Temat: W labiryncie życia i poezji
Tomas Tranströmer
Na wolne powietrze
1
Późnojesienny labirynt.
U wejścia do lasu wyrzucona butelka.
Wejdź. Las o tej porze roku to ciche opustoszałe lokale.
Zaledwie kilka rodzajów dźwięku: jakby ktoś ostrożnie
przenosił pincetką
albo zawias w grubym pniu kwilił słabo.
Mróz chuchnął na grzyby i grzyby się skurczyły.
Przypominają przedmioty i części garderoby odnajdywane
po zaginionych.
Zbliża się zmierzch. Oby tylko zdążyć wyjść
i znaleźć znak po drugiej stronie jeziora, brunatny prostokąt mocny
jak kostka bulionu.
2
List z Ameryki wprawił mnie w ruch, wypędził mnie
jasną nocą w czerwcu na puste ulice bez pamięci, chłodne jak rysunki
techniczne.
W kieszeni list. Wściekła potępieńcza wędrówka to swoista modlitwa
w czyjejś intencji.
U was dobro i zło naprawdę mają oblicze.
A u nas jest to głównie walka między korzeniami, cyframi, prześwitami.
Ci którzy służą śmierci, nie lękają się światła dziennego.
Rządzą ze szklanych kondygnacji. Roją się w spiekocie słońca.
Pochylają się nad blatem, nagle odwracając głowę.
Będąc już daleko staję przypadkiem przed jedną z tych nowych fasad.
Mnóstwo okien zbiegających się w jedno wielkie okno.
Tam właśnie więźnie światło nocnego nieba i wędrówka koron drzew.
Jest to jezioro, zwierciadło bez fal wzniesione w tę noc letnią.
Przemoc wydaje się nierealna
na małą chwilę.
3
Słońce piecze. Samolot leci nisko
rzucając cień w kształcie wielkiego krzyża pędzącego po ziemi.
Jakiś człowiek siedzi na polu i kopie.
Nadchodzi cień.
Na ułamek sekundy człowiek jest w środku krzyża.
Widziałem krzyż wiszący w chłodnych sklepieniach kościołów.
Czasami przypomina migawkowy obraz
czegoś w gwałtownym ruchu.
z tomu „Klanger och spår”, 1966
tłum. ze szwedzkiego Leonard Neuger
wersja oryginalna pt. „I det fria” w temacie Poezja skandynawskaRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 08.10.11 o godzinie 20:01