Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Mamy już na forum temat „Poezja religijna”, nie było jednak dotąd wyodrębnionego miejsca dla tematyki religijnej w poezji, którą z uwagi na inne jej treści trudno zaliczyć do poezji religijnej. Ta ostatnia zawiera bowiem w sobie charakterystyczne przesłanie, odwołanie się do wiary i Boga jako najwyższych wartości w życiu człowieka. Inaczej mówi natomiast o wierze i Bogu poezja świecka, która posiłkuje się tylko pewnymi motywami, symbolami, czy archetypami zapożyczonymi z religii. Nie mają one jednak w niej pozycji nadrzędnej, a należą jedynie do jednych z wielu elementów duchowej przestrzeni człowieka. Pomimo swej świeckiej czy nawet – z punktu widzenia określonej religii – bluźnierczej wymowy, poezja ta ma często charakter głęboko humanitarny. Dlatego myślę, że warto i dla tego rodzaju twórczości poświęcić osobny wątek tematyczny.
       
      
Lawrence Ferlinghetti

Czasem w wieczności


Czasem w wieczności
pojawiają się różni faceci
a jeden z nich
który pojawił się naprawdę późno
jest czymś w rodzaju cieśli
z jakiegoś nieciekawego miejsca
jak Galilea
zaczyna skomleć
utrzymując że jest z kości
tego co stworzył niebo
i ziemię
i że ten gość
który nam dał to wszystko
jest jego starym

Ponadto
dodaje
że jest to wszystko spisane
na jakichś zwojach pergaminu
które jego wyznawcy
pozostawili w okolicach Morza Martwego
dawno temu
i których nawet znaleźć nie było można
przez kilkanaście tysięcy lat czy coś takiego
a przynajmniej przez
tysiąc dziewięćset czterdzieści siedem*
dokładnie
i nawet wtedy
nikt nie wierzy im
ani mnie
jeśli o to idzie

Nie gorączkuj się
powiadają mu
i uspokajają go
rozpinając na krzyżu aby ochłonął
I wszyscy potem
tego krzyża
z nim na nim zwieszonym
zawsze robią wizerunki
I zawodzą miękko jego imię

I zasiadł
W ich orkiestrze
Jako ich król
wzywając go aby zszedł
i zasiadł
w ich orkiestrze
jako ich król
i trąbił
bo inaczej nic im nie wyjdzie
Tylko że on nie schodzi
ze swego krzyża
Po prostu tam wisi
i wygląda naprawdę kiepsko
zimny
a także
według przeglądu
ostatnich wiadomości dnia
ze zwykłych wiarygodnych źródeł
martwy

tłum. z angielskiego Tadeusz Rybowski

*jest to rok powstania wiersza - przyp. R. M.

wiersz ten w oryginalnej wersji językowej pt. „Sometime
During Eternity” w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.03.14 o godzinie 04:36
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Hugo Williams

Modlitwa


Boże, daj mi siłę prowadzić podwójne życie,
Przetnij mnie na pół.
Spraw, aby każda połowa była szczęśliwa na swój sposób
- z tym, co w niej pozostało. Pozwól, abym nie słuchał
moich najlepszych instynktów
i robił to, co chcę robić, czymkolwiek by to było,
nie żałując tego i nie myśląc, że jednak powinienem żałować.

Gdy późno w nocy przychodzę z domu - do domu,
mówiąc, że wkrótce muszę wyjść,
przypomnij, abym wyjrzał przez okno,
by zorientować się - w którym domu jestem.
Przypnij uśmiech do mojej twarzy,
gdy wracam o dwa tygodnie za późno, opalony,
z prezentami dla wszystkich.

Naucz mnie, jak się zachować i gdzie patrzeć
kiedy wyjaśniam,
gdzie byłem
i co tam robiłem.
Czy było to dobre, czy złe? Czy czymś jak gdyby pośrednim?
- chciałbym wiedzieć, co mam sądzić o tym,
Ty może sprawisz, że będę wiedział?

Gdy czas już pójść do łóżka, w tym albo w tamtym moim życiu,
idź przede mną po schodach na górę,
zapal światło w rogu pokoju.
I powiedz mi: czy śpię tutaj w piżamie,
czy nago?
Jeśli nie możesz wyświadczyć tej przysługi, i przeciąć mnie na pół,
to daj mi Boże siłę, bym mógł prowadzić podwójne życie.

