Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Maciej Woźniak*

Luty, spacer na Kępę


Zamiast nieba dym. Zarys drugiego brzegu pociągnięty
prawie wypisanym markerem. Ale bliżej masywny
krępy kadłub Kępy, jak przedwojenny transatlantyk
uwięziony w nocy przez lód. W słoju widnokręgu
powietrze zmącone i sine. Mostek na ujściu Strugi,
ludzie na wale i krzaki faszyny dryfują za szkłem,
które mroźny wiatr ustawia przy twarzy. Burta wyspy
rośnie przed oczami. Wierzby, topole, a w głębi dzikie bzy
i zielsko na fundamentach domów, w których podobno
mieszkali Niemcy. Co się z nimi stało, nikt nie wie
albo nie mówi. Spod samych nóg ucieka spłoszone
stado wróbli. Dym gęstnieje. Robi się ciemno, a chłód
zmienia się w lęk, czy wypuści nas zima. Czy wyspa
nas odda z powrotem. Rzeka w mroku leży nieruchomo,
jak dziewczynka w trumnie, pobladła i w białych rajstopach.

z tomiku „Iluzjon”, 2008


Obrazek


*notka o autorze i inne jego wiersze w temacie
Współczesna poezja polska – najmłodsze pokolenie

wiersz jest też w temacie Kalendarz poetycki na cały rok
Ten post został edytowany przez Autora dnia 18.10.13 o godzinie 04:26
Agnieszka H.

Agnieszka H. Kierownik Wydziału
Planowania i Analiz
Finansowych

Temat: Spacery poetów

Spacer w parze z myślami

Pusta ulica,szum drzew
jakaś staruszka porusza twe myśli o przyszłości
gdy mijasz ją, trąca Cię
i nagle wracasz do rzeczywistości
samotny
przed Tobą ulica pusta
kołata serce wspomnieniem dni
za sobą zostawiasz strach
idziesz do przodu z uśmiechem na ustach

autor: Agnieszka Hajec
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Andrew Motion*

Statki spacerowe

I


Ze wschodu wieje chłodem,
lecz mimo to dziś wieczór pracują
na statkach, bardziej cienie niż ludzie –
każdy płat brezentu obłazi jak poczwarka,

ławki w zakurzonych salonach
odwrócone do okien. Jest tak jakbym
śledził powrót zeszłego lata,
lub czegoś więcej. Nazwa dostrzeżona

w świetle reflektorów z mostu jest nazwą
którą widział mój udział, wyruszając w morze
w 1940-tym z Francji: „Mapledurham”,
ciemna czerwień – znak bezpieczeństwa i domu.

Wkrótce zajmę jego miejsce.
I chociaż nie grozi mi ryzyko
śmierci, bo nie służę sprawie,
będę się przyglądał z lakierowanego pokładu

tak samo jak on, nie szukając obrazów
których się spodziewam, lecz których potrzebuję –
miast skurczonych do niewinnych przystani, łodzi
unoszących się nad swym odbiciem, w staroświeckiej sielance.

II

Rzeka się powtarza i ja
powtarzam siebie, gdy patrzę w nią; oto
moja ręka na moście tak jak
dziś rano, a oto w szczelinie

mchu zapałka, którą wtedy rzuciłem.
Wszystko czeka na mnie, aż będę żył
dość długo, by dostrzec zmianę –
to, co teraz w mroku wygląda

na kłody, kręci się w nurcie rzeki
równie leniwe i matowe jak to
co musiano ukryć dzisiaj
wczesnym rankiem. Ciężarówka

stała koło sitowia, a w błocie
nurek odpinający maskę,
który wołał: „Nic nie widziałem!”
Ja też nie, tylko chmury

na obojętnych przestrzeniach wody,
a gdzieś pod nimi
brak światła, rosnący,
pęczniejący ku mnie jak deszcz.

III

Statki są już gotowe –
ich światła jedno po drugim
gasną w wodzie, a za dnia
podejmą swą letnią wędrówkę.

Czyż mogę nie szanować
ich nieodpartej konsekwencji?
Rok po roku widzę jak
odjeżdżają niczym napuszone widma

które nie mają co nawiedzać
prócz swej przeszłości. Porażki
i topielcy nigdy
nie powstrzymały ich podróży,

a teraz uwięzły
w jakimś osobnym świecie, żeglując
już na zawsze aż po sam koniec
zagubionego, niewyczerpanego stulecia

które czasami mogę odwiedzać
lecz zamieszkać w nim – nigdy, chociaż
odkrywam za każdym powrotem
że mógłbym tam przeżyć sam siebie.

tłum. Jarosław Anders

*notka o autorze, inne wiersze i linki w temacie
Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 04.10.10 o godzinie 17:07

Temat: Spacery poetów

* * *
złota jesień polska
przechodzi nade mną
przepływa strumieniami
choć płonne bywają drzewa
na przedmieściach
i nowy dzień niesie stare sprawy

złota jesień polska
piasek na drogach ciepły
i pielgrzymują ludzie
do Matki Boskiej Miedzeńskiej
patronki utrapionych
żeby się kłaniać obrazom

złota jesień polska
cienie w niej grzeją karki
i moje kroki niepewnie stawiane
po ulicznym bruku poprzedzają
wszelkie zapatrzenia
w południe wędrówek moich

* * *
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Pier Paolo Pasolini*

* * *


Bez płaszcza, w zapachu jaśminów
gubię się w spacerze wieczornym,
oddychając – chciwy i oszołomiony, aż

do niebytu, stając się gorączką w powietrzu,
deszczem co kiełkuje i jasnością
co ciąży jałowa nad asfaltem, światłami,

warsztatami, stadami drapaczy, pełnymi
wykopów i fabryk, obrośniętych
mrokiem i nędzą...

