nie noszę czapraka ani złotych frędzli,
chodzę kłusa i stępa,
stępa i kłusa,
w przód i w tył,
a popędza mnie bat – wstęga dymu.

z rumuńskiego przełożył Ireneusz Kania

konto usunięte

Temat: Powozy, bryczki, dorożki...

Włodzimierz Słobodnik*

Dyliżans


Naiwna para koni. Jakże wóz ten trzęsie!
Raz po raz nasz woźnica trąbi do księżyca.
Poznaję krajobrazy twe, Dickensie.
To wszystko twoje: dom ten, drzewo i dzwonnica.

Jedziemy! Stary anioł gwiazdę w dłoni dzierży.
Podróżne szapoklaki chwieją się, kołyszą.
Ach, zaraz będzie stacja, będzie sen w oberży
I świerszcz, co płosząc ciszę, sam jest prawie ciszą.

Ogony końskie, księżyc, bicz i tra-ta-ta-ta!
Rumiana wesołości, gro wesoła w karty!
Minęliśmy opactwo. W oknie twarz opata
I cień jego na grzbiecie księgi złotej wsparty.

I oto coraz bliższy szelest tego drzewa,
Co jest ostatnią stroną pięknej twej powieści,
I wszystko w sen dziecinny rośnie i dojrzewa,
I serce, prócz miłości, niż już, nic nie zmieści!

z tomu „Wiersze”, 1936

*notka o autorze w temacie Modlitwa
Krzysztof Adamczyk edytował(a) ten post dnia 02.12.10 o godzinie 13:18

Następna dyskusja:

Produkuje powozy konne ,ryd...




Wyślij zaproszenie do