1994

tłum. z angielskiego Krzysztof Boczkowski
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.03.14 o godzinie 04:37
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Derek Mahon*

Mateusz V. 29-30


Panie, zgrzeszyło oko moje, więc wyłupiłem je.
Przedstaw sobie mój smutek
kiedy obraza trwała dalej.
Wyłupiłem
drugie; ale obraza trwała dalej.

Teraz, w ciemności, i po omacku,
zgoliłem głowę.
(Obraza trwała dalej.)
Usunąłem ucho,
potem drugie, rozprawiłem się z nosem.
Obraza trwała dalej.
Przedstaw sobie mój smutek.

Dalej, długimi pasmami, skórę -
odjąłem brzytwą język, palce u nóg
i osobiste centrum wstrętu.
Obraza trwała dalej.

Lecz teraz, gdy rzecz nabrała rozpędu
i to tym bardziej, że
obraza trwała dalej,

wkroczyłem w dłuższy okres
lobotomii i wiwisekcji
redukując moje ja
do gruzowiska narządów, usypiska kości
wśród których, gdzieś,
obraza trwała dalej.

Wtedy na kości gaszone wapno, żrący kwas
na zatwardziałe trzewia;
zrównanie powierzchni ziemi,
zaoranie jej
i obsianie jęczmieniem.

Oblanie naftą metryki urodzenia, świadectw
po grypie i poronionych szkołach,
cudacznych pocztówek, czeków
tańczących jak grad,

ocalałych egzemplarzy wierszy, publikowanych
i niepublikowanych; skalpel
do nieobliczalnych przejęzyczeń wyrytych
w umysłach innych;
rozpylacz chemiczny do wiszących w powietrzu
zbłąkanych myśli
i dla tych, co wdychali je.

Stąd, choć to smutne, zgładzenie wielu ludzi
nad biurkami, w łóżkach, przy śniadaniu,
w autobusach i katamaranach;
zniszczenie ich maszyn i architektury,
wszelkiego dowodu
kultury i myśli,
śmiechu i łez.

Destrukcja wszystkiego, czym
karmiła się ta myśl,
ptaków i roślin;
erozja wszystkich skał
od najświętszej góry
do najmniejszego kamienia;
odparowanie wszystkich mórz,
zgaszenie ciał niebieskich -
aż wreszcie w tej ciszy bez granic,
obraza przestała trwać.

Dopiero wtedy nadawałem się do ludzkiej społeczności.

tłum. Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 05.12.09 o godzinie 21:35
Zofia H.

Zofia H. Życie jest poezją,
poezja-życiem.

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Jacek Kaczmarski

Dzieci Hioba


Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio
Siedmiu synów jak te sosny siedem córek jak te brzozy
Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę
Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym

A tej nocy błysk i grom
Runął ich bezpieczny dom
I na głowy spadł lawiną głazów grad
Dnia nie ujrzy więcej już
Siedem sosen siedem brzóz
Jednej nocy cały las utracił świat

Za tę ojców nadgorliwość
W wierze w wyższą sprawiedliwość
Która każe ufać w dobra tryumf nad złem
Za lojalność i pokorę
I za łask minioną porę
Za niewiarę w świat za progiem który jest

Za ten zakład diabła z Bogiem
Czyj silniejszy będzie ogień
Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie kres

Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu
Siedmiu synów jak te miecze siedem córek jak te róże
Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu
I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył

A tej nocy grom i błysk
Śpiących pozamieniał w nic
Boży świt oglądał już dymiący gruz
Patrzył nieomylny kat
Jak litością zdjęty wiatr
Bogobojny lament Hioba w niebo niósł

Za ten zakład Boga z biesem
W zgodzie z waszym interesem
Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć
Za ten zakład Boga z czartem
O kolejną dziejów kartę
I za kija końce oba za zwykłego życia chęć

Za to czego nie ujrzycie
Bo się wam odbierze życie
Dzieci Hioba Dzieci Hioba
Idzie śmierć