Głuche, stwardniałe błoto depczę i muskam
lepianki niedawne i zgrzybiałe, na skraju
ciepłych, trawiastych łąk... Często doświadczenie

roztacza wkoło więcej radości, życia więcej
niż niewinność: ale ten niemy wiatr
unosi się znad cierpkiej krainy

Niewinności... Przedwczesny i nieśmiały zapach
rozprzestrzeniającej się wiosny, topi
zapory w sercu, które wyzwoliłem

tą jedyną jasnością: dawne chęci,
pasje, zagubione pieszczoty, rozpoznaję
w tym ruchliwym liści świecie.

z tomu „Le ceneri di Gramsci” 1957

tłum. Marzena-Maria Smoleńska

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie W języku Dantego
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Mark Strand*

Spacer z tobą


Pejzaż naszych spacerów,
Choć brak mu dowcipu i głębi
Właściwych tym jaśniejszym
Pejzażom naszych snów,
Jest jednak nie mniej piękny,
Będąc wyłącznie takim,
jakim się nam wydaje.
To drzewo, które wyrasta
Z wymalowanej pod nim
Kałuży jego cienia,
Nie miało nigdy oznaczać
Niczego poza nim oznaczać
Niczego poza nim samym,
Ani tym bardziej nas.
Te wąwozy i pola
Również nie z myślą o nas
Zostały zaplanowane.
Żyjemy niespokojnie,
Tkwiąc tylko w jednym miejscu
Do chwili, gdy widzimy,
Że nie jest ono nasze.
Nawet te chmury nam nami
Zbierające się w ciszy,
Burzące puste powietrze,
Chmurne są po swojemu,
Nie uwzględniają nas
I naszej samotności.
Lecz cóż nas to obchodzi?
Przecież już odchodzimy,
Jak gdybyśmy mówili:
Mnie ma tu nas,
Nigdy nas tu nie było.

z tomu „Sleeping with One Eye Open”, 1964

tłum. Agnieszka Kołakowska

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki
do polskich przekładów w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Jean-Michel Maulpoix*

[Potrafi całymi godzinami chodzić po mieście]


Potrafi całymi godzinami chodzić po mieście, na chybił trafił, uzależniając trasę od widoków, od odgłosów ulicy, od kolorytu, albo po prostu od fali przechodniów, której pozwala się ponieść, gdy poruszają się jakby żwawiej i lżej. Chodzenie działa na niego pobudzająco. To już nie on idzie i decyduje, lecz oko i krok sylwetek, którym towarzyszy. Dla jakiegoś kosmyka włosów przechodzi na drugą stronę ulicy. Zatrzymuje się przy kilku butikach; w jednym, u stóp wzgórza świętej Genowefy,
sprzedaje się noże, w jeszcze innym – stare książki z okresu symbolizmu, obok apaszek i wieży Eiffla na brzegu Sekwany. Na rogu jednej z ulic, jego historia dobiega kresu; niebo pęka, to już prawie morze. Niekiedy wyłania się przed nim targowisko, gdzie handluje się rybami, owocami, słychać krzyki, zapachy mieszają się ze sobą, jak na prowincji. Innym razem, trafia na szkołę w czasie przerwy: po tamtej stronie przystają, słuchają, wypatrują czegoś, zawsze przez kratę ogrodzenia.

z tomu „Ne cherchez plus mon coeur”, 1986

tłum. Krystyna Rodowska

*notka o autorze, inne jego wiersze w oryginale i linki do polskich przekładów
w temacie W języku Baudelaire'a
Ryszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 18.04.11 o godzinie 10:25
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Simon Armitage

Kamienista plaża


Spacer, nie dalej niż kilometr
po barykadzie lądu wciśniętego
między ocean i szarą lagunę.
Sześcioro, ręka w rękę,

połączeni krwią. Pod stopami
miliardy kamieni:
nowe kartofelki, królewskie mennice,
jaja ptaków -

każda skałka ukształtowana nieskończenie bardziej
niż wszystko, co posiadamy.
Trudno się zdecydować, którą rzucić,
a którą schować do kieszeni i zabrać do domu.

Czas – teraźniejszy, choć pewien
kąt słońca, jedno załamanie światła
odsyła nas trzydzieści lat do tyłu.
Stary projektor. Domowe kino.

