konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Iwan Rusenko

Łemkowyna


Kamieniste drogi i potoki rwące,
Przepaściste debrze i lasy śpiewające,
Kiczory wysokie, polany zielone,
Kwieciste potoki, zręby poronione…
A szkoły malusieńkie, a chyże drewniane,
Dzieciąteczka bose, ludzie łzą pijane.

Ciemno w izbie, smutek ikon spogląda ze ściany,
Koło pieca much brzęczenie i sień rozgdakana.
Garstka drewien pod strzechami, na kupie jedlina,
Bieda oczy wytrzeszczyła – oto Łemkowyna.

Jam zrodzony synem twoim – bieda mi nie obca,
Kocham ciebie, Łemkowyno – matulu najdroższa.
Nie zapomną moje oczy cichych górskich nocy;
Ani serce nie zapomni, póki życia w dłoni.

Bo czyż w sile jestem zgubić obraz twojej krasy?
I te smreki i polany, gdzie się owce pasą;
I czereśnie i jagody, poziomki, maliny…
Jak Bóg miły – nie zapomnę nigdy Łemkowyny.

Szumią lasy, niosą pieśń o pradawnych czasach,
Smreczki jodłom się kłaniają niziutko do pasa,
Chmury płyną nad górami – cicho , jak żurawie,
Zwiastunami dobrej prawdy w nadziei się jawią.

Od Tiaczowa, Użhorodu, przez Humenne, Preszów
Biel – obłoki, chmurki miłe z wieścią ku nam spieszą.
Ida dalej ku Szczawnicy, ku tatrzańskim turniom,
Przez Szlachtową, Białą Wodę – hen aż ku Osturni.

A las szumi, pieśni śpiewa, chmurom opowiada,
O minionych czasach sławy, o woli pradziada.

Tam w dolinie wieś usiadła, spójrz, o, tam - przed nami,
Małe chatki, stara szkoła i karczma pod blachą…
Słońce zaszło za Kiczorę i wiatr już ucicha,
Las spokojny przed wieczorem leciutko oddycha;

Księżyc wzeszedł, w kroplach rosy cisza w krąg się śmieje,
Gdzieś w oddali płacze tylko cygańska kapela.
Ja was kocham, tak jak swoich, Cyganie – Romane,
Was, zgłodzonych i obdartych, i sponiewieranych.

Nie znaleźliście ojczyzny - nigdzie nie uznani,
Hołubicie nasze góry, biedujecie z nami.
I biedneście wy muzyki, bez ziemi, bez włości;
Zazdroszczę wam skrzypiec! I waszej wolności!

tłumaczenie Piotr Trochanowski

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Bronisława Sibiga

Tam gdzie Bug


wierzby głowiaste
swoimi ramionami
dotykają nieba
wzdłuż brzegu szuwary
brodate trzciny szeleszczą

w zamyśleniu
sięgam korzeni

jestem stąd

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Anna A. Tomaszewska*

Lubelszczyzna


Chodziliśmy nad Bystrzycę - rzekę wąską w pasie, przechylaliśmy się
przez balustradę mostu i patrzyliśmy jak płynie. Woda i czas.
Mówiłeś rzeka nigdy nie śpi, biegnie na północ niosąc w ramionach
ławice bezimiennych ryb. Cichych, niemych.


Wylegiwaliśmy się pod dziką jabłonką. Miała jeden owoc - robaczywe dziecko,
krągłe jak grzech. Mówiłeś grzech lęgnie się w rozkołysanych biodrach kobiet,
ale nie w twoich. Ty jesteś wiotka i smukła, cicha i uległa.


Noc przypominała ciepłe torfowisko, parowała ziemia, jej pot unosił się
nad łóżkiem, a kiedy okno stawało się błękitnym ekranem, brałeś moją rękę
w swoją, bym nie pogubiła się w snach. Cisi i niemi chodziliśmy nad Bystrzyce,
włókna snów ciągnęły się za nami aż do rzeki.

lipiec 2005

*notka o autorce, inne jej wiersze oraz linki w temacie
Współczesna poezja polska - najmłodsze pokolenie

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Józef Łobodowski

Krzemieniec


I
Więc oto znowu w tej samej krainie,
gdzie woń konwalii rosnących na Czerczy
i po dolinach cicha Ikwa płynie
wezbrana łzami, gdzie wśród cichych lewad
złoty archanioł stoi...

