Łukasz Łuczaj

Łukasz Łuczaj etnobotanik i ekolog

Temat: jedzenie w lesie...

wstężyki są może nawet smaczniejsze tylko 2 razy mniejsze co się równa 2 x 2 x 2 mniej masy. Na pokrycie potrzeb kalorycznych człowieka trzeba zjeść dziennie 150 winniczków, wstężyków - dobrze ponad 1000...
jakby komuś się nie chciało zbierać, w Marrakeszu można kupić je na targu w wielkich ilościach, żywe lub w formie rosołu, sprzedają je też oczywiście we Francji

konto usunięte

Temat: jedzenie w lesie...

Zazwyczaj nie jadam grzybów bo są podobno ciężkostrawne ale ostatnio trafiłem na to...http://sprawynauki.waw.pl/?section=article&art_id=203

Czwarty, i najpowszechniejszy, mit to podejście do grzybów jako niepełnowartościowego i trudnostrawnego produktu spożywczego. Niektóre narody można określić nazwą mykofobów (czyli panicznie bojących się jedzenia grzybów, zwłaszcza dzikich – głównie strefa anglosaska), inne do mykofilów (czyli lubiących biegać po lesie i przyrządzać znalezione owocniki – głównie Azjaci i Słowianie). Większość obiegowych opinii skażona jest mykofobią. W XIX wieku Julian Weinberg twierdził, że grzyby jako pokarm są utile cum dulci czyli smaczne dla podniebienia i pożywne dla ciała. Według uczonych z tego okresu, owocniki grzybów składały się z galarety (wielocukry?), białka, mięsowiku czyli osmazonu (chityna?) i tłustości (substancje smakowe?), nie licząc mniej ważnych pierwiastków. Twierdzono, że są najbliższe mięsa i niejako za „mięso roślinne” służyć mogą. Słowianie uważali grzyby za „mięso leśne”, a narody Dalekiego Wschodu nie wyobrażały sobie posiłku bez grzybów. XX-wieczne spory dietetyków o ciężkostrawność grzybów są już typowo mykofobiczne, a wynikają prawdopodobnie z trudnego trawienia ich ściany komórkowej. Nie przeszkadza to w cenieniu przez dietetyków błonnika, czyli celulozy (odpowiednik chityny u grzybów) ze ścian komórkowych roślin. I jedna (celuloza), i druga (chityna) jest trudno strawialna, zwłaszcza dla osób z wrażliwą wątrobą i żołądkiem. Nie należy zapominać także o ostatniej modzie na preparaty z chityny stawonogów, używane w dietach niskotłuszczowych. Więc, gdzie ta ciężkostrawność? Serio należy traktować jedynie doniesienia o kłopotach z trawieniem trehalozy – dwucukru grzybowego, przy braku lub obniżonym poziomie enzymu trawiącego – trehalazy (podobnie, jak jest to z laktozą z produktów mlecznych i laktazą).

Białek w świeżych grzybach jest średnio 15-40% czyli prawie tyle, ile w produktach mięsnych. Choć rozrzut jest spory, od 4-9% w grzybach „żylastych”, jak ucho judaszowe, po 44% w najlepszych odmianach pieczarek hodowlanych. Strawialność i przyswajalność tego białka oceniana pesymistycznie (dane angielskie) wynosi 60-70%, a oceniana optymistycznie (dane japońskie) – 70-90%. Są to wartości wyższe niż dla źródeł roślinnych, ale niższe niż dla produktów mlecznych i jaj, czyli ponownie... gdzieś w okolicach mięsa. Wartość energetyczna tego białka jest już jednak niższa niż dla mięsa, ale dużo wyższa niż dla roślin i owoców, a wynosi około 50%. Zawartość aminokwasów jest wysoka i aż ich jedna czwarta jest w stanie wolnym (co nie występuje w żadnej innej żywności). Relacja kluczowych aminokwasów niezbędnych (egzogennych), czyli leucyny i metioniny, jest korzystniejsza dla organizmu człowieka – taka jak w pokarmach zwierzęcych, a nie jak w roślinnych.