1981

"Dzieci Hioba", muzyka i wykonanie:Jacek Kaczmarski

Hiob

Ta wyprawa była dla nas przyjemnością
Kiedy z gór zeszliśmy w kwitnące doliny
Parobcy porzucali domy broń i stada
Obrońcy zginęli śmiercią bohaterską
Równaliśmy z ziemią winnice i zasiewy
Nasze ręce dymiły ludzką krwią i tłuszczem
I z całej krainy nie pozostał po nas
Kamień na kamieniu ani zdrowy człowiek

Widzieliśmy łupów naszych właściciela
Cały w strupach i wrzodach trwał w pogorzelisku
Tuż przed naszym najazdem stracił wszystkie dzieci
W gruzach domu przez piorun zburzonego w nocy
Nie znał chyba ten człowiek łaski swego Boga
Lecz wielbił Go nadal choć nieludzkim głosem
Staliśmy milcząc dobić ktoś go chciał z litości
Ale stracił śmiałość wobec takiej wiary

"Gdy zgwałcili mi żonę - sławię słodycz jej ciała
Braci synów już nie ma - ja wciąż z nimi rozmawiam
Roztrzaskali domostwo - ja kamienie całuję
Zawlekli mnie na śmietnik - w słońce się wpatruję
Zmiażdżyli mi podbrzusze - miłość nie da się zgubić
Wyszarpali mi język - więc palcami coś mówię
Wykłuli mi źrenice - myśl się z myślą zaplata
Dzięki Ci Boże! Stworzyłeś najpiękniejszy ze światów!*"

Wódz gotowych na wszystko bitnych górskich plemion
Chciałbym być bogiem takich jak ten człowiek ludzi
Jeden starczył by dźwignąć i utrzymać w górze
Świat Boga i nicość przez Niego mu daną
Chociaż zniszczyć Go jednym mógł wzruszeniem ramion

"Gdy zgwałcili mi żonę - sławię słodycz jej ciała
Braci synów już nie ma - ja wciąż z nimi rozmawiam
Roztrzaskali domostwo - ja kamienie całuję
Zawlekli mnie na śmietnik - w słońce się wpatruję
Zmiażdżyli mi podbrzusze - miłość nie da się zgubić
Wyszarpali mi język - więc palcami coś mówię
Wykłuli mi źrenice - myśl się z myślą zaplata
Dzięki Ci Boże! Stworzyłeś najpiękniejszy ze światów!*"

* fragment wiersza Anny Trojanowskiej, matki Jacka Kaczmarskiego

1979

"Hiob", muzyka i wykonanie: Zbigniew łapiński, Przemysław Gintrowski, Jacek Kaczmarski

"Hiob", muzyka i wykonanie : Przemysław Gintrowski, Jacek Kaczmarski, Zbigniew ŁapińskiZofia M. edytował(a) ten post dnia 30.12.09 o godzinie 19:53
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Edward Stachura

Missa Pagana

(fragmenty)

Introit
(pieśń na wejście)

Chodź, człowieku, coś ci powiem
Chodźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Chodźcie zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba

Rozsiądźcie się na drogach
Na łąkach, na rozłogach
Na polach, błoniach i wygonach
W blasku słońca, w cieniu chmur

Rozsiądźcie się na niżu
Rozsiądźcie się na wyżu
Rozsiądźcie się na płaskowyżu
W blasku słońca, w cieniu chmur

Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez

Gloria

Chwała najsampierw komu
Komu gloria na wysokościach?

Chwała najsampierw tobie
Trawo przychylna każdemu
Kraino na dół od Edenu
Gloria! Gloria!

Chwała teraz tobie, słońce
Odyńcu ty samotny
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych
I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz
I chmury czarne białym kłem przebijasz
I to wszystko bezkrwawo - brawo, brawo
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis soli!

Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu, galopujmy dalej

Chwała teraz tobie, wietrze
Wieczny ty młodziku
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych co są na morzu
Gloria! Gloria! Gloria in excelsis eoli!

Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku, galopujmy polem

Chwała wam ptaszki śpiewające
Chwałą wam ryby pluskające
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce

Chwała wam: zimy wiosny lata i jesienie
Chwała temu co bez gniewu idzie
Poprzez śniegi deszcze blaski oraz cienie
W piersi pod koszulą - całe jego mienie
Gloria! Gloria! Gloria!