Gdzie nabrzmiewa
samo powietrze smutkiem i tęsknotą
i w płacz zapada się uśmiech szyderczy,
a słowa w rymy jak liście się plotą,
tam idę — płuca znużone uzdrowić...

Gdybym potrafił mojemu krajowi
tegoż oddechu czystego użyczyć,
którym ojczyste skały krzemienieckie
poiły usta, kiedy mały dzieckiem
biegłem pod górę, co się tam rozsiadła
groźną ruiną... Tam echo wciąż krzyczy
na zwołujące się stare widziadła.

II

Już żaden szary żebrak z obwarzankiem w dłoni
nie odejdzie od progu. Zapach święconego
z okien domu nie wyjdzie. Bo nie ma już domu.

Głos obcy duchy ode drzwi odgoni.
Bukietów na komodzie oczy nie dostrzegą.
Listu nikt nie odbierze. Bowiem nie mą komu.

A tylko księżyc winogrady kusi
co noc. I krzyczy mrok, że to pomyłka,
że błąd! Że na cmentarnych za chwilę mogiłkach
Złota Czaszka przed tłumem położy się krzyżem.
Że jezuicki żak dla ślicznej Gnusi
sznur słów jak pereł na nitkę naniże,
słów które mu podpowie słowik zakochany,
nim usłyszymy, jak puka do ściany nieszczęście...

Wtedy będą zważone na szali
zamiary i uczynki. Wtedy się zbudziwszy,
słysząc jak dom się nad głowami wali,
jak mkną szeregiem nieprzerwanym zimy;
i zjawę z źrenic jak zła zmorę starłszy,
wstaniemy: oto wiek nasz o lat dwieście starszy,
w noc jedną się zestarzał i młodość nam zatruł.

Zbiegamy się: aktorzy, żywi ludzie, cienie?
I pod gromami bieleje Krzemieniec,
jak szczątek zniszczonego przez hordę teatru.

III

I tak się oto jasny sen w noc mroczną zmienia
i kirem łąki nad Ikwą zarzuca.
Krew czarna krzepnie w udręczonych płucach
i nie zostało już nic prócz imienia.

Lecz pacierz, który płacze, i piorun, co błyska,
jeszcze żyją, choć w porę niepodjęte nikim.
Na moczarach i młakach, na wód rozlewiskach
wciąż się nam ukazują błądzące ogniki.

Nam jeszcze nocą błysną... Ale tamtym, żywym
do oczu nie zaświecą, nie wyznaczą spotkań.
Sny do księżycowego złożono archiwum
i wiersze są jak trupy w cmentarnych gablotkach.

Patrzysz: grobem upiornym bieleje Krzemieniec —
chcesz podnieść ciężką płytę, lecz warty jej strzegą.
Zbierasz słowa i są ci, jak gwiaździsty wieniec
nad głową powieszonego...

Lecz pieśń nieprzejednana jak dawniej pamięta:
lecz niczego zapomnieć nie chce myśl zawzięta,
żadnych się pozbyć zamiarów ni życzeń.

Że tchu już zbrakło? Więc z płuc krwią niech chlusta!
Gdy dokoła złowróżbna rozwarła się pustka,
niech się krzykiem zaludnia.

IV

Bo było powiedziane, że będzie płakała
ta kartka wieki i dość łez jej stanie.
Noc wsiąkła w ziemię i burza przewiała
i znów czekamy na burz zmartwychwstanie.

Z rozgrzanej gleby, jak z chlebowej niecki,
życie wybucha krwią, zielenią, gnojem.
Otom się świadczył znakiem krzemienieckim
i jako dawniej przy tym znaku stoję.

A to na przekór mędrcom. Bo Krzemieniec dla nich
rozwiał się we mgle, więc mgłami pijani
błądzą na oślep, blask światła zdradziwszy.