Cukrów w grzybach jest 3-28% świeżej masy, czyli dwa razy mniej niż białek (relacja ta jest odwrotna niż dla pokarmów roślinnych). Dominuje łatwo strawny glikogen, kontrowersyjna trehaloza oraz trudno strawialna chityna. Natomiast zawartość tłuszczów w grzybach jest iście dietetyczna – w granicach 5-8%, (w większości gatunków poniżej 1% i tylko u nielicznych do 15%). Istotna jest też zawartość specyficznych steroidów grzybowych, które są zdrowsze dla naszego organizmu niż sterydy pochodzenia zwierzęcego. Są więc grzyby pokarmem niskokalorycznym (200-400 kcal na 100 g).

konto usunięte

Temat: jedzenie w lesie...


Obrazek

konto usunięte

Temat: jedzenie w lesie...

Mam pytanie trochę z innej beczki, ale pasujące do tego wątka. Chodzi mi o białko, a raczej o to dlaczego we wszystkich programach telewizyjnych o tematyce przetrwania uczestnicy zawsze mają obsesję białka. Tak jak parę tygodni temu wspominałem znalazłem całkiem fajny program "Naked and Afraid". Tak się składa że kręcąc te programy w bardziej tropikalnych okolicach obracali się w roślinności i warunkach z którymi jestem w miarę zaznajomiony. I teraz tak, można się nie znać na roślinach podczas gdy kręgowce są po prostu prawie w 100% przypadków zjadalne (może poza kolorowymi żabkami i innymi ciekawostkami). Ale widziałem że spora część uczestników wiedziała coś o jadalnych roślinach a jednak marudziła cąły czas o białku i traciła niesamowite ilości wagi.

Więc pytanie: czy białko naprawdę jest tak absolutnie niezbędne? W końcu są na świecie całe populacje wegetarian, nie wszyscy z nich mają w diecie fasolę itd, więc niektóre populacje mają naprawdę ograniczone zasoby białka nawet nie zwierzęcego, są zdecydowanie chudsi ale jednak w miarę zdrowi. Mi się wydaje że w sytuacji podbramkowej ważniejsze są kalorie niż ogromne ilości białka, ale nie wiem nic o dietetyce więc mogę się mylić? Ile tak na prawdę potrzebujemy białka żeby normalnie funkcjonować? A ile zżeramy tylko po to żeby utrzymać masę mięśniową którą mamy tylko dzięki temu że nadużywamy białka na co dzień? Przy czym nie jestem wegetarianinem, lubię mięso. Ale jak widzę jak ktoś siedzi w lesie, ledwie chodzi, bredzi coś o białku i traci dziesiątki kilogramów wagi, a jednocześnie mija obojętnie, pędy palmowe, banany, rozmaite tropikalne "kartofle" itd to wydaje mi się że to jest bardziej problem nastawienia niż braku żywności.Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.08.14 o godzinie 08:40

Temat: jedzenie w lesie...

To białko to dla potrzeb filmu chyba, Grylls zawsze musiał coś przekąsić :-)
W takim okresie jak 3 tygodnie jak dla mnie liczą się węglowodany i inne cukry!!!

konto usunięte

Temat: jedzenie w lesie...

Darek H.:
To białko to dla potrzeb filmu chyba, Grylls zawsze musiał coś przekąsić :-)
W takim okresie jak 3 tygodnie jak dla mnie liczą się węglowodany i inne cukry!!!

No więc zastanawiam się właśnie na ile taka postawa wynika z rzeczywistych braków a na ile z przyzwyczajenia do dużej ilości mięsa (w większości w tych programach to jednak amerykanie). Z punktu widzenia programu telewizyjnego to oczywiste jest że jak ktoś chce coś upolować to jest bardziej interesujący materiał niż jak ktoś codziennie idzie po kartofelki paprotki i owoce. Natomiast z punktu widzenia tych ludzi w programie to jednak chyba inaczej działa bo faktycznie tracą na wadze w niektórych przypadkach do punktu upośledzenia fizycznego. Niewiedza? Przyzwyczajenia?

Podobało mi się jak ktoś w innym programie (Out of the wild) dostał na talerzu serce i potem się zwierzał kamerze że są tak głodni że nawet takie "obrzydliwości" mają teraz dla nich dobry smak.

Następna dyskusja:

Jedzenie błota




Wyślij zaproszenie do