Prefacja

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje
Sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z-padłych-wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Być uważnym
Pełnym pasji
Dobra wasza
Gwiżdżą ptaki
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba

Sanctus

Święty święty święty - blask kłujący oczy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty kurz na drodze
Święty kij przy nodze
Święte krople potu
Święte wędrowanie
Święty kamień w polu
Przysiądź na nim, panie
Święty płomyk rosy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Słońce i ludny niebieski zwierzyniec
Baran, Lew, Skorpion, i Ryby sferyczne
Droga Mleczna, Obłok Magellana
Meteory, Gwiazda Przedporanna
Saturn i Saturna dziwów wieniec
Trzy pierścienie i księżyców dziewięć
Neptun Pluton Uran Mars Merkury Jowisz
Święta święta święta - Ziemia co nas nosisz
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Anatol Stern

Pierwszy grzech


Ewa stała naga,
Ewa stała niema,
mówiła ręka,
mówiła noga -
było to, czego nie ma.

Ewa stała biała -
wąż skrzył obok.
Ewa stała biała -
złoty skrzył się obłok.

Ewa stała naga,
Ewa stała niema,
usta - czerwony plakat,
mówiła rękami obiema.

Ewa stała naga -
wąż z celulozy skrzył,
wąż cętkowany.
Ewa stała niema -
drgały niebieskie skrzydła żył.

Ewa stała biała -
obiektyw oka skrzył pod powiek diafragmą.
Ewa zjadła owoc,
Ewa zjadła owoc słowa,
którego jej zmysł rozkoszy zapragnął.
Ten zmysł,
ten zmysł -
to była żądza rozkoszy,
chęć pogłębienia rozkoszy,
chęć określenia rozkoszy -
nienasycony zmysł,
nienasycona chęć,
dręczący nas zmysł,
który jak wąż własne dzieci
pożera pozostałych zmysłów pięć -
on to niemą mowę z nas zmył.

Ten zmysł -
ten zmysł myśli,
nieuchwytny jak rtęć,
ten zmysł,
potężniejszy, niźli
pozostałych zmysłów pięć.

Ewa - to imię, imię matki znamy -
jej samej nigdy nie znamy dosyć.
Seksus - to ojciec, co żąda zmiany -
myśl jest odmianą rozkoszy.

Ewa stała biała,
Ewa owoc zjadła.

I to był początek wszystkiego
- pamięta -
i to był początek,
Adamie.

z tomu "Bieg do bieguna", 1927
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Glyn Hughes*

Religia i park


Pola i park, jeziora i drzewa
płyną szarymi płaszczyznami jak oddech.
Domy w naszym osiedlu wyglądają jak zgniecione.
Wszystko jest schludne i bez ambicji;
nic, nigdzie, nie wyrasta dość wysoko –
nawet kościoły
w wioskach, dla których osuszono bagno.
Kartofle, bydło, sól, selery!
Ziemia oddycha lekko,
pachnie nawozem i spada ku jeziorom.

Tutejsze ciotki i wujowie byli metodystami,
lecz matka oddała się wytworniejszemu kościołowi anglikańskiemu.
Resztę wiary pokłada
w kilku kastratopodobnych gwiazdorach
z telewizji, co odprawiają swoje hokus-pokus
nad mydłem i meblami.

Dziś, gdy religia znaczy kup-i-zużyj
i kupowanie zastępuje inne obiekty kulty,
a kto nie kupi, ten, ten heretyk –
czy nasi księża to ci ekspedienci
o dobrotliwym wejrzeniu i rozlatanych rękach?
Ona uśmiecha się, jakby się z tym zgadzała,
jak kiedyś uśmiechała się na myśl o duchowieństwie.

Będąc młodzieńcem, w ciągłym uniesieniu, sądziłem
że życie to przelotny
refleks nieskończoności odbity w zamulonej wodzie,
nieczystej wodzie, mętnej jak solanka;
oraz że Niebo być jak Park –
pod stopą miękkość mchu, ptactwo
przekrzykujące się wśród zmarszczek światła na jeziorze
i promieniujące wierzchołkami o zachodzie
drzewa, kiedy za starym murem
który postawił Pan Bóg, śpiewają ptaki.

tłum. z angielskiego Piotr Sommer

*notka o autorze, inne jego wiersze i linki
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.03.14 o godzinie 04:40
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Jerzy Górnicki

Rozmowa


Dlaczego zostawiasz mnie samego
w Twoim świecie na chwilę za krótką.
Ożywiony pył materii, w aureoli błękitu,
krąży pośród miliardów wystygłych kamieni,
w nieskończonym wymiarze czasu.