Gdy ja, uchem podany ku nocnym tętentom,
trwam na warcie, a jeśli sen mnie dotknie, sen to
od ludzkiej zjawy po stokroć prawdziwszy.
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Regiony i krainy

Michał Jagiełło

Pogranicze


Na granicy. Łan i droga wyryta końskim
ostrym potem dojrzała pszenica i ściernisko
calizna i świeża skiba podwórko i próg domu
pola i las powiew wiatru i cembrowina studni.
Silne trzymamy w rękach sens i drwiący uśmiech
witający pustkę. Równocześnie. Noc i dzień.
Ostro obrysowane. U-krainy. Kres z kresem
na styk. Na osobność. Na tu i tam. Na cięcie
nożem i błysk siekiery. I dopiero wtedy - uprawa
prywatnego pogranicza.

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Stanisław Wiśniewski

POŁUDNIE FRANCJI


Znam teraz słońce
co głowę Van Gogha
dotknęło straszliwa gorączka
Znam słońce południa Francji
ogrody pełne zieleni
i żółtych kwiatów słonecznika
kwiatów co nigdy nie dojrzeją
nie zamienia się w czarne pestki
łuskane przez dzieci w niedzielne popołudnia
Znam straszna gorączkę
dalekich marszów po różowych polach
widziałem malarzy przy sztalugach
mieli głowy nakryte ogromnymi
słomianymi kapeluszami
Znam wreszcie blask wody
Morza Śródziemnego
gdzie dotarłszy
opłukałem moje stopy i dłonie
stałem nagi w białym słońcu południa Francji
akt z płótna mistrza
stworzony jednym uderzeniem pędzla

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Vilém Závada*

Mój ostrawski region


Ostrawy zapach mają konie,
kostkami cukru karmi je dzieciarnia.
Ostrzej ty pachniesz, mój regionie,
woń twoja wszędzie nas ogarnia.

Nikt nie przeczuwał owej burzy,
którą wietrzyłeś chrapami swoimi,
kiedyś swój wielki łeb zanurzył
w potwornie gęstniejącym dymie.

A kiedyś wyczuł wolność wytęsknioną,
nie grzebiesz już kopytem, biegniesz w kłus.
Twoje gorące nozdrza ogniem płoną
i ciągniesz kraj nasz za sobą jak wóz.

przełożył Józef Waczków

*notka o autorze w temacie Świecie nasz

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Michał Kajka*

Mazury


Na mazurskiej ziemicy
Jezior zgoła nie zliczy.
Blaskiem z dala odbijają,
Bardzo pięknie wyglądają.
A gdy spojrzy na nie wzrokiem
Albo we dnie, albo z mrokiem
Radość w sercu się uczuwa:
Tu i ówdzie łódka suwa,
Jedna panna wodę bierze
Lub druga bieliznę pierze;
Tamój znów się człowiek kąpie
Lub tu pluskają się krompie.
A gdy cicho i pogoda,
To maluje w sobie woda
Cały on firmament boski,
Drzewa, góry i też wioski.
Nad wieczorem okrąg cały –
Widok bardzo tu wspaniały;
Z jezior płyną piękne strugi,
Wkoło zielenieją smugi,
Dalej bory nieprzebyte,
W których sosny wyśmienite.
Kiedyś, przed dawnymi czasy
Były obszerniejsze lasy,
Teraz lasy wycinają
I na pole zamieniają.
Pole, chociaż to górzyste
Lub gliniaste, lub piaszczyste,
Jednak rodzi zboże silnie,
Kiedy je uprawiasz pilnie.
Chociaż i burza szaleje,
Tych pól zaraz nie zaleje,
Bo z gór woda ściąga sporo,
Strużką leci na jezioro.
A nad tymi jeziorami,
Stoją wioski z ich domami.
Domy, które starodawne,
Nie są to za bardzo sławne;
Lecz gdy teraz co budują,
Bardzo wspaniale fundują.
Nieraz słychać, jak gadają,
Którzy stron naszych nie znają,
Że w Mazurach głupi ludek,
Chociaż on jest większy dudek.
Kto więc zwiedzi nasze strony,
Bardzo jest zadowolniony.
Wreszcie zaraz się przekona,
Że to nie jest dzika strona.

”Gazeta Ludowa” 1896, nr 17;
za: Michał Kajka: Zebrałem snop plonu... LSW, Warszawa 1958

*notka o autorze w temacie Kolorowe jarmarki
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Regiony i krainy

Miguel de Unamuno

Kastylia


Ty mnie unosisz, ziemio kastylijska,
na porydlonej unosisz mnie dłoni
ku niebu, które cię spala lub chłodzi -
ku twemu panu.

