Janusz
K.
Ekspert rozwoju i
przyszłości firm,
struktur, systemów
or...
Temat: Partacze vs fachowcy - druga odsłona
Poprzedni watek pod tym tytułem został bardzo słusznie (choć szkoda..) zamknięty - zamiast dyskusji erystyka i kopanie po kostkach, ale temat pozostaje, jak widzę, aktualny.Bo na tę płaszczyznę trzeba przenieść rozmowę z dywagacji trener - nie trener...
Spór tak naprawdę dotyczy - w moim odbiorze - odwiecznego konfliktu, który drąży każde profesjonalne środowisko.
Profesjonalne - czyli zajmujące się specjalizowana dziedziną działalności, wymagającą nie tylko wrodzonych predyspozycji, ale przede wszystkim wielkiej wiedzy fachowej, zdobywanej w procesie studiowania (teoria, i nie chodzi wcale o studia wyższe, tylko mozolne uczenie się o profesji)) i odpowiedniej praktyki, zdobywanej zwykle pod ręką mistrza na początku, a potem, po wykazaniu się odpowiednią znajomością rzeczy - samodzielnie'
I zawsze jest tak, że są w każdej profesji lepsi i gorsi, a najwięcej jest przeciętnych. Każde jednak środowisko profesjonalne broni się przed nieuprawnionym powoływaniem się na przynależność do niego osób, które w niedostatecznym stopniu opanowały teorię czy praktykę profesji.
Najbardziej oczywistym przykładem jest środowisko medyczne, słusznie tępiące rozmaite "Goździkowe", które leczą po amatorsku opierając się na zdobytej samowiedzy.
To więc, że działalność każdego powołującego się na profesjonalizm jest obserwowana i oceniana, jest oczywiste i w skutkach korzystne dla wszystkich zainteresowanych. Wielu elementów tej oceny nie może przeprowadzić klient (czy pacjent) - nie ma do tego wystarczających kwalifikacji. Nie ma w szczególności wiedzy o potencjalnych skutkach działania zaangażowanej jako profesjonalista osoby. Kiedy obieramy naprawione auto od elektryka, to nie wiemy, czy naprawa została dokonana solidnie, czy naprawione będzie służyło jak nowe - takiej oceny może dokonać tylko odpowiednio fachowy elektryk. To dlatego pytamy znajomych o referencje, i dlatego sprawdzamy dyplomy i certyfikaty elektryka samochodowego. Elektrycy zaś pilnują, żeby opinii nie psuli środowisku naciągacze i partacze.
Nic więc chyba dziwnego w tym, że także trenerzy umiejętności miękkich i coache z zainteresowaniem przyglądają się innym trenerom i coachom - nie tylko dlatego, że to konkurencja, ale dlatego głównie, że bardzo łatwo jest zepsuć opinię środowisku (tak jest na przykład z nagłośnioną sprawą brania łapówek przez niektórych lekarzy..).
O co chodzi - moim zdaniem?
Partacz - czyli (w tym rozumieniu) ktoś niedostatecznie przygotowany do zawodu, w szczególności w niezwykle ważnym aspekcie etyki zawodowej, misji - szkodzi środowisku w tym sensie najbardziej, że operując na ludzkich umysłach i świadomości troszczy się przede wszystkim o siebie: swój zarobek, prestiż, popularność, wzięcie...
Mniej chodzi o spory wokół metod - tym najbardziej zajęci są wąsko specjalizowani pasjonaci; większość tych sporów jest jałowa, jak w wypadku sporów o wyższość jakiejś szkoły walki czy przewagi otwockiej szkoły prasowania koszuli nad szkołą pruszkowską. Rzeczywisty spór toczy się - choć często nie jest to werbalizowane - wokół pójścia na łatwiznę, chowania pod sukno standardów etycznych, samej istoty mistrzostwa.
To jest zagadnienie znacznie bardziej dla mnie istotne, niż rozważania wokół artyzmu i rzemiosła.
Nie chcę tu zajmować się sprawą certyfikowania, chodzi mi po prostu o wasze odczucia wokół rzeczywistej fachowości - a nie tylko tego, że ktoś nauczył się czegoś o czymś.
Skopiowałem treść postu inicjującego z tamtego wątku, bo sprawa ani nie została porządnie omówiona, ani tym bardziej rozstrzygnięta.
Mam nadzieję, że w tej odsłonie nie dojdzie do gorszących scen.