Jestem cząstką Twojej samotności,
danej mi w chwili narodzenia,
w krzyku ciała wyrwanego z mroku,
w śladach kroków uparcie stawianych,
w perspektywie uciekającej do nieba.

Mój strach jest silniejszy niż nadzieja,
wielkie pragnienie miłości dławi słowa,
zamienia je w martwe złoto pustyni,
zasypuje wiatrem milczenia, w którym
słyszę tylko bicie własnego serca.

Dlaczego nie potrafimy rozmawiać ze sobą?
Milczenie Twoje jest szeptem sumienia
zagłuszanym na scenie mojego życia,
gdzie wygłaszam monolog
napisany tylko dla mnie.

Moje pytania nie rodzą się z wiary,
dlatego błądzę w zakamarkach rozumu,
szukając Ciebie, w czwartym wymiarze,
zbyt odległym, by znaleźć tam siebie,
na obraz i podobieństwo Twoje.

Warszawa, styczeń 2002

z tomu "Samotność"
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Łukasz Mańczyk

* * * [znalazłem krzyż]


znalazłem krzyż który rzuciłem w dzieciństwie
- nie chciał się składać
znalazłem też Jezusa bez rąk i nóg
zapytałem jak przeżyłeś swój upadek
i nie czekając na odpowiedź
owinąłem go dookoła taśmą izolacyjną
choć on upierał się że tylko półprzewodnik
więc dalej będzie kopać i czynić cuda
- pół litra mały cud, litr duży cud

kto wie może w końcu się o niego upomni
Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych
i przyzna jakąś synekurę
między rzędami biurek
krzyż który nie chciał się składać ułożyłem w pozycji transportowej

dołożyłem to co zostało z Jezusa
i włożyłem do pudełka po chomiku
który umarł i nie zmartwychwstał
śpi w ogródku ojców franciszkanów

z tomu "Służebność światła",
Wydawnictwo Homini, Kraków 2004
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Artur Grabowski

Grzech powszedni


Tu są żmije - mówią - nie tarzaj się w trawie.
Ale jakże miałbym czuć się, skóro,
gdyby cię nie dotykała sierść Ziemi, brzuch mamy,
oszronione piersi, dwa zgasłe wulkany?

Nie wiedziałbym przecie, dokąd sięga urodziwa
śmierć. I na nic
byłoby to nieumiarkowanie
w doznaniu i życiu.

z tomu "Ziemny początek",
Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2000
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

James Wright

Święty Judasz


Gdy wyszedłem się zabić, ujrzałem
Gromadę złoczyńcow okładających człowieka.
Biegnąc, by mu oszczędzić cierpień, zapomniałem
Swe imię, swój numer, jak zaczął się mój dzień
Jak żołnierze gromadzili się wokół kamienia w ogrodzie
I śpiewali wesołe pieśni; jak cały ten dzień
Ich piki rozgarniały tłum; jak ja sam
dobiwszy targu chyłkiem się wymykałem.

Wygnany z nieba, znalazłem pobitego
Odartego z szat, klęczącego we łzach. Rzuciwszy
Sznur podbiegłem, nie zważając na żołnierzy;
I wtedy wspomnialem chleb spożywany przez me ciało,
Pocałunek, który spożył mnie. Odarty z nadziei
Bez celu obejmowałem go ramionami.

tłum. Grzegorz Musiał

w wersji oryginalnej pt. "Saint Judas" w temacie
Poezja anglojęzyczna

wiersz jest też w temacie Wiersze na Wielki Tydzień i Wielkanoc
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 31.03.10 o godzinie 19:26
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Rainer Maria Rilke

Ukrzyżowanie


Zwykli nie od dziś hołotę różną
na stracenie gnać ku łysej skale,
nie myśleli spieszyć się na próżno
hycle: czasem któryś ociężale
zwrócił łeb ku tamtym trzem. Lecz z krwawą
swą robotą, zgoła nie ospali,
raźno uwinęli się; i z wprawą
równą im skazańcy zadyndali.