O ziemio czysta, sucha, unerwiona,
matko serc mocnych, matko silnych ramion:
w tobie dzisiejszość przybiera szlachetne
barwy przeszłości.

Na horyzontach twoje nagie pola
łączą się wkoło z wklęsłą łąką nieba;
tyś jest kolebką słońca, jego grobem,
jego świątynią.

Krąg twych przestrzeni – to jeden szczyt ostry;
czuję, że w tobie wznoszę się do niebios;
na twych pustkowiach oddycham powietrzem
gór niebotycznych.

Ziemio Kastylii, ołtarzu ogromny,
ku twym przestworzom rzucę moje pieśni;
jeżeli godne są ciebie, powrócą
z niebios na ziemię!

tłum. Jan Winczakiewicz

wersja oryginalna pt. „Castilla” w temacie
Poezja iberyjska i iberoamerykańska
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 10.01.11 o godzinie 22:34
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Regiony i krainy

Teresa Radziewicz

Dolina Biebrzy


To miejsce oddycha inaczej. Rzeka,
jak wywinięty zaskroniec, zmusza do przystawania.

Znam zapach świeżo skoszonej trawy, ale tu
gryzie nozdrza inny aromat. Tłumaczysz: to schnie
regularnie przewracane siano, dlatego czuje się żar,
jaki zamieszkał w powietrzu. Przy drogach

cmentarze pełne słońca. Obok nagrobków z wczoraj,
sprzed roku - krzyże kute trzysta lat temu – linie,
które rysuje się, by łączyć. Milkniemy

i nagle łapię najważniejsze słowo,
a ono mocno kłuje w język.
Janusz Kliś

Janusz Kliś Poeta,plastyk,
nauczyciel...

Temat: Regiony i krainy

PARKI STANOWE ILLINOIS - USA

ZAPISKI Z WAKACYJNYCH PODRÓŻY

White Pines

ten puszysty las
przylgnął do mnie
jak wiersz – pachnący
zielonymi gwiazdami lata
co płoną – od słońca

jaśnieje
rozgałęziona przestrzeń

dach wyobraźni
przy pniu
jak szyszka
nastroszony jeszcze
wrasta we mnie – powoli
głęboko
czystym oddechem

żywicą pragnień i uniesień
od korzeni
do każdego ziarenka
przelewają się igłami
prosto do płuc
sosnowe napoje

żywy nektar nirwany

młodnieją krajobrazy
rodzi się w drzewie – świeży człowiek

White Pines Forest State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

trawy Shabbony

dziś nosiła mnie – cały dzień
na rękach zachwyceń
preria

w gorącym słońcu
koszula metafor
kleiła się do pleców
białego wiersza

białego człowieka

indiańscy wojawnicy
schowani w duszach
dzikich kwiatów
tańczyli na wietrze
Taniec Słońca

rozkołysała się przestrzeń
magicznego lata
zapatrzył się w zaświaty
zeschłym kolcem
ostu liść...

ostre strzały traw
wciąż bronią ziemi
indian Potawatomi
by nikt nie wydeptał
w zielonym puchu pióropuszy
wojennej ścieżki

Shabbona Lake State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

Pine Creek

ujęła mnie – ta rzeczka
i obwiązała srebrnoszarym
bystrym okiem
z kamiennymi grzbietami
porosłymi rudym mchem
jak bizony i zapachem
indiańskiego lata

faluje w niej moje odbicie
i rozpływa się w każdej kropli
żywego atramentu
czystym srebrem

nabrałem jej – do głowy

zaszumiały białe sosny
razem z widokiem na prerie
wezbrały wiersze
i teraz przelewają się uszami
cichym szmerem
wody magicznego świata

nabrałem jej – do ust
nabrałem jej – kwitnie
świeża liryka

White Pines State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

Lake Falls

wokół kamiennej ściany
pełzną zielone mchy
do góry nogami
i ogony drzew zaplatane
w szare jaszczurki kokardami
liści

stary duch leśnego jeziora
do studni zagląda
siwą brodą
w ciemnym zwierciadle
oczy bystre
moczy