Wodorosty wśród lin i szmat.
Lekka jak pióro, pusta zbroja
kraba. Pobielałe, zwietrzałe szczęki
zdobywają się na uśmiech.

Resztki unoszące się na falach:
ocean sortuje i wyrzuca,
przynosi to, zabiera
tamto.

Żaglówka myśli siebie
po zatoce.
Susan, zajęta jakąś własną myślą
odpina i zapina

środkowy guzik płaszcza.
Wystraszone
stado mew
robi jedną rundę dookoła świata

i siada na ziemi.
Ale plaża, wypełniona sobą,
każdy skalny krążek
nie mniejszy niż kapsel,

nie większy niż piąstka siostrzeńca.
Jeszcze minuta, bo trzyletni Jonatan, autystyk,
zahipnotyzowany lotem i upadkiem,
podnosi jeszcze jeden kształt

i rzuca ostatnie życzenie tego dnia -
„Patrzcie, jak kamień” - w nadpływającą falę.

z tomu „The Universal Home Doctor”, 2002

tłum. Jacek Gutorow

wersja oryginalna pt. „The Stone Beach”
w temacie Poezja anglojęzyczna

Wiersz jest też w temacie Plaża, dzika plaża...
Ten post został edytowany przez Autora dnia 29.05.13 o godzinie 08:44
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Craig Raine

Spacer na wsi

Lete vedrai, ma four di questa fossa,
la dove vanno l'anime a lavarsi...


Dante, Inferno, XIV

Bagnista droga
jest sama dla siebie
paszportem

oznakowanym
pieczęciami
rozmaitej wielkości,

które zezwalają nam
na podróż poza granice
nawożonej ściekami farmy,

jak magnetofon
czarnymi szpulami
o kręcą się dzień i noc

w czasie, gdy ekskrementy
cierpliwie opadają
w ciszę.

To maszyna,
która nie pamięta
żadnych dźwięków.

A oni tam palą
ścierń
na polach przed nami,

dlatego też
cmentarz jawi się
w pierścieniu ognia

i jakby zakazany.
Czy to lęk
powstrzymuje moje dziecko

tak, że kciuk,
który cofa na chwilę,
dymi w powietrzu?

Czy też urzeczenie,
jak u jej ojca?
Pochylam się i widzę,

jak topią się źdźbła,
kiedy ściągam usta
w chorobliwym pocałunku

i dmucham w jaskrawy
i szepczący wrzód
poczerniałej słomy.

Jedyna jaskółka
kołysze się na drutach
jak ziarno

jęczmienia z wąsami
ocalone z płomieni.
Nie bój się:

są tam ludzie
na dachu kościoła,
układają pasjans

dachówka za dachówką.
A tu człowiek
uprawia mogiłę

metodycznie,
zagubiony w rytuałach
wzrostu.

Jego kurtka
złożona jest na nagrobku
podszewka na zewnątrz,

a on dogląda
omdlałych kwiatów,
ostrożnie odwija

ciemną, wilgotną gazetę.
Nie myśląc,
odtrącam kamyk

lekkim ruchem stopy
i widzę ropuchę
z oczyma jak żołędzie,

o brązowym ciele,
delikatnym jak kropla
zakurzonej wody,

wciąż nie tknięta
i wcale nie zdziwiona
zmartwychwstaniem.

z tomy „Rich”, 1984

tłum. Jerzy Jarniewicz

wersja oryginalna pt. „A Walk in the Country”
w temacie Poezja anglojęzyczna
Ryszard Mierzejewski

Ryszard Mierzejewski poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak

Temat: Spacery poetów

Jane Kenyon
        
        
Spacerując samotnie późną zimą


Jak długo trwała ta zima - jak symfonia
Mahlera lub godzina na dentystycznym krześle.
Na łąkach trawy są matowe
i zszarzałe, i wspominam czerwiec, gdy
gorące powietrze pachnie sianem i wyką,
a ciepły deszcz rosi kuliste pąki peonii.

Lód na stawie rozpęka tworząc ogromne płyty. Jedna
z nich utknęła jak krzywo płynąca barka pod zwężeniem
mostu. Trzciny
i krzaczaste zarośla wzdłuż brzegu
połyskują lodem chyboczącym się pod podmuchami
wiatru. Od strony moczarów
plusk wody przepływającej nad drzewami
ściętymi przez zawzięte bobry,
które przepychają je niżej. Czasem wydaje się,
że robią to tylko dla zabawy.

Wracają do mnie tamte dni
pełne gniewu i wyrzutów, obracasz na palcu obrączkę
zsuwając ją to znów wkładając na nowo.
Nad lodowiskiem wiatr coraz ostrzejszy
niesie z sobą chrzęst łamiącej się kry
a słońce jasne, ale bez ciepła,
schowało się za wzgórze. Chłód i obawa
przed chłodem zapędzają mnie do domu.

z tomu „Otherwise: New & Selected Poems”, 1996

tłum. Julia Hartwig

wersja oryginalna pt. „Walking Alone in Late Winter”
w temacie Poezja anglojęzyczna



Wyślij zaproszenie do