W brudnych plamach, niby rzeźnik, z góry
zszedł oprawca: Tamten wołał, panie.
Spojrzał więc dowódca z siodła: Który?
bo i sam by przysiągł, że wołanie

do Eliasza słyszał. I dla śmiechu
gapić się zaczęli: Chodźcie, chodźcie!
Żeby zaś nie skonał im z pośpiechu,
jęli w kaszlu resztkę mu oddechu
cucić gąbką, umaczaną w occie,

licząc na niezgorsze widowisko:
kto wie, może Eliasz go posłucha?
Maria zakrzyczała w dole, nisko,
a on ryknął znów i oddał ducha.

przeł. Adam Pomorski

z tomu "Nowych wierszy część wtóra", 1908

Wiersz jest także w temacie Wiersze na Wielki Tydzień i Wielkanoc

wiersz w niemieckojęzycznej wersji w temacie A może w języku Goethego?
inne wiersze Autora oraz linki - w tym samym temacie
Michał M. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 17:45
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Anne Sexton*

Jezus idący


Gdy Jezus szedł na pustynię
niósł na swych plecach człowieka,
przynajmniej miało to kształt człowieka,
może rybaka z wilgotnym nosem,
może piekarza z zasypanymi mąka oczami.
Człowiek nie żył, na to wyglądało,
choć nie można go było zabić.
Jezus już niósł wielu ludzi
ale tym razem był to jeden człowiek -
jeśli to rzeczywiście był człowiek,
tam, na odludziu, wszystkie liście
wyciągały ku niemu dłonie
lecz Jezus szedł dalej.
Pszczoły zapraszały go do swego miodu
lecz Jezus szedł dalej.
Odyniec wyrwał swe serce i dał mu
lecz Jezus ze swym ciężarem
szedł dalej.
Diabeł przybliżył się i uderzył go w twarz
a Jezus szedł dalej.
Diabeł rozkazał ziemi jeździć jak winda
Jezus szedł dalej.
Diabeł wzniósł miasto kurew,
każda czekała w małym anielskim łozu,
Jezus ze swym ciężarem szedł dalej.
Przez czterdzieści dni, przez czterdzieści nocy
stawiał krok za krokiem
i człowiek którego niósł,
jeśli to był człowiek,
stawał się coraz cięższy.
Niósł czterdzieści księżyców
które są jednym księżycem.
Niósł wszystkie buty
wszystkich ludzi świata
które są jednym butem.
Niósł naszą krew.
Jedną krew.
Modlić się, Jezus wie,
to znaczy być człowiekiem dźwigającym drugiego.

tłum. z angielskiego Grzegorz Musiał

*notka o autorce oraz inne jej wiersze w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.03.14 o godzinie 04:42
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Józef Baran

U Pana Boga za piecem


U Pana Boga za piecem
na talerzach rosół dymi

ojciec dopiero co z sumy wrócił
z Panem Bogiem się naradzał
do siana pogodę zamówił

siedzi teraz pod jabłonką
w nowym kapeluszu
gniadego dogląda
papierosa zakurzył

gniady puszczony samopas
po sześciu dniach orki
po rajskim ogrodzie świata

u Pana Boga za piecem
rosół na talerzach dymi
matka niedzielę czyni

każdemu
po skrzydełku
po nodze szyjce
burkowi kości

a ojciec wcina pod jabłonką
głowę
- to mówisz
że masz tam jaką?

i przebiera między narzeczonymi
teściami ziemniakami w rosole
starosty szuka

- a muzykantów zamawiać
czy nie zamawiać?

synowie ze świata zjechali
dary przywieźli
- a!
jeszcze was pożenie
i pójdę
do Pana Boga
za piec

1971

z tomu "Nasze najszczersze rozmowy", 1974
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Józef Baran

Dewotki


bo one ciągle nie wierzyły
że pójdą do nieba

klękały
waliły głową o konfesjonał
obłapiały za nogi
Bogu ducha winnego Pana Jezusa
i opowiadając mu jedne i te same
aż do znudzenia jedne i te same grzechy
żebrały o kawałek raju

pod wieczór
nerwowy kościelny
wyrzucał je za bramę

dopiero wtedy Jezus
mógł rozprostować kości
i dla odprężenia
zagrać z apostołami w karty

z tomu "Nasze najszczersze rozmowy", 1974
Jerzy Nita

Jerzy Nita pracownik ochrony,
SKORPION

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Ewa Lipska

MOŻE BÓG WOLI PĄCZKI

Może Bóg woli pączki.
Co mu po naszych grzechach.