wystarczy pociągnąć
za błyszczące nitki
wodospadu

a on jak niedźwiedź
między niebem i ziemią
...zamruczy! ...zagrzmi!
i huknie! – całym srebrem
tego świata

i tylko kołnierz nadstawić
by się nalało nowych
wierszy

Matthiessen State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

Castle Rock

od lat odwiedzam to miejce
na Ziemi – zawieszone jak słońce
nad horyzontem czasu

by sięgnąć po pejzaż
z najwyższej półki – Zamku Skały

stanąć na szczycie
z gotowymi do objęcia ramionami
szeroko otworzyć oczy
i poczuć – choć przez chwilę
na zawsze
jak przenikają pod powieki
cichym szeptem
zachodzące na siebie przestrzenie
krajobrazów

dać się ponieść błękitowi nieba
i koronom drzew
co jak wiersze – pięknieją
odbite w zakolu dumnej
Rock River

i popłynąć...
z prądem – na powierzchni
lekkim drżeniem warg
muśnięciem piórka
na fali
aksamitnym dreszczem – co przenika
całego człowieka
mową najczulszą – bez słów

całą rzeką żywej poezji !

Castle Rock State Park Illinois
sierpień 2011r.

Autor: Janusz Kliś

Starved Rock

na gorącym lipcowym horyzoncie
zza Śliwkowej Wyspy
z rudosrebrnych fal Illinois River
wielki i dumny żółw
unosi skamieniałą skorupę
do chmur

schodzą z nieba
prerie i lasy
indiańskie historie zapisane
w każdym zielonym drzewie

schodzą z nieba
wojownicy i myśliwi
zaklęci w wilki i niedźwiedzie
pazurami wrośnięci
w magiczną ziemię

stare legendy poruszają
skałami

za grzechy swoje
nad krainą wiecznych łowów
zawiesiły kamienną twarz
głodne duchy Illiniweków

Starved Rock State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

Buffalo Rock

wielka skała – bizon
z głową zawiniętą w zieloną wełnę lasu
co runął z gorącego lipcowego nieba
poematu – prosto do Illinois River
pilnuje resztek indiańskiej krainy
wolności...

kto tam zawita – chodzi na twardych palcach
czerwonej ziemi
ostożnie by nie zbudzić ze snu leżącego
w rzece grzmotu historii

kto tam zawita – usłyszy na wietrze dziki taniec
liści z indiańskimi duchami
i nocne rozmowy wilków
z księżycem

kto tam zawita – wejdzie na grzbiet legend
wierszem sapiącym
i nabierze w płuca wyobrażni
świeżego tlenu poezji – bez końca

i powagi – całej góry !

Buffalo Rock State Park Illinois
lipiec 2011r.

Autor: Janusz Kliś

http://www.youtube.com/watch?v=KG4qtFITPFk&feature=mfu...Janusz Kliś edytował(a) ten post dnia 04.09.11 o godzinie 18:50
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Regiony i krainy

Szymon Babuchowski

Dajmy na to Kornwalia


dajmy na to Kornwalia dajmy na to rożek
nadgryziony bezczasem wyrzucony w morze
jakieś wyspy w oddali jakiś koniec świata
miejsce gdzie się przystaje skąd nie chce się wracać

to miejsce skąd się patrzy w niewidoczną stronę
w coś za mgłą za tą wodą za nieba kartonem
coś przebija coś świeci coś tam do nas szepcze
jakby nas zapraszało w jeszcze większą przestrzeń

z tomu "Rozkład jazdy", 2011
Biblioteka Toposu, tom 65

*notka o autorze i linki do innych jego wierszy
w temacie Miasto
Michał Maczubski edytował(a) ten post dnia 26.09.11 o godzinie 03:57

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Stanisław Ryszard Dobrowolski

Być może


Być może , gdzie indziej są ziemie piękniejsze
i noce gwieździstrze i ranki jaśniejsze ,
być może , bujniejsza , zieleńsza jest zieleń
i ptaki w gałęziach śpiewają weselej -

Być może , gdzie indziej … lecz sercu jest droższa
piosenka nad Wisłą i piasek Mazowsza .