Stale ta sama komedia dell'arte.
Bezwstydny banał. Nieparzysta miłość.
Kazirodczy sen.

Może Bóg woli pączki.

Po co mu jeszcze jedna zdrada
warta grzechu?
Płonące morze parafiny?

Może Bóg woli pączki.

Niewierzące sanki
grają na zwłokę
na niewinnym śniegu.

z tomiku "Pomarańcza Newtona"Jerzy Nita edytował(a) ten post dnia 20.05.10 o godzinie 10:51
Jerzy Nita

Jerzy Nita pracownik ochrony,
SKORPION

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

podobno

wszechświat dawkowany jako placebo
jest do przełknięcia

szczególnie dla Tego którego jestem
niemal wierną kopią

nie ma Go przy mnie
najzwyczajniej po ludzku zapomniał
jak prześcignąć prędkość c

a tak doskonale pamiętał w momencie kiedy
przestawał być syjamskim bratem
wszystkiego co tu najważniejsze

zagubiony oświetla sobie drogę powrotną
pochodnią ze skondensowanym piekłem na górze

te słowa małe i okrągłe jak owoce wiśni
znowu przedwcześnie podpalają sad

Jerzy NitaJerzy Nita edytował(a) ten post dnia 20.05.10 o godzinie 11:04
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Józef Baran

Kapelusz


na początku był kapelusz
cyrkowy kapelusz
z którego Bóg
ku własnemu zdumieniu
wyciągnął samego siebie

potem wkładał rękę
do kapelusza
i przez sześć dni z rzędu
wyciągnął Niebo i Ziemię
oraz pięć dowodów
na własne istnienie

z magicznego kapelusza
wyskakiwały planety
jak piłeczki pingpongowe
a Bóg kolejno
jedną za drugą
wprawiał bożymi palcami w wirowanie
planety rozmnażały się
z zatrważającą szybkością
a On
uwijał się jak w ukropie
w środku wirującego planetarium
uważając aby z palca żadnej nie uronić

tymczasem na widowni
siedzieli już Adam i Ewa
i nic a nic
własnym oczom
nie wierzyli

z tomu "Dopóki jeszcze", 1976
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Bogdan Czaykowski

Metamorfoza Augustyna


I przyszedł Pan Bóg do Augustyna.
Nie wiemy, dniem czy nocą,
Palec położył na jego chuci,
Chcę, żebyś został świętym.
Porzuć uciechy tego żywota,
Słodycze kobiecych joni,
Porzuć konkupiscencję.
Nie masz narządów, którymi mógłbyś
Dotknąć kobiecej duszy,
Ona w rozkoszy ucieka z ciała
Pod grzechem słodkiej katuszy
I twoja dusza odwraca oczy
Od mego tronu, boskość wysusza
Polucja.
Augustyn targał się w sobie, przeginał,
Dłonią swą chuć do omdlenia przymuszał.
Aż wyszła z ciała pożądliwość ciała,
A na jej miejsce weszła sucha dusza.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Między sacrum a profanum (motywy religijne w poezji...

Martyna Buliżańska

Już sprzedają magdalenki

Marii Magdalenie
I

waskriesienie. kłamiemy Mariam, że święcimy. jest chleb, roztopiona sól.
plujemy w milczeniu. matka już nie załamuje dłoni.
Praskowia czyści prześcieradła, taki Pan wspaniały, a kto sprząta, ten
sprząta.
ojciec opowiada o przekrzywionym obrazie w kaplicy, przez to jego
jagnięta rozbiegły się
i poprzecinały boki.

II

siadamy z Praskowią na schodach. niby międzyrzecza, my ryby.
skrywam się pod fartuchem, nadgarstki wędrują ku kościom
policzkowym. drapią, mokną, znowu drapią. gratia plena,
nie ma naturalnych rumieńców.

III

wracamy, obydwie płuczemy stopy. wytrzemy warkoczami.

z tomu "Moja jest ta ziemia"

Następna dyskusja:

Gwiazdy, planety, kosmos w ...




Wyślij zaproszenie do