Są zmierzchy na fiordach i cienie piramid ,
i zorze polarne i sen pod palmami ,
stubarwne motyle , baśniowe ogrody
i miasta w ogrodach cudownej urody -

Być może , gdzie indziej … lecz sercu jest droższa
piosenka nad Wisłą i piasek Mazowsza .

Być może , być może , że wszystko gdzieś lepsze -
i ptaki , i gwiazdy , i śpiew , i powietrze ,
że były gdzieś nawet szczęśliwsze narody
i drzewa wdzięczniejsze od wierzby u wody -

Być może , gdzie indziej … lecz sercu jest droższa
piosenka nad Wisłą i piasek Mazowsza .
Michał M.

Michał M. powoli zmierzam do
celu

Temat: Regiony i krainy

Krysiu! Piękny jest ten wiersz St. Dobrowolskiego. Do pełni brakuje mi tylko Anny German, która wykonywała go w sposób mistrzowski... Udało mi się znaleźć tę perełkę w Internecie. Warto posłuchać niezwykły głos, którym obdarzona była ta skromna i urocza kobieta, która zbyt młodo umarła. Spoczywa na warszawskim Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym.
(W tym roku przypada 30 lat od Jej śmierci.)

Być może...
śpiew: Anna German
słowa Stanisław Ryszard Dobrowolski

http://www.youtube.com/watch?v=xoeym0XPIOoMichał Maczubski edytował(a) ten post dnia 19.03.12 o godzinie 16:02

konto usunięte

Temat: Regiony i krainy

Jorge Carrera Andrade*

Nieznane okolice


Acroceraunia, Aurosia, Acuarimántima
fantastyczne strefy wiecznej zieleni,
gdzie nie ma najmniejszych śladów śmierci,
o - ziemie, do których wzdycha istota mej duszy!

W Nefelococigii,
powietrznej metropolii ptaków
Arystofanes śmieje się
z bezskrzydłych ciał ludzi,
biczowanych niewolników Ziemi,
rozkochanych w obłokach.

0 słodka Acroceraunio
starego przyjaciela Horacego!

Gospodarzu winnic i źródeł!
Życie jest wakacjami na tej ziemi,
radosnym spożywaniem owocu i wiedzy.
Czas jest rozświetlony:
samotność w beczce moszczu
śpi głęboko skryta.
Naucz mnie, mistrzu, zarządzać w cieniu drzewa
skąpym rachunkiem mych dni wyliczonych.

0, wodnista Acuarimántimo!
Twój welon z rosy
jest ludzkim płaczem,
a echa są głosami
zagubionych wędrowców,
którzy nie dotrą nigdy na łąki
twej wieczystej wiosny.
(Barba Jacob, wędrowny leśniku,
przemień odblaski zmierzchu,
abym odkrył
tajemną ścieżkę pomiędzy chmurami.)
Upragniona Aurozjo, kolebko porannej Aurelii,
kosmicznej panny
(w skórze jej więcej złota
niż w ziemskich kopalniach,
a sól gwiazd
ozdobiła jej ciało).
Złocista dziewczyno z Aurozji: na twój widok
śmierć się wycofuje.
Powierzasz mi wieczność
drobnymi garściami
pozłacanego żaru,
co nigdy nie gaśnie.

Wyspy Szczęśliwości, dziwne i obce wyspy,
raje miłości i oczarowania,
niedosiężna Kolchido uwieńczona pianą:
o, imiona, które powtarza
me serce na wygnaniu!
Ziemie obfitości nienasycone
i zaludnione ptactwem
bielszym od obłoków:
czy odszukam was kiedyś
wiedziony światłem mojego pragnienia?

Czy odkryję pod kamieniem
twego zniekształconego ciała, tysiącletnie bóstwo,
nędzny bogu bez mocy deszczów,
wielką zawikłaną mapę przeznaczenia,
kodeks zapomnianych znaków,
które objaśniają kształt jaskini,
ten przedsionek świata doskonałości,
bezgranicznej rozkoszy i wiecznej zieleni,
gdzie już nie istnieje prymitywne plemię śmierci?

przełożył Marek Baterowicz

*notka o autorze, inne jego wiersze w wersji oryginalnej i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja iberyjska i iberoamerykańska

Następna dyskusja:

Z krainy czarów lub ....




Wyślij zaproszenie do